Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NHL: Sensacyjne zwycięstwo Capitals w Filadelfii

Paweł Kaleski
Paweł Kaleski
Do dużej sensacji doszło w Wachovia Center, gdzie faworyzowani Philadelphia Flyers ulegli po dogrywce najsłabszej drużynie NHL jaką obecnie jest Washington Capitals. Swoją dobrą grę w ostatnich występach potwierdzili także Buffalo Sabres.

Ogromne negatywne zaskoczenie przeżyli fani zespołu Philadelphia Flyers, którzy przybyli do Wachovia Center na spotkanie ich ulubieńców z najsłabszą drużyną w lidze, jaką jest Washington Capitals. Niemal 20 tysięcy ludzi przecierało oczy ze zdumienia, kiedy niemal przez cały mecz „Lotnicy” musieli odrabiać straty do rywali, by ostatecznie przegrać w dogrywce. Zwycięstwo to dla gości oznaczało przerwanie fatalnej serii pięciu kolejnych porażek. Po rewelacyjnym początku sezonu i trzech zwycięstwach z rzędu, po dwóch miesiącach rozgrywek „Stołeczni” mają na koncie raptem siedem zwycięsko zakończonych dla siebie batalii. Ponadto aż piętnastokrotnie schodzili z tafli pokonani.

Dla fanów „Lotników” ta porażka jest tym boleśniejsza, że ich ulubieńcy w poprzednim meczu pokonali 6:3 zespół Carolina Hurricanes. Czy po dobrym początku sezonu, teraz kibice Flyers będą się musieli pogodzić z grą w kratkę swojego ulubionego zespołu?

Pierwsza tercja pokazała, że podopieczni trenera Bruce’a Boudreau (od czwartku zmienił Glena Hanlona) będą za wszelką cenę próbowali przerwać swoją czarną serię. Byli stroną aktywniejszą w ataku od gospodarzy (strzały 8-6 dla „Stołecznych”). Także umiejętnie radzili sobie w defensywie, gdzie nie bali się ostrych starć z miejscowymi. Często za cenę wykluczenia (czterokrotnie sędziowie karali w tej tercji graczy Washington odesłaniem na ławkę kar. W przypadku „Lotników” były to 3 kary). Co jednak najważniejsze, goście wygrali pierwsze starcie w tym meczu. W trzeciej minucie meczu Capitals grali z przewagą jednego gracza (kara dla Scotta Hartnell’a) i skutecznie to wykorzystali. Tom Poti podał do Nicklasa Backstroma, a ten wystawił „gumę” do Mike’a Greena. Napastnik gości pociągnął z nadgarstka i krążek zatrzepotał w siatce bramki Martina Birona.

Początek drugiej tercji nie przyniósł wielkich zmian w przebiegu spotkania ze strony Flyers. Washington nie tylko utrzymał swoją przewagę, ale nawet jeszcze bardziej zdominował wydarzenia na tafli. Bilans strzałów 14-8 dla „Stołecznych” nie pozostawia złudzeń co do tego, kto rozdawał karty w tej tercji. Także i w tym starciu goście byli czterokrotnie odsyłani na ławkę kar, co w jakimś sensie potwierdza ich determinację w osiągnięciu zwycięstwa. Oprócz tego Washington grał ciągle skutecznie w ataku. W 24. minucie meczu było już 2:0 dla przyjezdnych. Wiktor Kozłow zagrał do Chrisa Clark’a, a ten huknął z klepki i Martin Biron był ponownie bez szans. Po kwadransie gry w tej części gry kolejną akcję zainicjował Nicklas Backstrom. Zagrał krążek do Toma Poti’ego, który z kolei wystawił do Donalda Brasheara. Po uderzeniu tego ostatniego za bramką goalkeepera gospodarzy zapaliła się lampka obwieszczająca zdobycie gola. 3:0 dla Capitals i pełna konsternacja na trybunach.

Jednak taki zimny prysznic pobudził wreszcie miejscowych graczy. W kilkadziesiąt sekund później zdobyli oni swoją pierwszą bramkę. Joeffrey Lupul obsłużył Daniela Briere i Olaf Kolzig wyciągał krążek z siatki. Po upływie kolejnych 120 sekund R. J. Umberger posłał w bój Jeffa Cartera i po jego uderzeniu arbitrzy wskazali na środek lodowiska. Było już tylko 3:2 dla Capitals i nastroje na trybunach zaczęły się poprawiać.

W trzecim starciu także więcej strzałów oddali przyjezdni (12-10), ale gospodarze wreszcie zagrali uważnie w obronie. Dopingowani przez swoich kibiców uparcie dążyli do wyrównania. Swój cel osiągnęli w 56. minucie spotkania. Lasse Kukkonen posłał krążek do R. J. Umbergera, a ten wyłożył go do Mike’a Richardsa. Po chwili napastnik Flyers utonął w objęciach partnerów z drużyny. Mimo jeszcze kilku okazji Philadelphia nie zdołała rozstrzygnąć meczu na swoją korzyść w regulaminowym czasie gry.

W dogrywce oba zespoły oddały po jednym strzale, ale uderzenie Capitals było skuteczne. W 2. minucie tej części spotkania Alexander Owieczkin podał do Nicklasa Backstroma i ten zapewnił przyjezdnym zwycięstwo. Było szczególnie ważne trafienie dla tego gracza, bowiem tego dnia obchodził swoje dwudzieste urodziny.

Po swoim debiucie w roli szkoleniowca Capitals 52-letni Bruce Boudreau powiedział: ”Myślałem dużo o moich graczach i próbowałem przekonać ich do pozytywnego myślenia o własnej grze. Zagrali tak dobry mecz, że nic nie mogło sprawić, iż koniec nie był by dla nas szczęśliwy”.

Z kolei gracz gospodarzy Scott Hartnell powiedział: "Nie wiem czy to świąteczny indyk, czy coś innego sprawiło, że nie zagraliśmy dzisiaj tak jak chcieliśmy. Po pierwszej tercji trener trochę na nas wrzeszczał, żebyśmy się obudzili.

Inne wytłumaczenie świetnej postawy „Stołecznych” znalazł gwiazdor Philadelphii Daniel Briere. W wypowiedzi dla ESPN stwierdził: ”Zawsze kiedy stawiasz czoła zespołowi, który właśnie zmienił trenera, jego zawodnicy oczywiście starają się udowodnić, że potrafią dobrze grać. Oni chcieli po prostu pokazać, że potrafią wykonywać swoją robotę w takich sytuacjach. Wszyscy mieli troszeczkę więcej sił w nogach i to było widać przez pierwszą część spotkania”.

W tabeli Atlantic Division „Lotnicy” są na drugim miejscu z 26 punktami, zaś Washington Capitals zamyka tabelę Southeast Division z 15 pkt.

Ostre „Szable”

Znakomicie prezentują się w ostatnich dniach gracze Buffalo Sabres. Po niespodziewanym pokonaniu Ottawa Senators, teraz uporali się z inną kanadyjską drużyną. We własnej hali odprawili z kwitkiem zespół Montreal Canadiens. To już trzecie kolejne zwycięstwo popularnych „Szabel”, w tym drugie nad Canadiens. Dla obu drużyn była to już czwarta potyczka między sobą. Bilans tych spotkań to 2-2. Blisko 19 tysięcy widzów opuszczało HSBC Arena z nadzieją, że Buffalo podtrzyma zwycięską passę jak najdłużej.

W pierwszej tercji więcej strzałów oddali przyjezdni (12-9), ale zabrakło im skuteczności. W tym elemencie gry lepsi okazali się gospodarze. Jedyna bramka w tej tercji padła w 9. minucie, kiedy na ławce kar przebywał gracz Montrealu Tom Kostopoulos. Wtedy to Maxim Afienogenow zagrał do Dereka Roy’a i ten pokonał
Careya Price’a.

Drugie starcie przyniosło przewagę w oddanych uderzeniach gospodarzom (13-10), a na samym początku zdobyli oni swoją drugą bramkę. Po zagrania Briana Campbella trafił Tim Connolly. Chwilę później jednak grający w przewadze (kara dla Alesa Kotalika za podcięcie rywala), Canadiens zdobyli kontaktowego gola. Akcje rozpoczął kapitan Montrealu Saku Koivu, zagrał do Marka Streita. Ten z kolei wyłożył „gumę” do Christophera Higginsa i Ryan Miller musiał wyciągać krążek z siatki. Było to za razem 9. trafienie w tym sezonie napastnika gości.

Początek trzeciej tercji wywołał lekkie poruszenie na trybunach HSBC Center, bowiem ku zaskoczeniu widzów „Kanadyjczycy” wyrównali. Po akcji Andreja Kostsitsyna na listę strzelców wpisał się Tomas Plekanec. To zdarzenie zmobilizowało Sabres do lepszej gry. Na efekty trzeba było jednak czekać do 51. minuty. Wtedy to trafieniem popisał się Tomas Vanek kończąc akcję Jasona Pominville’a i Nathana Paetscha. Goście zabrali się do odrabiania strat w końcówce, ale nie mogli pokonać skutecznie zorganizowanej obrony Buffalo, albo dobrze broniącego w całym spotkaniu Ryana Millera. W ostatnich sekundach coach Montrealu zdecydował się w akcie desperacji wycofać bramkarza, ale manewr ten zakończył się totalnym fiaskiem. Gospodarze przejęli krążek i Daniel Paille ustalił wynik spotkania na 4:2 dla „Szabel”.

Po meczu zawodnik Buffalo Tim Connolly chwalił swój zespół: ”W ostatnich kilku meczach graliśmy naprawdę solidnie, ale przed nami jeszcze długa droga”.

Bramkarz gości Carey Price powiedział: ”Powinniśmy zagrać lepiej. Oni zagrali bardziej rozluźnieni i przez to lepiej operowali krążkiem”.

Oba zespoły są w Northeast Division. Montreal zajmuje drugą lokatę z 27 „oczkami”, Buffalo Sabres jak na razie zamyka tabelę tej grupy z 19 punktami.

Wyniki i strzelcy bramek 23 listopada (piątek) 2007:

Boston – NY Islanders 2:1
Bos: G.Murray, G.Metropolit
NYI: M.Silinger

Philadelphia – Washington 3:4, dogrywka
Phi: D.Briere, J.Carter, M.Richards
Wsh: M.Green, C.Clark, D.Brashear, N.Backstrom

Minnesota – Columbus 0:4
Col: M.Peca, D.Vyborny, D.Fritsche, R.Nash

Anaheim – Phoenix 3:4, dogrywka
Ana: C.Pronger 2, R.Getzlaf
Phx: R.Vrbata 2, P.Mueller

Carolina – Tampa Bay 4:3
Car: E.Staal, R.Whitney, J.Williams, G.Wesley
TBL: P.Ranger, V.Prospal, V.Lecavalier

Buffalo – Montreal 4:2
Buf: D.Roy, T.Connolly, T.Vanek, D.Paille
Mon: C.Higgins, T.Plekanec

Atlanta – New Jersey 0:3
NJD: R.Pelley, P.Martin, J.Pandolfo

Florida – NY Rangers 3:2, karne
Flo: D.Booth, S.Weiss
NYR: C.Drury 2

St.Louis – Vancouver 3:1
SLB: P.Kariya, E.Johnson, M.Rucinsky
Van: R.Kesler

Dallas – Toronto 3:1
Dal: M.Ribeiro, A.Miettinen, J.Halpern
Tor: A.Ponikarowski

Plan gier na 24 listopada (sobota) 2007:

Phoenix – Toronto
Colorado – Calgary
Ottawa – Philadelphia
Montreal – Buffalo
NY Islanders – Boston
Washington – Carolina
Detroit – Columbus
Pittsburgh – Atlanta
Tampa Bay – New Jersey
Nashville- Minnesota
Edmonton – Chicago
San Jose – Los Angeles

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto