Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie tylko Lewandowski. Na Wembley zagra Borussia, a nie Polonia Dortmund

Bartłomiej Krawczyk
Bartłomiej Krawczyk
Roger Gorączniak/CC 3.0
Przekaz mass mediów w ostatnich tygodniach jest przerażający. Wynika z niego, że w finale Ligi Mistrzów zagra nie Borussia, lecz Polonia Dortmund. A w zasadzie nie tyle Polonia Dortmund, co Robert Lewandowski, najpewniej w pojedynkę.

"Chcesz pojechać na finał Champions League i zobaczyć w akcji Lewego?"

Mniej więcej tak brzmiąca reklama bombarduje mnie codziennie na antenie pewnego radia. Telewizyjni eksperci prześcigają się w tworzeniu scenariuszy, w których to Robert Lewandowski wygrywa dla Borussii najważniejsze klubowe trofeum w Europie. Kolejne portale sportowe przytaczają statystki Roberta i CR7, a cała rzesza ludzi naiwnie wierzy, że Polak może zdobyć w tym roku Złotą Piłkę.

Można odnieść wrażenie, że w kraju zapanowała Lewomania, która powoli przekracza kolejne granica, dotychczas zarezerwowane dla Adama Małysza czy Roberta Kubicy. Tyle tylko, że w przypadku wymienionych gentlemanów mówimy o sportach bądź co bądź indywidualnych, w których cały splendor spływa tylko na nich. Tymczasem naród liczący sobie blisko 40 milionów piłkarskich ekspertów zapomniał o podstawowej cesze futbolu. To gra zespołowa. Meczu nie wygra sam Lewandowski, Messi, Bale czy inny Ronaldo. Owszem, mogą odegrać ważną rolę, ale za 10 lat w statystykach zapisane będzie, że trofeum zdobyła drużyna, a nie pojedynczy (choćby nie wiadomo jak genialny) gracz.

Ale zostawmy już ten podstawowy fakt. Rozumiem, w dobrym klubie gra polski piłkarz i (o dziwo!) nie jest on tam tylko od noszenia sprzętu po treningach. Wróć. Przypomnę tylko, że w Borussii gra trójka zawodników z ziemi polskiej. Trzech, nie jeden. Dlaczego więc tylko jeden z nich jest kreowany na najważniejszego z nich? Czy Borussia nie może żyć bez Lewandowskiego? Cóż, działacze z Westfalenstadion nie zdają się walczyć o niego do krwi ostatniej kropli z żył. Ich nastawienie jest całkiem słuszne. Gole polskiego napastnika na nic by się nie zdały, gdyby nie znakomita postawa Łukasza Piszczka, który pozbawił Cristiano Ronaldo chęci do gry w piłkę. Co z tego, że Lewandowski czekałby na podanie, gdyby Kuba Błaszczykowski nie napędzał kolejnych akcji drużyny z Zagłębia Ruhry? Nie ma najmniejszych przesłanek, by stawiać Lewandowskiego ponad Piszczkiem i Błaszczykowskim.

Poza tym, w Polsce panuje mit, że bez naszych zawodników klub z Dortmundu znaczyłby mniej więcej tyle co jakieś Hoffenheim czy inny Freiburg. Oczywiście, dobra postawa Polaków jest bardzo ważna dla BVB, ale wstrzymałbym się ze stwierdzeniem, że to oni są zbawicielami Borussii. Podobnie jak nie rozumiem zachwytów nad Mario Gotze. Jak dla mnie ten zawodnik w ostatnim czasie nie wygrał dla klubu żadnego ważnego meczu, nie popisał się żadnym spektakularnym dryblingiem, pokazał natomiast, że potrafi wypiąć się na macierzysty klub. Moim zdaniem kluczowym zawodnikiem dla gry ofensywnej BVB jest Marco Reus. Przyjrzeliście się, jak ten chłopak gra? To jest jakiś zupełnie inny poziom! Kapitalnie uderza z rzutów wolnych, dysponuje nienaganną techniką, zdaje się mieć oczy dookoła głowy... Pamiętacie jego asystę przy golu Lewandowskiego z Malagą? Weltklasse! To właśnie od jego postawy w dużej mierze zależy to, czy gracze z Dortmundu sięgną po końcowe zwycięstwo. Nie można też nie docenić znakomitej postawy defensywy - zwłaszcza Matsa Hummelsa i Romana Weidenfellera. Gdyby nie ta dwójka, to BVB do finału przygotowywałaby się głowiąc się nad tym, czy obejrzeć mecz w domowym zaciszu, czy może raczej w pubie, a także czy do pizzy zamówić sos czosnkowy, czy może jednak lepiej nie.

Przed meczem mogę jedynie zaapelować o pamięć. O pamięć, że BVB to klub z ponad stuletnią tradycją, a nie tylko Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek. Oni prędzej czy później odejdą, a klub zostanie. A w przypadku zwycięstwa Borussii sukces zostanie zapisany na konto piłki niemieckiej, nie polskiej. Polski futbol nic na tym ewentualnym sukcesie nie zyska - sławę zdobędzie klub niemiecki, sponsorzy będą się zabijali o kontrakty z piłkarzami niemieckiego klubu, a o Polsce nikt nie będzie wtedy myślał. Dlatego radzę pomyśleć (tak około 100 razy) zanim zacznie się wygłaszać elaboraty na temat ogromnych korzyści, jakie MY, Polacy(a to z kolei ciekawy tok myślenia, bo na murawie pojawi się tylko 3 naszych rodaków) z tego finały zyskamy. Bo zyskamy tyle samo, jak w przypadku, gdyby Champions League wygrał Real Madryt, Barcelona czy BATE Borysów. Czyli nic.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto