Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

(Nie)poważna Ameryka

Michał Górawski
Michał Górawski
Skład delegacji amerykańskiej na obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej jest niewątpliwie ciosem dla polskiej polityki serwilizmu wobec USA. Czy wymusi to zmianę priorytetów naszej dyplomacji?

Czy rzeczywiście oznacza to pogorszenie stosunków z USA? Można powiedzieć, że po roku 1989 administracje kolejnych amerykańskich prezydentów nas rozpieszczały. Tak samo traktowano zresztą pozostałe kraje w regionie. Wynikało to jednak głównie z rozpadu bloku wschodniego, i co za tym idzie, zwycięstwa Ameryki nad ZSRR. Głównym celem było umocowanie tej części Europy w zachodniej sieci sojuszy i niedopuszczenie do odbudowy bloku komunistycznego. Zrealizowanie tych celów w sposób naturalny musiało oznaczać przeniesienie uwagi Ameryki na inne części globu.

Niestety, polskiej dyplomacji po raz kolejny zabrakło umiejętności przewidywania. Zupełnie bezpodstawnie wierzyliśmy, iż jesteśmy wieczystym sojusznikiem USA i że to mocarstwo będzie cały czas poświęcać nam znaczącą uwagę. Wielu w Polsce marzyło o sojuszu podobnym do tego jaki posiada Wielka Brytania, która jest rzeczywiście najważniejszym sprzymierzeńcem Waszyngtonu. Stąd serwilizm wobec Ameryki stał się podstawowym sensem naszego międzynarodowego bytu. Pojechaliśmy na niepotrzebną nikomu poza USA wojnę w Iraku, co pogorszyło nasze relacje z sąsiadami, przetarg na samolot wojskowy wygrała maszyna zza oceanu, zamiast porównywalnej konstrukcji europejskiej. Ponadto LOT wybrał maszyny Boeinga, a nie francuskiego Airbusa. Wreszcie zgodziliśmy się na zainstalowanie tarczy antyrakietowej w zamian za podanie ręki i to w 15 lat po tym, jak nasz kraj opuścił ostatni żołnierz radziecki.

Słowem bardziej cenimy sobie relacje z odległym mocarstwem niż z bliskimi sąsiadami, takimi jak np. Niemcy. Pewni swego sojuszu z Amerykanami śmiało wymachujemy szabelką przed Rosją i kluczowymi państwami UE. Dlatego zmiana kierunku dyplomacji amerykańskiej przez Baracka Obamę wywołuje u nas poczucie pozostawienia na lodzie i uwydatnia skutki błędnej polityki ostatnich lat. Wyrazem tego stał się niedawny list byłych przywódców regionu, pod którym podpisali się między innymi Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa.

Uważam jednak, że zamiast płakać z powodu zmiany kierunków polityki USA powinnyśmy zdobyć się na odrobinę pragmatyzmu i przeanalizować sposób prowadzenia polityki zagranicznej. Przede wszystkim odrzućmy marzenia o stosunkach z USA podobnych do takich, jakie mają Brytyjczycy. Trzeba pamiętać, iż relacje tych państw mają długą tradycję. Choć historia stosunków pomiędzy nimi niejednokrotnie bywała burzliwa, to Brytyjczycy walnie przyczynili się do powstania USA. Mieszkańcy tych krajów mówią jednym językiem i są w zasadzie jednym narodem, dlatego nikt nie może liczyć na zbliżenie z USA do takiego stopnia, jakie ma Zjednoczone Królestwo. Powinnyśmy również porzucić pomysł tarczy antyrakietowej. Oczywiście w imię zasady pacta sunt servanda musimy przestrzegać zawartych porozumień, ale wiele wskazuje na to, iż Amerykanie sami wyprowadzą nas z kłopotliwej sytuacji i zrezygnują z tego projektu, co do którego nie wiadomo nawet czy ostatecznie byłby skuteczny.

Jeśli nie USA, to kto?

Konieczne jest poprawienie relacji z Rosją. Można to osiągnąć poprzez samo zaprzestanie wspomnianego przeze mnie „wymachiwania szabelką”. Przykład Niemiec pokazuje, że wbrew pozorom Moskwie nie brakuje pragmatyzmu i dogadując się z nią możemy wiele zyskać, zwłaszcza, że pozycja tego państwa systematycznie słabnie i w związku z tym rosyjska pewność siebie będzie powoli zanikać. Polepszając relacje z wielkim wschodnim sąsiadem nie możemy zrezygnować z kluczowego, ze względu na nasze położenie geograficzne, partnerstwa z Ukrainą. Wobec braku szans na integrację tego państwa z UE w najbliższych latach powinnyśmy działać na rzecz zbliżenia Ukraińców do struktur europejskich, choćby poprzez Partnerstwo Wschodnie. Pomóc sobie w tym trudnym zadaniu możemy poprzez pogłębianie integracji Unii. Można to osiągnąć zbliżając się do Niemiec i Francji oraz przez wykorzystywanie posiadanego przez nas potencjału do przyjęcia roli nieformalnego lidera w Europie Środkowowschodniej. Słowem należy skupić się na Europie, odrzucając marzenia o „Wielkim Bracie z Zachodu”, który będzie nam spieszył z pomocą, chroniąc nas przed naszymi własnymi błędami. Warto poszukać sojuszników, którzy potraktują Polskę poważnie, a ich zainteresowanie w regionie będzie trwalsze niż dalekiego mocarstwa.

Dużo daje tu do myślenie skład delegacji na uroczystości rocznicowe w Gdańsku. Francja przysłała premiera, przyjechała niemiecka kanclerz i przywódcy wielu europejskich państw. Na Westerplatte próżno było szukać ocieplenia z Rosją, zwłaszcza, że premier Putin sprawiał wrażenie jakby przyjechał uczcić pamięć polsko – niemieckiego ataku na ZSRR, ale nadarzyła się dobra okazja do zademonstrowania związków Polski z Zachodnią Europą, która została wykorzystana.

Najwięcej trudności może jednak sprawić pokonanie naszych własnych narodowych kompleksów, wrosłych w polską mentalność i każących szukać osłony to pod rosyjską uszatką, to pod kowbojskim butem. Odzyskanie wiary we własne siły jest największym wyzwaniem, któremu należy jak najszybciej sprostać.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: (Nie)poważna Ameryka - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto