Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Narzekasz na przejściu granicznym? W Mongolii jest gorzej

Michał Wójtowicz
Michał Wójtowicz
Jurta mongolska.
Jurta mongolska. AKPA
Już za kilkanaście dni problemy Polaków z odprawami na przejściach granicznych w Europie przestaną istnieć. Jeśli jednak myśleliście, że oczekiwanie w kolejce na lotnisku do okienka z celnikiem było traumatycznym doświadczeniem, powinniście udać się na przejście graniczne rosyjsko-mongolskie w Kjahcie.

Jeden rzut oka na kolejkę samochodów czekających na odprawę i wiemy, że coś jest nie tak. Choć jesteśmy jeszcze w Rosji, to wśród kierowców widać samych Azjatów. Poza tym brak tu jakiegokolwiek porządku, pojazdy zajmują całą jezdnię, nie ma żadnej kolejki ani zasad, o pierwszeństwie decyduje siła i spryt – kto pierwszy ten lepszy. Ponieważ granicę można przekroczyć tylko samochodem, więc wynajmujemy kierowcę stojącego w miarę blisko odprawy. Po chwili wychodzi celniczka. Nagle wszyscy wskakują do samochodów, grzeją silniki, a co niektórzy próbują przebłagać kobietę. Ty, ty, ty i ty – wskazuje losowo wybrane samochody, które mogą się udać do odprawy. A ty wracaj na koniec kolejki, mówi do pechowca. Tylko od niej zależy, czy na granicy spędzimy dziesięć minut czy godzin.

Po chwili wszystko się uspokaja. Kierowcy, którzy jeszcze chwilę temu taranowali swoje samochody i obrzucali się wyzwiskami, teraz z uśmiechem na twarzy rozmawiają ze sobą i popijają herbatę z mlekiem. Pełen relaks. Po godzinie znowu wychodzi celniczka i cała sytuacja się powtarza. Tym razem szczęście nam sprzyja i zostajemy skierowani do odprawy. Nasz odjazd prowadzi do małego spięcia, ponieważ dwóch kierowców upatrzyło sobie miejsce po nas i żaden nie chce ustąpić. Aby zwiększyć swoje szanse, jeden z nich wysyła kolegę, żeby przyblokował konkurenta, stając mu na drodze. Mimo to kierowca wyładowuje swoją złość i próbuje staranować człowieka! Na szczęście nie dochodzi do żadnych poważnych obrażeń.

Przy odprawie paszportowej po raz kolejny przekonuję się, że kolejka to pojęcie nieznane w Mongolii. Co chwilę ktoś próbuje się przede mnie wepchnąć, co nie spotyka się z żadną reakcją ze strony celników. W tym kraju wszędzie, nawet w supermarkecie, trzeba umieć się zastawić i rozepchać łokciami, bo inaczej nigdy nie dojdziemy do kasy. Początkowo byłem sfrustrowany i zmieszany tą sytuacją, ale widząc bezczelność osób wpychających się przede mnie, szybko się przystosowałem i przez resztę pobytu stałem się trochę innym człowiekiem. Stojąc w kolejce, wyostrzałem wszystkie zmysły, zwiększałem czujność w oczekiwaniu na intruza, a gdy taki nadchodził, to nie wahałem się użyć siły, żeby bronić swojej pozycji. Poza tym przez ciągłe utarczki straciłem jakąkolwiek wrażliwość, nie obchodziło mnie, czy może komuś się bardzo spieszy, albo jest mu ciężko. Być może komuś wyda się, że stałem się chamem, ale w Mongolii taka postawa jest powszechna – bez niej stanie w kolejce mogłoby nam zająć cały dzień.

Po przekroczeniu granicy nasz samochód otacza grupa kilkunastu mężczyzn. Kierowca informuje nas, że są to handlarze walutą. Ponieważ mamy tylko ruble i dolary, więc decydujemy się rozmienić pieniądze. Mężczyźni nie czekają na pozwolenie i gdy tylko stajemy, otwierają okno, później drzwi, pakują się do środka, siadają nam na kolana i siedzenia, i podtykają pod nos pieniądze, śmiejąc się przy tym na cały głos. Szok! Czuję się lekko zagrożony po tym bezceremonialnym złamaniu mojej prywatności, ale decyduję się wymienić kilka dolarów. Zdenerwowany nie przeliczam nawet tysięcy tugrików, które dostałem w zamian.

Cała scena dobrze ukazuje dwie cechy Mongołów. Po pierwsze nie mają żadnego poczucia wstydu, nie martwią się, że możemy postrzegać ich zachowanie jako dziwne. Po drugie poczucie prywatności i własności jest tu bardzo ograniczone. To zupełnie inny świat, często szokujący dla Europejczyka.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto