Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie milkną echa nalotu w północnym Afganistanie

Redakcja
Kanclerz Niemiec, Angela Merkel, musiała podczas wtorkowego wystąpienia przed Bundestagiem stawić czoło ogólnoświatowej krytyce. Cała sprawa związana jest z piątkowym atakiem lotniczym w Afganistanie.

W zeszły piątek żołnierze niemieccy stacjonujący w Afganistanie wezwali na pomoc amerykańskie siły lotnicze. Kanclerz odpierała międzynarodowe zarzuty nawet pomimo tego, że NATO zwróciło uwagę, iż wśród ofiar było bardzo wielu cywilów.

Atak miał miejsce w północnym Afganistanie. Niemiecki dowódca wezwał na pomoc amerykańskie samoloty, by zbombardowały dwie uprowadzone, wypełnione benzyną cysterny. Wszystko to stało w widocznej sprzeczności z nowymi zasadami prowadzenia działań wojennych, które zakładały zmniejszenie ofiar wśród cywilów. Merkel zwróciła się do Bundestagu z prośbą o zbadanie całej sprawy. Zaznaczyła ponadto, że nie pozwoli na żadne przedwczesne sądy o całym wydarzeniu.

NATO ogłosiło, że dowódca sił NATO oraz wojsk amerykańskich w Afganistanie, generał Stanley A. McChrystal wyznaczył Kanadyjczyka, generała C. S. Sullivana, by ten poprowadził oficjalne śledztwo w sprawie. Według oficjeli Sojuszu, musi minąć kilka tygodni, by zostało ono zakończone. Pierwsze rozpoznanie na miejscu tragedii, dokonane przez McChrystala oraz kilku spośród jego wyższych dowódców pozwala wysunuć wniosek, że cywile zginęli lub zostali ranni w wyniku ataku. Liczba ofiar jest wciąż nieznana. Jak donosi Associated Press, Afghan Rights Monitor, organizacja zajmująca się ochroną praw człowieka, na podstawie zeznań mieszkańców wioski szacuje ją na 60-70 zabitych. A.P. zaznacza również, że rzecznik lokalnych władz, Ahmad Samil Yawar, mowi, iż wśród zabitych było pięciu cywilów.

Piątkowa tragedia była swoistym "rozgromieniem" sił NATO, tym bardziej, że stało się to w czasie, gdy nadchodziło wsparcie, by zredukować właśnie liczbę ofiar cywilnych podczas ataków lotniczych. Ukazała także rozbieżności zdań pomiędzy sojusznikami co do sposobu prowadzenia walk w Afganistanie. Dodatkowo wywarła nacisk na kanclerz Niemiec w obliczu zbliżających się wyborów, które odbędą się 27 września.

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Minister Obrony Thomas Raabe starał się przedstawić całą sprawę w niezwykle długiej przemowie jako efekt działania inwigilacji i wywiadu, które to działania doprowadziły niemieckiego dowódcę do wniosku, że uzbrojeni wojownicy Talibów znajdowali się w pobliżu cystern i że mogły one zostać wykorzystane w ataku na niemieckie albo afgańskie pozycje. Raabe stwierdził, że decyzja o zbombardowaniu cystern, które utknęły na piaszczystm brzegu przy brodzie na rzece Kunduz mniej niż sześć kilometrów od niemieckiej bazy wojskowej nastąpiło po rozpoznaniu dokonanym przez bombowiec B-1B a następnie parę myśliwców F-15 oraz na podstawie meldunków wiarygodnego afgańskiego informatora oraz informacji zdobytych przez wywiad.

W związku z wersją zdarzeń prezentowaną przez niemieckie Ministerstwo Obrony, załogi samolotów donosiły, iż zaobserwowały uzbrojonych w karabiny AK-47 oraz granatniki. Dostrzeżono także czterech przywódców Talibów o znanych personaliach, którzy mieli znajdować się w pobliżu samochodów. Raabe podkreśla fakt, że niemiecki dowódca, pułkownik Georg Klein rozkazał, by samochody zrzuciły 226-cio kilogramowe bomby zamiast proponowanych przez pilotów bomb o wadze 900 kilogramów, by zapobiec stratom na obydwu brzegach rzeki. - Jesteśmy odpowiedzialni za tę decyzję i nadal twierdzimy, że atak był potrzebny - dodaje.

Minister Obrony Franz Josef Jung, który znalazł się pod ogniem ostrej krytyki w Niemczech, wbrew swym poniedziałkowym zapewnieniom, że w ataku zginęli tylko powstańcy powiedział niemieckiej telewizji ZDF, że nie może on dłużej wykluczać możliwości, iż wśród ofiar ataku byli cywile. Ciągle jednak upiera się, że "w przeważającej częsci byli to Talibowie".

Zdarzenie w północnym Afganistanie ukazało długo tłamszone napięcia pomiędzy sojusznikami NATO. Na przykład na Stanach Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii wywarło wielkie wrażenie to, że Niemcy wykręcają się od udziału w walce.

Ze swej strony politycy niemieccy wierzą, że ich wysiłek będzie miał znaczny wpływ na wydarzenia, szczególnie w świetle szeroko rozpowszechnionego, powstałego w społeczeństwie niemieckim po II wojnie światowej pacyfizmu oraz wzrasatjącego sprzeciwu opinii publicznej wobec militarnej obecności w Afganistanie, gdzie stacjonuje 4200 żołnierzy niemieckich.
Gdy generał McChrystal odwiedził miejsce ataku w sobotę, zadał pułkownikowi Kleinowi pytanie dlaczego siły Północnego Dowództwa Regionalnego nie pojawiły się szybciej, o czym agencje donosiły w poniedziałek. Generał niedawno zaostrzył zasady przeprowadzania ataków lotniczych, twierdząc, że jeśli w stanie zagrożenia mogą znaleźć się cywile, żołnierze powinni dotrzeć na miejsce zamiast wzywać wsparcie lotnicze.

Niemcy mają liczne ograniczenia dotyczące udziału ich żołnierzy w operacjach bojowych, które w praktyce oznaczają, że mogą oni działać tylko w ciągu ustalonych godzin podczas całego dnia lub brać udział w konwojach. Atak lotniczy miał miejsce we wczesnych godzinach w piątek. Jak mówi Raabe: - Zarzut, że nie jesteśmy niezdolni do walki w bitwach lądowych jest niedorzeczny.

Nie mogło być gorszego terminu dla niemieckich polityków, którzy - jak Angela Merkel - wspierali rozlokowanie żołnierzy. Niedługo bowiem wyborcy udadzą się do urn, by wybrać nowy parlament. Merkel zaznaczyła, że zechce wystąpić we wtorek przed Bundestagiem w związku z coraz bardziej rosnącym znaczeniem całej sprawy, jakie - według jej konserwatywnego ugrupowania - sprawi, że wojna w Afganistanie może stać się głównym problemem kampanii wyborczej.

W kwaterzej głównej NATO niektóre spośród krajów zaangażowanych w walki w południowej częsci Afganistanu wyraziły przekonanie, że pułkowik Klein wezwał bombowce NATO, ale odmówił wysłania żołnierzy na miejsce bombardowania. Tak twierdzi jeden z dyplomatów NATO, który pragnął zachować anonimowość w związku z tym, iż cała sprawa jest niezwykle delikatna.

Admirał Gregory J. Smith, rzecznik obecności USA oraz NATO w Afganistanie mówi, że cała mitrega wynika z tego, że powstańcy mogli jako pierwsi przekazać swą wersję zdarzeń zanim wszystkie fakty zostały poznane a agencje informacyjne zaczęły informować o całej sprawie.

- Mamy nadzieję, że śledztwo dowiedzie, że operacja była przeprowadzona poprawnie - powiedział reporterom w poniedziałek Thomas Raabe. - Podtrzymujemy twierdzenie o militarnej potrzebie i jego słuszności oraz, że śledztwo udowodni słuszność tego, co mamy do powiedzenia na ten temat.

Źródło: www.nytimes.com

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto