Przepowiednia owa, jak na wytwór umysłu, który siłą swoją potrafi uchylić zasłonę nieznanej nam przyszłości, zawierała przepowiednie ponure, ale enigmatyczne; tak zresztą zwykle z przepowiedniami bywa, czego najdoskonalszym przykładem była słynna Pytia, przy której cały sztab kapłanów zatrudniano, by w dymie kadzidełek tłumaczyli ciemnemu ludowi to, co w dymie kadzidła o znacznej mocy plotła rzeczona Pytia.
Nie posądzam pana J. o zażywanie preparatów wziewnych, odsłaniających przyszłość, bo to u nas zabronione i robią to tylko osobniki za nic mające prawo i nie wróżące z zasady nic dobrego.
Ostatecznie przepowiednia pana J. na listopad dla Polski otarła się o rzeczywistość, jak początkujący kierowca o parkometr. I tak:
- Z ponurych narzekań osób dostrzegających wyłącznie pustą połowę szklanki, Polska upada nieustająco, co jednak nie wystarcza do upadku całkowitego i ostatecznego. Stoi więc nasz kraj tam, gdzie zawsze, zaborcy w granice nie wkroczyli, nikt orłu białemu drugiej głowy nie domalował, żadnego Drzymały z ojcowizny nie pogonili ani za miedzę, ani do Magadanu.
Niektórzy mieszkańcy Polski wprawdzie balują w Wiedniu, ale robią to z własnej woli. Najbardziej romantyczni czczą Najjaśniejszego Pana w Krakowie, ale nie oznacza to bynajmniej upadku ani Krakowa, ani Wiednia.
Drugim z mrożących krew w żyłach przepowiadanych wydarzeń, miał być wstrząsający zamach w Europie. Tu już trzeba poważnie się zastanowić, które z ostatnich wydarzeń można zaliczyć do zamachów terrorystycznych, mających wstrząsnąć Europą:
- Premier Grecji ustąpił z pozycji wiecznego premiera sterroryzowany przez kolegów polityków i ateńską agorę, na której protestowali przeciw pracy i podatkom potomkowie właścicieli niewolników, na których już żadni niewolnicy nie pracują.
- Berlusconi ustąpił ze stanowiska wiecznego premiera z woli vox populi, który się wprawdzie zamachiwał na rzymskich placach, ale jak to w Rzymie bywa – wieczorem poszedł na ukochaną pizzę z pieca opalanego drewnem.
- Podobnie odbyło się u nas ustąpienie niejakiego pana Kręciny ze stanowiska wiecznego sekretarza organizacji, gdzie nie on jeden kręcił, ale gesty terrorystyczne wykonał skutecznie facet machający urządzeniem nagrywającym (w nomenklaturze IV RP tzw. ”gwoździem”).
- Drugie, dramatyczne wydarzenie na krajowym podwórku, skończyło się odejściem ambitnego europosła ze stanowiska wiceprezesa opozycji; to ostatnie wydarzenie można by jakoś podciągnąć pod próbę zamachu terrorystycznego na psychikę prezesa, gdyby nie fakt, że Europą to nie wstrząsnęło; prezesowi włos z głowy nie spadł, a zamachowiec wraz z kompanią
udał się na peryferie sali sejmowej i dalsze szlifowanie języka angielskiego w Brukseli.
Tam zresztą kilku z tych panów szlifuje również głębsza wiedzę na temat: jak nie stracić apanaży płatnych w solidnej walucie. W razie ostatecznego zagrożenia mają blisko do Amsterdamu, gdzie zawsze znajdzie się jakiś mistrz, który przyda im blasku, szlifując te diamenty na „pricesa” „markizę” lub w „łezkę”.
Ostatecznie wszelkie rozważania na temat wróżb, jasnowidzenia i przepowiedni można z łezką w oku i pełną sympatia do pana J., podsumować staaaaarym dowcipem:
Czy to prawda, że w Moskwie na placu Czerwonym rozdają samochody? Oczywiście, prawda. Tylko nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie na placu Czerwonym, tylko na ulicy Rewolucji, nie samochody, tylko rowery i nie rozdają, tylko kradną.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?