Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie byłoby dziury w niebie...

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Robot nakręcany. Prawie jak pewna głowa, pewnego państwa.
Robot nakręcany. Prawie jak pewna głowa, pewnego państwa. Joadwiga Kowalczyk
Ostatnie dni pod hasłem "lecę, bo chcę...” komentowane są przez tak wielu publicystów, że jeden komentarz więcej różnicy nie uczyni.

Nie jestem psychologiem, ale życiowe obserwacje pozwalają mi na dokonanie zgrubnego podziału ludzi na takich, którzy mają cechy przywódcze, oraz takich, którzy są dobrymi wykonawcami poleceń. Ani jedni, ani drudzy nie mogą istnieć wyłącznie jako tacy, życie bowiem jest tak skonstruowane, że ktoś musi wydawać polecenia i rządzić, ktoś inny te polecenia musi wykonywać. Jest to układ normalny i zdrowy.

Problem zaczyna się, jeśli wykonawca zostaje pomyłkowo lub nepotycznie postawiony na miejscu wodza. Tak stało się w naszym kraju i doświadczamy skutków światowej klasy eksperymentu na własnej skórze. Znane bliźniaki objęły w kraju rządy, ale przywódcze zdolności miał tylko jeden. Drugi został od początku wykonawcą poleceń twardszego brata, co zresztą zasygnalizował z satysfakcją na samym początku, prowokując szczególne reperkusje.

Tuż po triumfie mówił bratu: "Panie prezesie, melduję wykonanie zadania". W tym samym materiale czytamy też: "Nawet przywódcy UE, negocjując z Lechem, dzwonili do Jarosława". Nic dziwnego, że traktowany jest jak prezydent PiS, a nie Polski. Budzi dziś największą - po bracie - nieufność wśród polityków".

Jarosław przestał być premierem, ale nie przestał być bratem prezydenta, a również – jego sternikiem, który rządzić chce w dalszym ciągu, a co najważniejsze, przy pomocy brata prezydenta, w rządzeniu przeszkadza ile sił i możliwości.

Aktualnym narzędziem do przeszkadzania stała się Konstytucja, którą prawnicy premiera i niezależni konstytucjonaliści interpretują tak, a prezydenccy – na odwyrtkę; jest to dla prezydenta wystarczającym powodem do odmieniania we wszystkich przypadkach, czasach i trybach zaimka "ja".

Były premier, Włodzimierz Cimoszewicz rzecz tę postrzega raczej jako spór osobowościowy, bo powiada: "Konstytucję mamy od 11 lat, a spory między premierem i prezydentem od roku".

Fakt! Współpraca miedzy premierami a prezydentami układała się poprawnie do czasu, gdy premierem przestał być Jarosław. Dostęp do władzy absolutnej w wykonaniu tandemu został utrudniony, a prezydent – sterowany zarówno przez brata, jak i swych doradców robi wszystko, aby władzę dla brata odzyskać.

W tak zwanym międzyczasie objawił pan prezydent narodowi swoje "nowe oblicze" – faceta uśmiechającego się euforycznie gdzie trzeba i nie trzeba, oraz peregrynującego wśród ludu miast i wsi. Oblicze to i osobowość zdołał – wszystko na to wskazuje – stworzyć i wypracować skutecznie nowy szef kancelarii i stary jego kolega Piotr Kownacki. Z zacukanego i sfrustrowanego każdym publicznym wystąpieniem, zamienił swego pryncypała w lwa salonowego, który na forum międzynarodowym protekcjonalnie poklepuje premiera swego kraju po plecach.

Pan Kownacki, zepchnąwszy poza znaczące pozycje starych funkcjonariuszy kancelarii, wykazuje ogromne parcie na szkło, co skutkuje wypowiedziami w imieniu i na temat prezydenta.
"Prezydent bywa i walczący, i skłonny do ugody. Do tej pory był przedstawiany jako ktoś zupełnie inny niż jest, ale to się zmienia. Lech Kaczyński na pewno zyska i na pewno wygra, jeśli ludzie go poznają, i cieszę się że tak zaczyna być...". Albo: "Mam poczucie zażenowania, bo to był zbędny, zastępczy spór. Zgadzam się, dziury w niebie by nie było, gdyby prezydent nie poleciał".

Ta lekko wypowiedziana fraza jest bardzo czytelna: tak prezydent będzie tańczył, jak mu zagram, dziury w niebie nie będzie. I to właśnie wydaje się być naczelnym zadaniem pana Kownackiego; wypełnia je znakomicie, pełniąc dyżur w dni powszednie, podczas gdy święta i wolne dni obstawia Jarosław. Prezentowanie nowego oblicza musi prezydenta kosztować zapewne tak wiele samozaparcia, że w zasadzie należałoby człowiekowi współczuć. Nie można zmienić charakteru i osobowości. Można tylko skutecznie pozować, grac i udawać oraz – podpierać się lekami. Do czasu.

Słynna już scena z red. Olejnik w kuluarach, gdzie "Po programie Olejnik miała wypytywać prezydenta, co miał na myśli, mówiąc, że reprezentuje ona określone interesy" – połajanki i pogróżki na jakie pozwalali sobie dawnymi czasy np. funkcjonariusze pezetpeerowcy szczebla gminnego – pozwala domniemywać, że prezydent po wielu godzinach napięcia przestał panować nad emocjami i... swym nowym obliczem.

Całkiem niepotrzebnie poseł Palikot dopytywał się, czy prezydent był pijany. Na pewno nie był. Był sobą. Mówi rzecznik stacji telewizyjnej Karol Smoląg: "Jesteśmy zbulwersowani, bo naszym zdaniem jest to wydarzenie bez precedensu".

Rzeczywiście; tak samo bez precedensu jest sterowanie prezydentem oraz wszystkie działania kancelarii, które mają pokazać, że premier nie panuje nad sytuacją, rząd nie rządzi, a jedynym błogosławieństwem jakie nas czeka, będzie władza obu Kaczyńskich. Znowu.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto