Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Na wschód i zachód od Sahary" okiem Julii Haremskiej

Mirosława Kasowska
Mirosława Kasowska
Jemen - "Nawet mieszkańcy biednych przedmieść San'a dbają o to, by ich okna w domach były tradycyjnie uwieńczone kolorowym witrażem i koronkową, gipsową oprawą."
Jemen - "Nawet mieszkańcy biednych przedmieść San'a dbają o to, by ich okna w domach były tradycyjnie uwieńczone kolorowym witrażem i koronkową, gipsową oprawą." Mirosława Kasowska
Nazywa się Julia Haremska. Ma 23 lata, jest studentką arabistyki w Sewilli, obecnie na stypendium w Casablance. Biegle zna angielski, francuski, hiszpański i arabski oraz kilka arabskich dialektów. Uczyła się też ośmiu innych języków. Łodzianie mogą obejrzeć galerię zdjęć, które w latach 2006-2007 zrobiła w Maroku i Jemenie ta niezwykła kobieta.

Wernisaż wystawy Julii Haremskiej odbył się 29 sierpnia w Galerii Sztuki Brodzka przy ul. Piotrkowskiej 109 w Łodzi. Wystawa nosi tytuł: „Na wschód i zachód od Sahary”. Polka z kilku wypraw przywiozła zbiór barwnych fotografii przedstawiających ludzi i architekturę leżącego na zachód od Sahary Maroka i Jemenu usytuowanego od pustyni na wschód. To, że fotogramy są barwne to za mało powiedziane.

Na zdjęciach mamy prawdziwy festiwal kolorystyczny, zestawienie odcieni, które spotkać można tylko w tym rejonie świata i jedynie w kulturze arabskiej. Z ciekawością ogląda się ludzi i ich stroje oraz domy w wielu tonacjach bieli, beżu, brązu czy czerwieni. W szczególny sposób zachwyca niebo mocno nasycone ultramaryną oraz widoki pełne słonecznych promieni i srebrnych połysków. Wyjątkowo rzadko spotykane morze barw mamy na zdjęciu zrobionym w Maroku, a przedstawiającym rozstawione na dużej powierzchni kadzie z barwnikami do skóry. Jak twierdzi Julia Haremska unosi się nad tym miejscem bardzo nieprzyjemny zapach, ale widok - równie piękny, obojętnie z której strony się stanie - wynagradza tą niedogodność.

- Zdjęcia nie były poddawane żadnej obróbce. Widoczne na nich kolory są jak najbardziej prawdziwe – powiedziała Wiadomościom 24 autorka. Jednak nie są to pocztówkowe widoczki. Julia Haremska przygląda się temu światu z bardzo bliska. W przenośni i dosłownie. Uwiecznieni bohaterowie to zwyczajni ludzie, tylko niekiedy pozujący do zdjęć. Z zaufaniem dający się uwieczniać.

Z fotografii bije swoista bliskość istniejąca między autorką a jej bohaterami. Dlatego te prace są czymś dużo więcej niż tylko dokumentalno-reporterskim zapisem ukazującym miejscowy folklor. Są jak ilustracje do arcydzieła literatury światowej z IX-X wieku - „Baśni z tysiąca i jednej nocy” osnutego na dawnych opowieściach arabskich, staroindyjskich, perskich i babilońsko-asyryjskich.

Bardzo dużym plusem prezentacji są wyczerpujące opisy umieszczone pod każdym fotogramem. Julia Haremska bardzo dokładnie przedstawia w nich miejsca i okoliczności w jakich dane zdjęcie zostało zrobione. Widać dołożoną staranność co jest przejawem szacunku do widza. Wystawa jest więc ucztą nie tylko dla oczu, bo niesie też sporą dawkę konkretnej wiedzy, z którą na co dzień Polacy raczej się nie stykają. Wystawa nie ma motywu przewodniego. Wraz z autorką wędrujemy od jednego miejsca do drugiego chłonąc poszczególne elementy tamtejszej kultury.

W Europie czy Ameryce Północnej robienie zdjęć w miejscach publicznych jest czymś normalnym. W krajach arabskich niekiedy może być nawet niebezpieczne. Wiele osób może się więc zastanawiać jak nasza rodaczka samodzielnie podróżująca po krajach muzułmańskich zdołała zrobić tam tak wiele fotografii. Tajemnica tkwi w tym, że łodzianka Julia Haremska jest osobą wyjątkową.

Chcąc osobiście przekonać się, co jest prawdą, a co nie z tego, co słyszała o świecie arabskim wybrała studia dotyczące tej tematyki. Jest studentką IV roku arabistyki w hiszpańskiej Sevilli, obecnie na stypendium w marokańskiej Casablance. Biegle – zarówno w mowie jak i piśmie – zna język angielski, francuski, hiszpański i arabski oraz kilka arabskich dialektów. Poza tym uczyła się włoskiego, portugalskiego, szwedzkiego, niemieckiego, hebrajskiego, niderlandzkiego, jidisz i łaciny.

Znajomość tak wielu języków, a przede wszystkim dialektu egipskiego i marokańskiego daje jej możliwość wchodzenia w bliski kontakt z miejscową ludnością. To ogromny atut w sposób oczywisty stwarzający jej możliwość porozumienia. Autorka wie, jak się w tym świecie poruszać, jak wejść w bliską relację z ludźmi, żeby nie dopuszczać do sytuacji konfliktowych. A takie mogą się zdarzać, gdy na terenach zamieszkałych przez muzułmanów próbujemy robić zdjęcia w taki sposób, jak to czynimy na naszym kontynencie.

- Bywa różnie – mówi młoda podróżniczka. – Czasem ktoś nie chce, żeby go fotografować. Innym razem trzeba zapytać. Kobiety godzą się najrzadziej. Tylko z dziećmi, tak jak i w innych rejonach świata, raczej nie ma problemu. One przeważnie same chcą, żeby je sfotografować, bo od razu pragną zobaczyć własny wizerunek na ekranie cyfrowego aparatu.

Religia jest tym, co łączy pokazane na wystawie dwa kraje. Jednak – jak powiedziała podczas wernisażu ubrana w marokański strój autorka - te dwa państwa pod pewnym względem mocno się różnią. Inaczej się po nich podróżuje. Maroko od pewnego czasu żyje z turystów. Z kolei Jemen jest pod tym względem dziewiczy. Tam wędrowiec jest jeszcze gościem i poszczególne rodziny wręcz zabiegają, żeby właśnie je zechciał odwiedzić i u nich odpocząć. Wiedza o tej różnicy może przydać się każdemu, kto zechce tam pojechać. A ci, którzy obejrzą wystawę czynną do końca września na pewno nabiorą takiej ochoty. Bo któż nie lubi bajek?

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto