Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Muzyczny seans czarnego humoru - "Makabreski" w Teatrze Syrena

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Przemysław Glapiński, Jolanta Fraszyńska, Jacek Pluta (dzieci), Bartosz Porczyk (rzeźnik)
Przemysław Glapiński, Jolanta Fraszyńska, Jacek Pluta (dzieci), Bartosz Porczyk (rzeźnik) Krzysztof Bieliński, Teatr Syrena
"Pożałuje, kto tańcuje. Bo kto tańczy wciąż tylko, trwoniąc chwilkę za chwilką. Kto niebaczny los kusi, taki koniec mieć musi" - śpiewa Zosia, która połamała nóżki od ciągłego tańca.

Spektakl "Makabreski" w reżyserii Jerzego Bielunasa to zbiór XIX-wiecznych pedagogicznych wierszyków Heinricha Hoffmanna, a także dydaktycznych utworów Stanisława Jachowicza, Detleva von Liliencrona i Władysława Bełzy, które zyskały nowe życie za sprawą muzyki Marka Materny i Mateusza Pospieszalskiego. Dzięki nim powstały rytmiczne i pouczające piosenki, które są przepełnione grozą i horrorem.

Makabreski to utwory literackie, zwykle sceniczne, w których dominują elementy grozy, groteski i czarnego humoru. To takie małe moralitety, w których wszystko jest czarno-białe. W założeniu twórców były skierowane do niegrzecznych dzieci, a ich celem było edukowanie i umoralnianie. Ich przesłanie było bardzo proste: czytajcie dzieci, uczcie się. Jak to niegrzecznym bywa źle. Dlatego każdy z wierszyków kończył się morałem, który nie napawał optymizmem. Większość małych bohaterów ponosiła śmierć lub doznawała uszczerbku na zdrowiu za swoje nieposłuszeństwo względem rodziców, którzy przecież przestrzegali przed konsekwencjami. Oczywiście przedstawione historie były przerysowane, a kary niewspółmierne do popełnionych czynów - połamanie nóżek, zjedzenie przez węgorze, obcięcie paluszków czy wybicie ząbków. W XIX wieku przestrogi te były brane na poważnie, straszono tym dzieci, by były grzeczne. Jednak dziś należy patrzeć na nie z przymrużeniem oka.

Wśród piosenek, które można usłyszeć podczas spektaklu znalazły się m.in. "Pożałuje, kto tańcuje", "Poszedł Zyzio drogą błotną", "Legenda o świętym Mikołaju", "Historia smutna o chłopcu, który nie chciał jeść zupy", "Złota różdżka", "O Juleczku, co miał zwyczaj ssać palec" czy "O nieposłusznej Lili, co cioci nie słuchała". Każda scenka przedstawia inną historię z makabrycznym finałem. Tu nie ma miejsca na niedomówienia czy domysły, wszystko pokazane jest dobitnie - gdy trzeba jest krew czy połamane kończyny. Atmosfera jest gęsta, przepełniona wisielczym humorem. Wszystko to przywodzi na myśl nadkabaret Witkacego oraz groteskowe utwory Edgara Allana Poego.

Jedną z moich ulubionych piosenek jest ta o Zosi - Pożałuje, kto tańcuje w wykonaniu rapujących aktorek - Hanny Śleszyńskiej i Beatrycze Łukaszewskiej. Utwór odpowiada na pytanie, dlaczego nie można zatracać się w tańcu. Otóż przez takie niefrasobliwe zachowanie można połamać nóżki: bo kto tańczy wciąż tylko, trwoniąc chwilkę za chwilką. Kto niebaczny los kusi, taki koniec mieć musi. Okres życia młodzieży nie na fraszkach zależy. Nie na tańcach, swawoli, co czas chłoną powoli. I są godne pogardy. Lecz na pracy, na twardej, co uprawia grunt żyzny. Na pożytku ojczyzny.

Z kolei najbardziej makabryczna jest "Legenda o świętym Mikołaju" w wykonaniu Bartosza Porczyka, Przemysława Glapińskiego, Jacka Pluty, Krzysztofa Dracza i Beatrycze Łukaszewskiej. Zaczyna się dość niewinnie: raz troje dzieci, o! smutny losie. W pole wybrało się zbierać pokłosie. I przyszły pod wieczór: Panie rzeźniku. Głodneśmy, daj nam po kęsku i łyku! A rzeźnik: Proszę was, kochane dziatki. Będzie wam tu jak u własnej matki. Niestety rzeźnik miał wobec nich niecne zamiary... Jednak jakie, tego nie zdradzę, by nie zepsuć zabawy.
Dużym atutem spektaklu jest świetna obsada. Na scenie można zobaczyć m.in. Kingę Preis jako Kazię, która wbrew zakazowi rodziców bawiła się zapałkami oraz Jagusię, która wyszła z domu podczas burzy; Jana Peszka jako Michasia, który nie chciał jeść zupy oraz psa Burka, który przestrzegał Lili; Hannę Śleszyńską jako Zosię, która tylko tańczyła zamiast się uczyć oraz Lili, która nie słuchała cioci i poszła sama w góry gonić motylka; Krystynę Tkacz jako mamę Jurka, który połknął sznurek, mamę Juleczka, który ssał palec, a także nianię Michasia, co nie chciał jeść zupy oraz Krzysztofa Dracza jako Zyzia, który poszedł błotną drogą oraz świętego Mikołaja, który odwiedził rzeźnika. Wszyscy artyści byli znakomici, grali i śpiewali bardzo przekonująco. Można było uwierzyć, że naprawdę dzieje im się krzywda.

Warto wspomnieć także o pomysłowej scenografii, której wszystkie elementy zostały powiększone, by dorośli wyglądali jak dzieci oraz kostiumach, które wyrażają nieraz więcej niż słowa piosenek. Stroje mają ostre, kontrastowe kolory i staroświeckie wykończenia. Wyglądają jak ubrania dla dzieci, ale są w rozmiarach dla dorosłych. Za oba te jakże ważne elementy odpowiada Elżbieta Terlikowska.

Podobały mi się także niektóre rozwiązania inscenizacyjne, np. ogień jako czerwona falujący pasek materiału, krew w postaci długich czerwonych wstążek czy aktorka ubrana w kostium w kształcie błyskawicy.

"Makabreski" bardzo przypadły mi do gustu, gdyż lubię takie specyficzne poczucie humoru. Dlatego mimo ponurej tematyki, znakomicie się bawiłam. Polecam tę sztukę szczególnie dorosłym, którzy lubią takie mroczne klimaty oraz niegrzecznym dzieciom w wieku 10 lat wzwyż jako przestrogę.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto