Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NHL: "Gwiazdy" świecą wysoko w Nowym Jorku

Paweł Kaleski
Paweł Kaleski
Po emocjonującym spotkaniu Dallas Stars pokonali w Madison Square Garden tamtejszych New York Rangers. Mimo fatalnego początku meczu Anaheim Ducks ostatecznie lepsi od "Królów" z Los Angeles.

Ponad 18 tysięcy widzów w Madison Square Garden obejrzało bardzo ciekawy i zacięty pojedynek pomiędzy miejscowymi New York Rangers, a Dallas Stars. O jedno trafienie lepsi okazali się przyjezdni. Tym samym odnieśli swoje 12 zwycięstwo w sezonie. Dla Rangers było to 11 przegrane spotkanie, w tym czwarte na własnej tafli. W drużynie „Gwiazd” na szczególne wyróżnienie zasługuje bramkarz Mike Smith, który wprawdzie przepuścił dwa strzały nowojorczyków ale, aż 39 razy interweniował skutecznie.

Pierwsze starcie to bardzo aktywna gra miejscowych. Na ich 12 uderzeń Stars zdołali odpowiedzieć 6 razy. W siódmej minucie gospodarze wyszli na prowadzenie. Brandon Dubinsky podał do Jaromira Jagra i ten czeski weteran lodowisk NHL strzelił pierwszą bramkę w meczu. Wydawało się, że Rangers cały czas kontrolują grę, zwłaszcza poprzez liczne strzały na bramkę gości, ale w samej końcówce przytrafiła im się chwila nieuwagi, którą skutecznie wykorzystali przyjezdni. Na 50 sekund przed syreną kończącą pierwszą tercję Stephena Robidas obsłużył Jussi Jokinena i ten ładnym uderzeniem pokonał Henrika Lundqvista.

W drugiej odsłonie przewaga gospodarzy stała się jeszcze bardziej widoczna. Bilans strzałów nie pozostawia wątpliwości, co do tego, która drużyna częściej atakowała (17-3 ! dla Nowego Jorku). Dzięki żwawemu początkowi Rangers już na samym początku tej części gry ponownie wyszli na prowadzenie. W 22. minucie Scott Gomez zagrał do Seana Afery, ten przedłużył podanie do Brendana Shanahana i Mike Smith skapitulował po raz drugi. Po kolejnych dziesięciu minutach Stars niespodziewanie wyrównali. Stało się to gdy Nowy Jork grał w osłabieniu po odesłaniu na ławkę kar Jasona Strudwicka. Krążek znakomicie rozegrali między sobą Mike Modano i Siergiej Zubow, zaś gola zdobył Loui Ericsson (było to jego pierwsze trafienie w tym sezonie). Mimo przygniatającej przewagi gospodarze nie zdobyli gola w tej tercji. Kibice miejscowych liczyli na to, że gracze Rangers zapewnią sobie zwycięstwo w ostatniej tercji.

Jednak ostatnia część meczu niemile zaskoczyła fanów Nowego Jorku. Najpierw w 45 minucie „Gwiazdy” wyszły po raz pierwszy na prowadzenie w tym meczu. Raz jeszcze skutecznie Dallas zaatakowało w przewadze (karę odbywał Paul mara za nieprzepisowe przytrzymywanie). Mike Ribeiro zagrał do Brendana Morrow’a i po strzale tego drugiego sędziowie zgodnie wskazali na środek tafli. Także i w tej tercji Rangers mieli więcej oddanych strzałów (12-9), ale i tym razem nie wiele z tego wynikło. Mimo ambitnej postawy nowojorczyków, Stars utrzymali prowadzenie do końca spotkania. Dla Dallas zapewne jest to dobry prognostyk, przed poniedziałkowym meczem z... New York Islanders.

W tabeli Atlantic Division New York Rangers jest drugi z dorobkiem 28 punktów, zaś Dallas Stars zajmują pierwszą pozycję w Grupie Pacyfiku z tą samą ilością punktów.

Po meczu rozczarowania nie krył Jaromir Jagr. W wypowiedzi dla portalu Yahoo! Stwierdził: - myślałem, że graliśmy dość dobrze. Mieliśmy mnóstwo szans na zdobycie bramek, ale ich nie wykorzystaliśmy. Do tego popełniliśmy kilka błędów i oni zamienili je na gole.

Kapitan przyjezdnych Brenden Morrow tak powiedział o postawie swojego zespołu: „Od początku roku mieliśmy duże oczekiwania i staraliśmy się je podtrzymywać. Nie wiem czy to zbieg okoliczności, czy nie, ale wzięliśmy to sobie do serca i na razie dzieje się tak jak chcieliśmy”.

Kaczory” lepsze od Kings

Mimo fatalnego początku spotkania ostatecznie Anaheim Ducks pokonali Los Angeles Kings 3:2. Ponad 17 tysięcy fanów hokeja w Honda Center oklaskiwało szczególnie Ryana Getzlafa, który to strzelił dla gospodarzy dwa gole, czym wydatnie przyczynił się do ich zwycięstwa. Dzięki zwycięstwu „Kaczory” ciągle walczą z San Jose i Dallas o prym w Dywizji Pacyfiku. Los Angeles natomiast będą musieli w dalszej części sezonu mocno wziąć się za poprawę swoich rezultatów, bowiem obecna forma absolutnie nie daje im szans na awans do rozgrywek poza sezonowych.

Pierwsza tercja wprawiła w osłupienie kibiców Anaheim. Ich pupile nie tylko oddali inicjatywę przyjezdnym (12-9 w strzałach dla „Królów”), ale także stracili dwa gole nie strzelając ani jednego. Najpierw w 13 minucie meczu Mike Cammalleri podał do Kyla Caldera i ten pokonał Jeana- Sebastiana Giguere’a. Kiedy wszyscy już myśleli o przerwie goście jeszcze raz skutecznie zaatakowali. Tym razem akcję rozegrali Lubomir Visnowsky i Rob Blake, a na 2:0 podwyższył Dustin Brown. Była to ostatnia minuta pierwszej tercji. Gospodarze grali w osłabieniu po karze dla Georgea Parrosa.

Drugie starcie przyniosło odmienioną postawę Ducks. Szybko osiągnęli przewagę. W sumie oddali 15 strzałów, zaś Los Angeles odpowiedzieli ośmiokrotnie. Także długo kibice nie musieli czekać na pierwszą bramkę miejscowych. W 24. minucie Mathieu Schneider i Francois Beauchemin rozmontowali obronę Kings, a na listę strzelców wpisał się Ryan Getzlaf. Mimo ogromnej przewagi Ducks nie zdobyli już więcej goli w tym starciu.

Trzecia tercja to także lepsza gra Anaheim (strzały 8-5). Ku uciesze swoich fanów „Kaczory” wreszcie zagrały naprawdę skutecznie. W 49. minucie gry Todd Bertuzzi wyłożył „gumę” do Ryana Getzlafa i ten raz jeszcze tego wieczoru pokonał stojącego w bramce przyjezdnych Jasona Labarbera.
Na 180 sekund przed końcem meczu gospodarze przeprowadzili jak się później okazało decydującą akcję spotkania. Andy McDonald zagrał do Todda Bertuzzi’ego. Kanadyjski gracz raz jeszcze znakomicie obsłużył swojego partnera z ataku. Tym razem był to Chris Kunitz. Po strzale tego ostatniego na trybunach zerwał się szał radości. W końcówce goście próbowali jeszcze manewru z wycofaniem goalkeepera, ale nie przyniosło to powodzenia. Ducks raz jeszcze pokazali siłę w tym sezonie.

Po spotkaniu strzelec dwóch goli dla gospodarzy Ryan Getzlaf w wywiadzie dla sieci ESPN stwierdził: - w tej chwili wszyscy myślą o mnie, ale jest to zasługą moich partnerów z zespołu, którzy grali na mnie.

Swojej radości nie krył także zdobywca zwycięskiej bramki Chris Kunitz: - to wspaniałe uczucie zdobyć jednego gola, ale dającego zwycięstwo.

Zawodnik Los Angeles Kings w tym widział przyczyny porażki swojej ekipy: - oddaliśmy kilka strzałów, a trzeba to było robić znacznie częściej. Im bardziej upływał czas nasi rywale wykonywali lepszą robotę.

Po tym meczu Anaheim Ducks plasują się na drugim miejscu w Pacific Division z 26 „oczkami”, zaś Los Angeles Kings z dorobkiem 19 punktów zamykają tą tabelę.

Wyniki i strzelcy bramek 25 listopada (niedziela) 2007:

NY Rangers – Dallas 2:3
NYR: J.Jagr, B.Shanahan
Dal: J.Jokinen, L.Eriksson, B.Morrow

St.Louis – Calgary 3:0
SLB: J.Mayers, B.Boyes

Anaheim – Los Angeles 3:2
Ana: R.Getzlaf 2, C.Kunitz
LAK: K.Calder, D.Brown

Vancouver – Chicago 2:0
Van: B.Morrison, D.Sedin

Mecze zaplanowane na 26 listopada (poniedziałek) 2007:

NY Islanders – Dallas
Philadelphia – Boston
Washington – Buffalo
Edmonton – Columbus

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto