Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasze polskie piekiełko

Ireneusz Mosiczuk
Ireneusz Mosiczuk
Przeżyliśmy komunę, przyszło nam żyć w demokracji. Czy na pewno w każdym domu panuje radość i zadowolenie? Czy uśmiech, w tamtych ciężkich czasach, widoczny na twarzach jest dzisiaj takim samym?

Życie jak w strumieniu, woda umyka, czas w miejscu nie stoi. Przyszło mi żyć w ciekawych czasach, czego moja babcia, serdecznie mi życzyła, a mnie one tylko cała sferę frustracji itp. doznań serwują.

Urodziłem się w "słusznych czasach" - określenie pewnie dla niewielu zrozumiałe. Pamiętam ruiny we Wrocławiu. Pamiętam quasi-pomniki ostatniej wojny. Ruiny zburzonego domu z umieszczoną na nim tekturową atrapą bomby na placu Słowiańskim. Sklep, potocznie nazywany „U Żyda”, na Jedności Narodowej, gdzie kupowało się Wranglery i inne modne spodnie. Obok sławetnego Pewexu, dającego „radość” za bony i dolary, zamieniane na dobra z tzw. Zachodu.

Restauracje na KDM, gdzie kwitło wieczorowe życie z dansingami i obowiązkowym śledzikiem do setki. Z towarzystwem Pań do wyboru i koloru z pełną wprawą pustoszących portfele.

Tramwaje, które jeździły przez Rynek i w których paliło się papierosy i „wsiadało” ,obowiązkowo w trakcie jazdy, pomiędzy przystankami.

Pamiętam również premierę „Krzyżaków” w kinie Śląsk, a dzisiaj przebudowywanej operetce - zresztą na przedwojenny styl i nazwą „Capitol”. Dwa wbite, w centralnym miejscu sceny, miecze i panorama, widowisko panoramiczne. Szok i niezapomniane wrażenia widzów.

Pamiętam wczasy należne rodzinie w zakładzie pracy ojca i matki. Kolonie i paczki mikołajowe. Nie było mowy, aby dziecko nie mogło pojechać na kolonie, a rodzina raz na dwa lata na wczasy. Potem z powodu wejścia wyżu demograficznego zmodyfikowano ofertę o wczasy pod gruszą - wybierasz sam, jedziesz sam, my Ci refundujemy.

Nigdy nie zapomnę obowiązkowych wizyt u szkolnej pielęgniarki i stomatologa. Nogą, jak w przysłowiowym wrzecionie, napędzany aparat do borowania zębów. Nie było zmiłuj się. Każdy obowiązkowo przechodził te katusze. Może dlatego do dzisiaj nie mam sztucznej szczęki ani implantów.

W szkole nie było jedynek i szóstek. Były stopnie adekwatne do wiedzy i umiejętności. Nie bez znaczenia wiedzieliśmy, w przeciwieństwie do innych nacji, więcej i dogłębniej. Nie wolno nam było korzystać przy sprawdzaniu wiedzy z encyklopedii, tabliczek mnożenia, kalkulatorów. Kalkulatorami posługiwali się naukowcy. W tamtych czasach byliśmy wprawdzie potęgą w tej dziedzinie sławna Odra nie tylko w demoludach robiła furorę, ale powszechne użycie było marzeniem „ściętej głowy”.

Jak dziś pamiętam wieczory, kiedy moja mama naliczała należne wynagrodzenia pracownikom przy pomocy liczydła lub "kręciołka" - polski patent, o którym mało kto wie. Szeroko wykorzystywany w księgowości i handlu.

Do dzisiaj wspominam żniwa, wykopki itp. uczniowskie atrakcje. Zarówno wakacyjne, jak i szkolne. Na jednych z nich zacząłem zresztą zakończony później ślubem romans z moją przyszłą żoną. Byłem wtedy szanowanym nauczycielem. Uśmiechnąłem się przy tym zdaniu, bo jakże to dalekie od dzisiejszych stosunków i hierarchii.

I tak można by jeszcze wiele, pewnie, że z subiektywnymi odczuciami. Zawsze jednak z dozą miłych wspomnień i doświadczeń. Pomimo systemu, pomimo wielu niedogodności i niegodziwości.

Czy nie zasługujemy na takie wspomnienia o dzisiejszych czasach? Przepychanki, bezpardonowa walka - zawsze z wątpliwością o co i w czyim imieniu - budzą w różny sposób wyrażany sprzeciw. W imię kogo i czego? Z tymi wątpliwościami warto się dzielić. Warto je rozwiewać.

Patrząc daleko w przyszłość, zastanawiam się, co będą wspominali świadkowie przełomu wieku. Dla mnie jest to szary bezbarwny obraz walki i braku wzajemnego szacunku.

Wyzywania i opowiadania zasłyszanych bzdur. Śmieszą mnie autorytatywne wypowiedzi młodych ludzi, którzy w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych nawet nie byli planowani przez rodziców. Ale ile bezdyskusyjnych prawd mają do powiedzenia. Prawd dalekich od obiektywizmu. Prawd pochodzących z jednego źródła.

Kiedyś, tutaj na w24 napisałem, że każdy z lewa i prawa jest patriotą. Każdy chce dobra dla kraju i obywateli. Różnią się tylko metodą dochodzenia do celu i sposobem realizacji zadań.

Prawdą jest, że politycy sami są winni takiej ogólnonarodowej degrengoladzie. Sami nie potrafią merytorycznie dyskutować, spierać się na argumenty. Przekrzykiwania, wzajemne obrażania, wprowadzanie w błąd słuchacza to domena większości „turów” politycznego parkietu.

A widz, zwłaszcza niedojrzały, wyciąga wnioski. Jakie? To widać i słychać. Nie przeszkadza mi Kaczyński, nie jest złodziejem Tusk, a Komorowski nie jest grafomanem. Każdy z nich ma godną do pozazdroszczenia biografię. Problem jednak w tym, abyśmy ich oceniali całościowo, a nie za pojedyncze gesty.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto