Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Naród oddaje partii jeden procent

Andrzej Pieczyrak
Andrzej Pieczyrak
Vox pecuniae?
Vox pecuniae? Andrzej Pieczyrak
Platforma Obywatelska ogłosiła nowy projekt finansowania działalności partii politycznych. Projekt ten zakłada zastąpienie subwencji budżetowych możliwością przekazania partiom przez obywateli równowartości 1% podatku dochodowego.

Uzasadnieniem tej propozycji ma być troska o finanse publiczne i potrzeba ograniczenia wydatków budżetowych. Zastanawiam się jednak czy takie rozwiązanie faktycznie przyniesie oszczędności i co jeszcze się za nim kryje?

Po pierwsze finanse

Jak wiadomo w Polsce partie polityczne otrzymują subwencję na swoją działalność z budżetu państwa. Wysokość tego dofinansowania jest jawna, a podział całkowitej puli subwencji jest ściśle związany z wynikiem wyborczym danej partii. Można zatem powiedzieć, że to wyborcy, raz na cztery lata, oddając głos w wyborach jednocześnie przydzielają partii tę subwencję. Im większe poparcie tym większą kwotę otrzyma dane ugrupowanie na dofinansowanie swojej działalności. Być może nie jest to najlepsze z możliwych rozwiązań, ale jest ono proste i przejrzyste dla każdego obywatela.

Od kilku lat możemy przekazać 1% swojego podatku na działalność organizacji pożytku publicznego. Ta kwota, za naszą świadomą zgodą, zamiast wpłynąć do budżetu centralnego, zasila konto wybranej organizacji. To jedna z możliwości wpływania na otaczającą nas rzeczywistość danych nam przez demokratyczne państwo. Skala zmniejszenia wpływów do budżetu państwa, jaka się z tym wiąże, jest trudna do oszacowania, gdyż nie wiadomo, ile osób co roku skorzysta z takiej możliwości.

Propozycja Platformy, zakładająca możliwość odliczenia podatkowego na partie polityczne dotyczy zatem również kwot nieznanych i trudnych do przewidzenia. Trudno więc ocenić, czy kwota dofinansowania według nowego systemu nie będzie przypadkiem wyższa od dotychczasowej subwencji budżetowej? Jeżeli tak będzie, a jest to dość prawdopodobne, to teoria o oszczędnościach budżetowych może się okazać naciągana. Nie należy bowiem zapominać, że odliczenia podatkowe to dalej są pieniądze budżetu centralnego, tylko takie, które do niego nie wpłynęły.

Człowiek kontra biznes

Jak pisałem wcześniej, mamy dziś do czynienia z systemem finansowania partii, który bezpośrednio odzwierciedla preferencje wyborcze obywateli. To my sami, idąc do urny wyborczej, pośrednio określamy wysokość dotacji dla poszczególnych partii. Projekt proponowany przez PO eliminuje takie proste przełożenie, a w zamian proponuje dobrowolne wpłaty obywateli na wybrane partie. Podobnie jak w przypadku finansowej strony zagadnienia, pomysł ten na pierwszy rzut oka wydaje się dobry i logiczny. Zastanawiam się jednak, czy na pewno jest lepszy i sprawiedliwszy od dotychczasowego?

Wprawdzie samo założenie, że to obywatele decydują o podziale pieniędzy między partie, zostaje zachowane. Nietrudno jednak sobie wyobrazić scenariusz, w którym zwycięska partia otrzymuje mniejsze wsparcie finansowe niż partia o dużo niższym poparciu społecznym, której zwolennicy są znacznie ubożsi.
Czy taka partia, choćby skupiała największe autorytety, ma szanse ponowić swój sukces w kolejnych wyborach? Czy ugrupowanie o dużym, ale stosunkowo mało zamożnym elektoracie ma szanse konkurować w czasie kampanii wyborczej z partią, której poparcie społeczne jest mniejsze, ale za to jej zwolennicy są dużo bogatsi?

Wiemy przecież, że w dzisiejszych czasach media są głównym nośnikiem informacji i czynnikiem kształtującym postawy obywateli. Jednak dostęp do mediów kosztuje. Czy zatem poprzez wprowadzenie nowego sposobu finansowania partii nie doprowadzimy do sytuacji, w której mniej się będzie liczyć człowiek, niż zasobność jego portfela?

Jaka demokracja?

Nie wiemy jeszcze, czy nowy system naprawdę okaże się bardziej korzystny dla budżetu centralnego niż dotychczasowy. Nie wiemy również czy, i w jaki sposób postulowany system wpłynie na zmniejszenie dofinansowania organizacji pożytku publicznego. Czy będą one konkurować z partiami o nasz odpis podatkowy, czy obywatele będą mogli przeznaczyć 1% na partie polityczne i dodatkowy 1% na OPP? Bez wątpienia wiemy jednak, że nie tylko poparcie społeczne będzie decydować o wysokości dofinansowania partii, ale również zamożność jej sympatyków.

Tak skonstruowana propozycja reformy stwarza realne niebezpieczeństwo, że partie staną się zakładnikami elit finansowych. To przecież od przychylności tej grupy zależeć będą ich fundusze, a tym samym - ich los.
To co mnie jednak najbardziej niepokoi to całkowite zalegalizowanie połączenia biznesu z polityką. Coroczne uzależnienie finansowania partii od „składki obywatelskiej” skłania zarówno rządzącą partię jak i opozycję do umizgiwania się do najbogatszych.

Szczerze mówiąc mogę sobie nawet już dziś wyobrazić powstawanie ustaw, w których ta „bezinteresowna” życzliwość będzie zawarta. Nie zdziwi mnie zatem jak dowiem się, że Sejm uchwalił zwolnienie z podatków dla właścicieli dużych firm, dużych gospodarstw lub inne formy „pomocy” dla lokalnej przedsiębiorczości.
Wprowadzenie takiego sposobu finansowania działalności partii spowoduje, że partie uśmiechać się będą do szarych obywateli raz na cztery lata, a do elit finansowych - co roku. Obietnice wyborcze złożone obywatelom, można będzie rzucić w kąt, zaś obietnic złożonych „mecenasom” nie wolno będzie zamieść pod dywan... bo to grozi zakręceniem kurka zasilającego konta partii.

Czy o taką demokrację nam chodzi? Czy chcemy usankcjonować fakt, że głos obywatela brzmieć będzie ciszej od głosu pieniądza? Czy w demokratycznym kraju vox populi powinien mieć słabszą siłę niż vox pecuniae?

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto