Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NHL: Zwycięstwo i przedłużone nadzieje Chicago

Paweł Kaleski
Paweł Kaleski
Za nami noc wielu emocji i bramek na taflach NHL. Chicago Blackhawks zdołali wygrać z Vancouver Canucks, czym przedłużyli swoje nadzieje na awans. Los Angeles Kings zaliczyli kompromitująca wpadkę z San Jose.

Pogrom w Chicago

Wspaniałe hokejowe widowisko obejrzeli kibice Chicago Blackhawks w wykonaniu swoich ulubieńców. Stojący nad przepaścią obrońcy Pucharu Stanleya (w serii do 4 zwycięstw przegrywali 0:3), w czwartym spotkaniu z Vancouver Canucks nie dali najmniejszych szans najlepszej drużynie regular season wygrywając 7:2.

Już początek spotkania pokazał, że tym razem to Chicago będzie nadawało ton wydarzeniom na tafli. Pierwsza tercja wprawdzie zakończyła się wynikiem 1:1, ale bardziej aktywni byli właśnie gracze miejscowej ekipy.

Prawdziwy show rozpoczął się w drugiej odsłonie meczu. W 26. minucie spotkania Chicago nie tylko wyszło na prowadzenie, ale także zdołało je podwyższyć. Trafienia w odstępie kilkunastu sekund zaliczyli Brian Campbell i Duncan Keith. Kiedy pod koniec drugiego starcia padły kolejne dwie bramki dla "Czarnych Jastrzębi" stało się jasne, że tego spotkania nie mogą przegrać.

W trzeciej tercji kolejne dwa trafienia zaliczył dla gospodarzy Patrick Sharp (oba podczas gry jego zespołu w liczebnej przewadze). Swoja skuteczna grą miejscowi odebrali chęć do gry znakomicie spisującemu się do tej pory w całej batalii bramkarzowi Vancouver Roberto Luongo. Po stracie 6. bramki ustąpił on miejsca między słupkami bramki Canucks Cory Schnneiderowi.

Pod koniec spotkania drugą bramkę dla gości zdobył Daniel Sedin i spotkanie zakończyło się zwycięstwem Chicago aż 7:2.

W całej serii to jednak Canucks prowadzą 3:1 i potrzebują już tylko jednej wygranej, aby awansować do kolejnej rundy play off.

"Rekiny" dopadły "Królów"

Niebywałego wyczyny dokonała ekipa Los Angeles Kings w swoim trzecim starciu z San Jose Sharks. Mimo że "Królowie" prowadzili już 4:0, to jednak nie wygrali tego spotkania.

Po zwycięstwie swoich pupili w drugim meczu w San Jose, fani Kings liczyli, że ekipa z Los Angeles zapisze na swoim koncie kolejny sukces. I wszystko od początku spotkania na to wskazywało. Już po trzech minutach gry było 2:0, dla miejscowych, a gracze Sharks wyglądali na absolutnie zdominowanych. Kiedy pod koniec pierwszej tercji i w 45 sekundzie drugiej odsłony padły kolejne dwie bramki dla "Króli" nikt chyba nie maił wątpliwości jak zakończy się to spotkanie. I chyba ta pewność zgubiła gospodarzy tego meczu.

Po końcowej syrenie w drugiej tercji na tablicy wyników widniał rezultat 5:5! I wszyscy przecierali oczy ze zdumienia na taki obrót sprawy. W tym okresie goście oddali 18 strzałów przy ledwie 8 miejscowych, a, że zagrali bardzo skutecznie, to i wynik stał się o wiele korzystniejszy.

O losach spotkania musiała rozstrzygnąć dogrywka. W 4.minucie dodatkowego czasu gry zwycięskie trafienie dla „Rekinów” zaliczył Devin Setoguchi.

Wyniki wtorkowych gier:

Chicago – Vancouver 7:2 (w serii 1:3)
Chi: P.Sharp 2, B.Bickell, B.Campbell, D.Keith, D.Bolland, M.Frolik
Van: S.Salo, D.Sedin

Los Angeles – San Jose 5:6, po dogrywce (w serii 1:2)

Spotkania zaplanowane na środę:

NY Rangers – Washington (1:2)
Tampa Bay- Pittsburgh (1:2)
Buffalo – Philadelphia (1:2)
Nashville – Anaheim (2:1)
Phoenix – Detroit (0:3)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto