Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Nasz Dziennik": PiS nieudolny, a prezes pretensjonalny

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wikimedia Commons
Kaczyński nagle zamilkł. Za dużo krzyczał i zbyt wiele żądał przed referendum. Po przegranej - za mocno groził prokuraturą i skargą w Radzie Europy. Zamiast siedzieć cicho - próbował zwiększyć obraz napięcia - ocenia gazeta o. Rydzyka.

To wprost niewiarygodne – Jarosław Kaczyński, w ostatnich dniach tak często i ostro walczył o dwie prawdy: w warszawskim przegranym referendum i w tragedii smoleńskiej – i nagle zamilkł. Siedzi bezradny gdzieś cicho jak zaklęty w kamień. Nie odzywa się, choć grzmią przeciwko niemu i PiS, armaty i wybuchają granaty. Bo jakże nazwać atak mediów toruńskiego o. Rydzyka, kiedy czytamy: PiS nieudolny, a prezes pretensjonalny?

Kaczyński zamilkł, gdyż – jak to ktoś rzekł – za dużo krzyczał i zbyt wiele żądał przed referendum. Potem po przegranej, za mocno groził niektórym rzekomym winowajcom doniesieniem do prokuratury i Rady Europy, bowiem sromotnie przegrał referendum. Zamiast podkulić ogon i skryć się w kącie pod miotłą, próbował jeszcze zwiększyć obraz napięcia, płaczu i rozpaczy.

Wczoraj zespół rządowy Macieja Laska ośmieszył zespół ekspertów naukowych Macierewicza, za fałszywe zdjęcia ze Smoleńska i budowanie na ich podstawie kłamliwych wniosków o rzekomym zamachu na samolot Tu-154M, w kwietniu 2010 roku. Dzisiaj najcięższe uderzenie armatnie, za nieskuteczną kampanię referendalną w stalicy, spadło na PiS, i to z najmniej oczekiwanej strony. A personalnie prezes Kaczyński otrzymał ciosy w głowę, ze strony dziennika ojca Rydzyka, który dotąd był sojusznikiem PiS i prezesa.

"Na warunkach przeciwnika" - to tytuł artykułu w "Naszym Dzienniku", który celuje i silnie uderza w pisowską kampanię polityczną przed referendum. Autor artykułu, podsumowując kampanię referendalną w Warszawie, nie szczędzi słów krytyki pod adresem prezesa Kaczyńskiego. Dostrzega przyczyny klęski PiS w "niewłaściwym rozłożeniu akcentów w kampanii, nadmiernym upartyjnieniu i nadobecności lidera PiS".

Według dziennika - początkowo sprawa była dość prosta i "precedensowa, bo udało się zebrać wymaganą liczbę podpisów i referendum stało się faktem". Potem – jak pisze "Nasz Dziennik" - do akcji włączył się nieudolnie PiS, "co na pewno nadało batalii o Warszawę impetu". "Ale jednocześnie było początkiem końca marzeń o sukcesie tej inicjatywy".

Gazeta wylicza główne przyczyny porażki PiS. - Pomiędzy tematami ważnymi dla mieszkających w stolicy ludzi, pojawiła się narracja patriotyczno-historyczna. Opowieści o warszawskich powstańcach, Godzinie "W", czy prezydencie Starzyńskim - nie były tym, o czym chcieli słuchać niezadowoleni mieszkańcy Bemowa, Woli, Śródmieścia czy Białołęki.

- Jedną z twarzy kampanii uczyniono prof. Piotra Glińskiego, który był już zgraną kartą rok temu – komentuje dziennik o. Rydzyka. - W konferencjach prasowych brał udział sam Jarosław Kaczyński. Swoim pretensjonalnym tonem tylko potwierdzał narrację Platformy straszącej, że gdy prezydent zostanie odwołana, warszawscy wyborcy zobaczą w telewizji radosną twarz prezesa Kaczyńskiego.

- Gwoździem do trumny – czytamy dalej - okazał się rzecznik partii Adam Hofman. Zamiast choć na kilka tygodni odsunąć się od kamer i mikrofonów, lgnął do nich jeszcze mocniej. Chciał pomóc, może zrehabilitować się w oczach prezesa, ale ostatecznie zaszkodził.

W dalszej części artykułu mamy oskarżenia o znacznie cięższej wadze. Jak pisze "Nasz Dziennik" - "PiS i lider partii, po raz wtóry od kilku lat trwonią kapitał polityczny, z takim trudem przecież budowany".

I uderza ciętym językiem w prezesa Kaczyńskiego: "Tak było po żałobie narodowej i wyborach prezydenckich w 2010 r., w ostatnim tygodniu kampanii parlamentarnej roku 2011. A także rok temu, gdy mało rozsądne reakcje lidera największej partii opozycyjnej na rewelacje o trotylu we wraku tupolewa, najpierw ułatwiły rozprawienie się z problemem samemu Donaldowi Tuskowi, a w konsekwencji zbiły rosnące słupki poparcia dla PiS o kilkanaście procent".

Trzecim gwoździem do trumny PiS, stał się ekspert zespołu Macierewicza, prof. Jacek Rońda. Wydał on oświadczenie – ku zaskoczeniu kolegów naukowców z zespołu - prof. Wiesława Biniendy i dr. Kazimierza Nowaczyka, że co innego mówi w TVP1 z redaktorem Kraśko, a co innego w TV Trwam. Przyznaje, że blefował i "zagrał z panem Kraśko".

Po emisji filmu kwietniowego w TVP1, na temat katastrofy smoleńskiej, w studio telewizyjnym na pytania Piotra Kraśki, odpowiadał m.in. prof. Jacek Rońda. Twierdził, że samolot Tu-154M nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. Opierał swoją wiedzę, według mediów, na tajemniczym dokumencie z Rosji, który kupił na rynku, bo ma swoje dojścia. W środę, 16 października, prof. Jacek Rońda całkiem co innego mówił widzom toruńskiej TV Trwam. Przekonywał, że prowadził swoistą grę, z panem redaktorem Kraśko.

Wreszcie słynny profesor z NASA przyznał: - Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Byli gdzieś na wysokości pomiędzy 50 a 60 metrów. Ja w wywiadzie z panem Kraśko trochę zagrałem. Z różnych względów. Ponieważ pan Kraśko grał ze mną, no to tak jak w kartach się gra w niektórym układzie... Z panem nie będę grał w karty, w związku z tym powiem, że oni zeszli poniżej 100 metrów.

Zamieszanie w szeregach PiS, po oświadczeniu prof. Rońdy powstało wielkie, na miarę epoki smoleńskiej. Bo jakże można było trzy lata grać trumnami i śmiercią prezydenta brata bliźniaka, dla tak nikczemnej prawdy, jaką jest perfidne kłamstwo. Coś musieli czuć smrodliwego w tej sprawie Internauci. Ekspert od katastrof Antoni Macierewicz, który po rozbiciu się samolotu w Smoleńsku, wsiadł natychmiast do pociągu byle jakiego i wiał ile sił w nogach i powierza w płucach, do Polski, dziś niezauważony w mediach powiada, że sprawę Internautów skierował do prokuratury.

W czasie, gdy jego eksperci rozprawiali kolejny już raz na temat zamachu i wybuchów w samolocie, Internauci chcieli rozmawiać z profesorami przez Skypa. Dziś Macierewicz domaga się od prokuratury "ścigania skype'owych zakłócaczy". Bo rzekomo zakłócali prezentację programu ekspertów dzwonieniem do nich. Nazwał to atakiem Internautów na zespół smoleński. Poseł PiS Antoni Macierewicz powiedział dziś, że skierował do Prokuratora Generalnego zawiadomienie, o popełnieniu przestępstwa.

I tak kolebie się sprawa tragedii smoleńskiej - od "popełnienia przestępstwa" podczas referendum w stolicy, do "popełnienia przestępstwa" poprzez zespół Macieja Laska i Internautów – aż w końcu zaplątali się ludzie Jarosława Kaczyńskiego i on sam, w sieci zarzucone na wrogów religii smoleńskiej i ich niecne działania, idące w kierunku zamachu. To nic, że uczelnie odcięły się od ekspertów Macierewicza, podkreślając: "To ich prywatne opinie". Nie szkodzi, że eksperci Macierewicza skompromitowali się w prokuraturze. On nie rozstaje się z absurdem twierdzenia o zamachu, wybuchu i mgle – on lepiej wszystko wie.

Dziś w godzinach wieczornych, odbyło się w trybie pilnym, spotkanie ścisłego kierownictwa PiS. Zwołał je Jarosław Kaczyński po tym, jak otrzymał notatkę od prof. Piotra Glińskiego. Na spotkaniu, trwającym półtorej godziny, oceniono kampanię przed referendum w Warszawie.

Socjolog Piotr Gliński, który współpracuje z PiS, zdradził mediom, że napisał do prezesa i władz partii notatkę, w której krytycznie ocenia kampanię referendalną, w tym szczególnie udział w niej rzecznika, Adama Hofmana. Można przyjąć, że dziś prezes Kaczyński dostał podwójnego łupnia – od o. Rydzyka i profesora Piotra Glińskiego. Był to bardzo zły dzień w jego życiu. Może też źle wróżyć dalszej jego przyszłości.

Stanisław Cybruch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto