Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NHL: Boston wraca do gry

Paweł Kaleski
Paweł Kaleski
Logo NHL
Logo NHL Paweł Kaleski
Gracze Boston Bruins po zwycięstwie 4:0 u siebie nad Vancouver Canucks wyrównali stan finałowej rywalizacji o Puchar Stanleya na 2 - 2. Rich Peverley zdobył dla zwycięzców dwa gole, zaś bramkarz Tim Thomas obronił wszystkie 38 strzałów.

W drugim spotkaniu przed własną publicznością Boston ponownie pokonał Vancouver Canucks, dzięki czemu wyrównał stan finałowej rywalizacji na 2 – 2. Znakomite spotkanie rozegrali strzelec dwóch bramek Rich Peverley i bramkarz Tim Thomas. Zwycięstwo 4:0 było w największej mierze ich zasługą.

Po rozgromieniu „Orek” w meczu nr trzy 8:1, kibice bostońskich „Niedźwiadków” liczyli, że i w kolejnym spotkaniu ich pupile odniosą sukces. I nie przeliczyli się, bowiem najwyraźniej podopieczni Alaina Vigneault jeszcze nie doszli do siebie po pogromie w trzeciej batalii. Raz jeszcze na wysokości zadania stanął Tim Thomas, który tym razem zastopował wszystkie strzały rywali i pierwszy raz w finałowej rywalizacji zachował czyste konto. Jego vis a vis Roberto Luongo zdecydowanie nie radzi sobie z bostońskim klimatem. Po przepuszczeniu ośmiu bramek w poniedziałek, tym razem skapitulował czterokrotnie i po przepuszczeniu ostatniego trafienia jego miejsce w bramce zajął Corey Schneider, który do końca meczu nie dał się ani razu pokonać.

Strzelecki festiwal ekipy Bruins tym razem rozpoczął w 12. minucie spotkania Rich Peverley, kierując krążek do siatki po akcji Zdeno Chary i Davida Krejciego. W drugiej tercji w ciągu 120 sekund padły kolejne bramki dla gospodarzy. Ich autorami byli Michael Ryder i Brad Marchand.

Gracze Vancouver razili nieporadnością w ataku i niefrasobliwością w obronie. Najlepszym przykładem na to są tracone przez nich bramki. Zwłaszcza 3 i 4. Przy trzeciej, strzelonej przez Brada Marchanda dwóch obrońców Canucks nie potrafiło opanować krążka tuż pod własną bramką, zaś przy ostatnim trafieniu w meczu (Rich Peverley w 44. minucie), Roberto Luongo tak niefortunnie wybijał gumę po wstrzeleniu jej przez Milana Lucica, że ta trafiła w nadjeżdżającego R. Peverley i po odbiciu się od gracza „Niedźwiadków”, wpadła do siatki. Do tego należy dodać masę strat we własnej tercji i w tercji neutralnej przy wyprowadzaniu krążka z defensywy do ataku.

Kolejnym aspektem In minus w wykonaniu gości było indywidualne krycie napastników miejscowej drużyny. Okoliczności w jakich padła pierwsza bramka w meczu, oraz trzecia, a także ośmieszenie defensorów Vancouver przez Milana Lucica przy czwartym trafieniu muszą spowodować duży ból głowy trenera „Orek” przed kolejnymi spotkaniami. Zadania swojemu szefowi nie ułatwia także Roberto Luongo, który po raz kolejny w tegorocznych rozgrywkach notuje serię fatalnych interwencji. Jednak Alain Vigneault już zapowiedział, że obsada bramki w meczu nr 5 pozostanie bez zmian.

Tym czasem dużo powodów do optymizmu ma Claud Julien. Jego drużyna po dwóch wyjazdowych porażkach minimalną różnicą bramek, w spotkaniach przed własną publicznością złapała właściwy rytm i zupełnie zdominowała swoich rywali. Świetne zawody rozgrywają Milan Lucic, David Krejci, Brad Marchand, czy Patrice Bergeron. Jednak na gwiazdę nr 1 wyrasta goalkeeper „Niedźwiadków” Tim Thomas, który z meczu na mecz radzi sobie co raz lepiej, co na pewno dodaje jeszcze więcej pewności jego partnerom z pola.

Piąte spotkanie finałowe zostanie rozegrane w Vancouver z piątku na sobotę polskiego czasu.

Boston – Vancouver 4:0 (2 – 2)
Bos: R.Peverley 2, M.Ryder, B.Marchand

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto