Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Namiętności" w Lubuskim Teatrze. Odkrywanie Strindberga raz jeszcze

Redakcja
Plakat spektaklu
Plakat spektaklu plakat
Marzena Więcek i Dorota Halama stworzyły w Lubuskim Teatrze fascynujące postacie sceniczne. Warto je zobaczyć w "Namiętnościach", przygotowanych na podstawie „Silniejszej” Strindberga oraz fragmentów „Gwiazdy” Helmuta Kajzara i "Wyrzutów sumienia" Strindberga.

Historia współczesnego teatru od naturalizmu do obecnej epoki postnowoczesnej to skomplikowany splot zaciętego ścierania się teorii, praktyki, wielu koncepcji estetycznych i ideowych. Są podziały, ale nie tak ostre jak w podręcznikach. Naturaliści zawsze używali symbolu, symboliści posługiwali się naturalistycznym warsztatem aktorskim, sam twórca metody, Konstantin Siergiejewicz Stanisławski był mniejszym dogmatykiem niż jego apologeci. Teatr jest składnikiem współczesnego filmu, a warsztat filmowy i techniki performansu oraz akcjonizmu stały się składową, tak teatru pudełkowego jak i innych alternatyw.

Strindberg, tak jak Szekspir, może być wystawiany w konwencji groteski, a Króla Ubu można wystawić jako dramat realistyczny posługując się dekoracjami 3D wytworzonymi holograficznie, jak na przykład inscenizuje się „Złoto Renu” Wagnera.

Od razu powiem, że tak za Richardem, jak i za Augustem nie przepadam. Od wiwisekcji i "zimnego skalpela" naturalistów (jak i współczesnych naturalistów) zdecydowanie wolę surrealną poetykę rodem z „alternatywy” teatrów konwencjonalistycznych czy Pedro Almodovara. Niemniej, aktorzy Strindberga kochają. Dlaczego? Bo to sprawdzian umiejętności ukazania emocji skrajnych, egoistycznie ukrywanych, wybuchających w pruderyjnym i protestanckim społeczeństwie ze zdwojoną siłą, i na tyle uniwersalnie przedstawionych, że nam bliskich. I myślę, że bliskich zarówno Meksykanom, jak i Afrykańczykom. W każdym z nas drzemie zadra nienawiści do najbliższych osób, do wyimaginowanych i prawdziwych rywali. Pragnienie zemsty za winy popełnione i urojone. Zemsty, która w naszym świecie od lat końca dziewiętnastego wieku do współczesności jest zjawiskiem tabu, tak w sferze religii jak i obyczajów.

Strindberg swe niezbyt udane relacje z kobietami przelewał obsesyjnie na papier. Nie miał nigdy życzliwości do swych bohaterów, a do bohaterek w szczególności. Jego miłośnik i niejako współczesny spadkobierca - Ingmar Bergman, człowiek tak teatru, jak i filmu powtarzał, iż swe demony okiełznać można tylko poprzez twórczość. Obaj ze Strindbergiem mieli to szczęście. Ich dramaty to niejako „zemsta” na kobietach - paradoksalnie przez kobiety - kupiona. Głównie przez aktorki i reżyserki. Także przez Marzenę Więcek i Dorotę Halamę. "Namiętności" powstały w oparciu o wątki opowiadań Augusta Strindberga "Silniejsza" i "Wyrzuty sumienia" oraz fragmentów "Gwiazdy" Helmuta Kajzara.

Od początku głównie trzy - elementy, wzięte z klasyki współczesnego teatru budują nastrój skrywanych i wybuchających raz za razem namiętności.
Silne światło punktowe kontra głęboki cień rodem z Appii czy scenografii Mondzika, rekwizyt - krwisto czerwona suknia na bezosobowym manekinie oraz postać aktora – inscenizatora - ofiary, ukazana w konwencji psychodramy, to trójkąt na którym oparty jest spektakl. Marzena Więcek, z burzą blond włosów, grająca Byłą Żonę i Aktorkę, zgorzkniałą i niespełnioną w życiu osobistym, częściowo za to spełnioną "na scenie", stanowi i fizyczne i aktorskie przeciwstawienie brunetki Doroty Halamy; Kochanki, niepozornej, korpulentnej, pozornie słabszej i zdominowanej przez Aktorkę. Ta ostatnia jest ekstrawertycznie wybuchowa i egotyczna, postawna... Ta druga, to istota zamknięta w sobie, milcząca - dosłownie - przez cały czas trwania spektaklu.

Łączy je wspomnienie jednego mężczyzny oraz niewidzialna nić empatii i antypatii. A także kostium. Czarny jak i mrok zakamarków sceny, narzucający porównanie z nigdy nie wyciąganymi na światło dzienne kompleksami, których nie widać, co nie znaczy, że nie istnieją. Zresztą, Aktorka opowiadając o teatrze i twierdząc jakim to szczęściem było w nim grać wiele lat, wspomina o zakurzonej scenie i jej kulisach których z reguły nikt nie sprząta. Tak, jak nie załatwione są często do końca życia problemy osobiste i egzystencjalne bohaterek dramatów i postaci utworów Strindberga.

Spektakl jest inscenizacyjnie pozornie skromny, przez co bardzo "skandynawski", ograniczony jak to się mówi do "jednego krzesła". A zarazem bogaty w znaczenia, ekspresję aktorską i muzykę Sambora Dudzińskiego: multinstrumentalisty, muzyka, performera, i aktora w jednej osobie. Słyszymy kontrabas, fortepian, i głos ludzki. Dźwięk ich komentuje i podbija temperaturę konfliktu. Dramatyczną, męską wokalizę słyszymy w finale spektaklu, gdy czerwona suknia pozostaje na manekinie pozbawionym głowy, a uczestniczki dramatu nikną ze sceny, co wcale nie oznacza – jak to zwykle u Strinberga - a potem u Bergmana, zakończenia konfliktu.

W tej filozofii dramatu będzie on trwał wiecznie – nie tak jak u Tenessee Wiliamsa, gdzie skrywane południowe namiętności prowadzą do - z reguły - tragicznego rozwiązania. Tu, ten dramat i tragedia kobiet tkwią w nich samych. W niemożności podjęcia ostatecznej decyzji i w sugerowanym dalszym popełnianiu życiowych błędów. Marzena Więcek dawkuje widzom dramat Aktorki w sposób aptekarski. Jedynie ona mówi na scenie. Ale paradoksalnie mówi też za swą antagonistkę, milczącą i posługującą się jedynie ruchem scenicznym. Pantomima zderza się tu z monodramem przeplatając się i uzupełniając. Krótkie momenty krzyku przetykane są ciszą i długimi partiami pantomimy. Nie wiemy kto jest antagonistą, a kto protagonistą dramatu. Milczenie prowokuje krzyk, a monolog prowokuje z kolei ruch sceniczny.

Obie aktorki, choć młode wiekiem, świetnie przedstawiają życiowe zmęczenie granych kobiet. Całość rodzi pytania: gdzie zagubiono te wartości na których opiera się nasze stabilne podobno i (w miarę) syte społeczeństwo? Gdzie podziały się tradycje i chrześcijańskie wartości? Czy tylko odwołujemy się do nich w chwili śmierci, a na co dzień żyjemy jak gryzące się psy? Te i inne pytania zadają: tak Strindberg i Helmut Kajzar jak i inscenizatorzy „Namiętności”: Marzena Więcek, Dorota Halama, Iwona Pasińska, Natalia Zielińska, Edward Gramont.

„Namiętności”, premiera: 24 maja 2011, Lubuski Teatr, spektakl na podstawie „Silniejszej” Augusta Strindberga oraz fragmentów „Gwiazdy” Helmuta Kajzara i Wyrzutów sumienia A. „Strindberga”
adaptacja literacka: Marzena Więcek muzyka: Sambor Dudziński
ruch sceniczny: Iwona Pasińska
kostiumy: Natalia Zielińska
konsultacja reżyserska: Edward Gramont
obsada: Dorota Halama, Marzena Więcek

Do Wiadomości24 możesz dodać własny tekst, wideo lub zdjęcia. Tylko tu przeczyta Cię milion.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto