Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nieopowiedziana historia Północnego Kaukazu

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Flaga Emiratu Kaukaskiego
Flaga Emiratu Kaukaskiego Mnmazur, CC
Po ostatnim zamachu na podmoskiewskim lotnisku Domodiedowo świat na chwilę przypomniał sobie o wciąż nierozwiązanym problemie terroryzmu w Rosji. Mało kto jednak wtedy zwrócił uwagę na toczącą się na Północnym Kaukazie bratobójczą wojnę.

Zamach nie miał nic wspólnego z Czeczenią - przyznał otwarcie premier Rosji, Władimir Putin w dwa dni po tragicznym w skutkach wybuchu na podmoskiewskim lotnisku Domodiedowo, w którym życie straciło 36 osób, a około 180 zostało rannych. Wszyscy wówczas się zastanawiali, czy ostatni zamach samobójczy w Rosji faktycznie nie był dziełem ekstremistów z Kaukazu.

Następne dni jednak pokazały, że osoby odpowiedzialne za kolejny akt terroryzmu w Moskwie pochodziły z Inguszeti, republiki autonomicznej graniczącej z Czeczenią. Głównym sprawcą zamachu miał być 20-letni Mahomed Jewłojew, który pochodził z miejscowości Ali-Jurt na południowym wschodzie Inguszetii. Dwa lata temu został powołany do armii rosyjskiej i trafił na Daleki Wschód. Wrócił już po trzech miesiącach (choć służba trwa rok), tłumacząc, że został zwolniony jako nienadający się do armii. Mohamed dokonał ataku na lotnisko Domodiedowo na rozkaz Doku Umarowa, czeczeńskiego bojownika i przywódcy Emiratu Kaukaskiego. Operacja specjalna w Moskwie została przeprowadzona na mój rozkaz (...) Operacje będą kontynuowane i pokażą reżimowi Putina, że możemy je przeprowadzić gdzie i kiedy zechcemy - zapewnia Umarow w nagraniu wideo wykonanym ponoć w dniu zamachu na podmoskiewskie lotnisko.

Atak na Domodiedowo przypomniał opinii publicznej, że Rosja, organizator Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2014 r. i piłkarskich MŚ w 2018 r. nadal ma bardzo duży problem z bezpieczeństwem miejsc publicznych oraz terroryzmem. Od ponad 10 lat nie tylko stolica Federacji Rosyjskiej staje się łatwym celem dla zamachowców, którzy atakują przeważnie cywilów. W ciągu ostatnich trzech w atakach terrorystycznych na terenie Rosji zginęły ponad 153 osoby. W tym czasie Moskwa stała się celem dwóch dużych zamachów - na metro, który miał miejsce ponad rok temu oraz na międzynarodowe lotnisko sprzed kilku tygodni. Śledztwa przeprowadzone przez Kreml wykazały czarno na białym, że za wszystkie dotychczasowe zamachy terrorystyczne odpowiedzialni są islamscy ekstremiści z terenu Północnego Kaukazu.

Jeśli ktoś uważa, że w tym rejonie świata wojna już dawno się skończyła, to jest w dużym błędzie. Zdjęcia pokazujące odrestaurowane centrum stolicy Czeczenii, Grozny mają tylko stwarzać pozory stabilizacji pod rządami promoskiewskich władz. De facto, od 12 lat w tej rosyjskiej republice autonomicznej trwa wojna, która pochłonęła już ponad 20 tysięcy ofiar śmiertelnych, zarówno po stronie armii rosyjskiej, jak i rebeliantów. Bezpośrednim powodem jej rozpoczęcia były zamachy bombowe na budynki mieszkalne w Moskwie i Wołgodońsku we wrześniu 1999 r., w których zginęło ponad 300 osób. Ówczesny premier Rosji, Władymir Putin nie czekając na zakończenie dochodzenia w sprawie wybuchów, wysłał do Czeczeni prawie 100 tysięcy żołnierzy, by rozprawili się ekstremistami. Efekt był łatwy do przewidzenia - armia rosyjska po trzech latach zakończyła główne działania wojenne, a Kreml ustanowił w zbuntowanej republice marionetkowe władze, całkowicie podporządkowane Moskwie. Te działania władz federacji jeszcze bardziej nakręciły spiralę przemocy - doszło do zamachów na moskiewski teatr na Dubrowce (2002 r.) i na szkołę w Biesłanie (2004 r.). Bezwzględni i gotowi na wszystko terroryści w swoich atakach stawali się coraz bardziej zuchwali, ich celem stawali się miłośnicy muzyki na koncercie rockowym (2003 r.) czy szybki pociąg Newski Ekspres (2009 r.). Co najgorsze, zawsze po jednym ataku, po pewnym odstępie czasu następuje następny. Mordowanie bezbronnych cywilów w miejscach publicznych ma w mniemaniu terrorystów być zemstą na społeczeństwie za działania armii rosyjskiej na Kaukazie. W rzeczywistości jest niewybaczalnym aktem barbarzyństwa.

Niestety, II wojna czeczeńska jest tylko rozdziałem w bratobójczym konflikcie zbrojnym od lat trwającym na obszarze Północnego Kaukazu. W 2007 r. rozpoczęła się wojna domowa w Inguszetii, która za czasów Związku Radzieckiego tworzyła z Czeczenią jedną republikę autonomiczną. Kreml unika nazywania konfliktu w Inguszetii mianem "wojny", co dobitnie pokazuje brak odpowiedniego zainteresowania najwyższych władz federacji sytuacją w tym regionie. W okresie 2005 - 2010 r. w atakach ekstremistów śmierć poniosło ponad 400 milicjantów z Inguszetii. Jeden z najtragiczniejszych pod względem ofiar zamach terrorystyczny miał miejsce w 2009 r. Przed posterunkiem milicji w mieście Nazrań eksplodował samochód-pułapka, wypełniony ok. 500 kg trójnitrotoluenu. Wówczas zginęło 25 osób, a 164 zostały ranne. Po jednej stronie konfliktu w Inguszetii stoi Junus-bek Jewkurow, ustanowiony przez Kreml prezydent tej republiki autonomicznej, a po drugiej islamscy ekstremiści skupieni wokół idei Emiratu Kaukaskiego. Póki co, zakończenia wojny domowej w Inguszetii na próżno wyczekiwać.
W tym momencie trzeba wyjaśnić, czym jest wcześniej wspominany Emirat Kaukaski i kim jest jego przywódca, Doku Umarow. Gdy 1 listopada 1991 r. ówczesny prezydent Czeczeni, Dżochar Dudajew ogłaszał niepodległość byłej radzieckiej republiki autonomicznej, na pewno się nie spodziewał, że ta decyzja wywoła w przyszłości tak dalekosiężne konsekwencje. Od tego momentu do 31 października 2007 r. Czeczeńska Republika Iczkerii, do dziś nieuznawane na arenie międzynarodowej quasi-państwo jednoczyła wokół siebie wszystkich Czeczenów w walce o niezależność od Rosji. Ostatnim wybranym na urząd prezydenta Iczkerii był Doku Umarow, islamski separatysta. Stracił on w rebelianckiej walce wielu członków swojej rodziny, w tym dwóch braci. 4 lata temu ogłosił likwidację Czeczeńskiej Republiki Iczkerii a zarazem powstanie Emiratu Kaukaskiego, państwa islamskiego, w skład którego oprócz Czeczenii mają wejść również inne republiki autonomiczne na Północnym Kaukazie: Dagestan, Inguszetia, Osetia, Kabardo-Bałkaria i Karaczajo-Czerkiesja. Ta decyzja doprowadziła do rozłamu wśród partyzantów: cześć zaakceptowała decyzję Umarowa, natomiast reszta skupiła się wokół Ahmeda Zakajewa, premiera Iczkerii, który przez Rosję jest ścigany przez Rosję za podżeganie do nienawiści, w związku z udzielanymi przez niego wywiadami. Większość bojowników jednak stanęła po stronie Umarowa, który zjednoczył większość grup separatystycznych nie tylko z Czeczenii.

W ten sposób rozpoczęła się kolejna fala przemocy. Islamscy ekstremiści za pomocą zamachowców-samobójców atakowali cele rządowe i cywilne nie tylko w Czeczenii, ale i Inguszetii, Osetii Północnej czy Dagestanie. Choć media o tym nie wspominają, każdy dzień przynosi na Północnym Kaukazie kolejne zamachy i ataki. Ostatnie przykłady: 9 lutego - dwóch milicjantów zastrzelonych w Machaczkale, stolicy Dagestanu, 9 lutego - czterech milicjantów i jeden cywil zostało zabitych w serii wybuchów w stolicy Czeczeni, Groznym.

Rosyjskie agencje prasowe codziennie informują o kolejnych ofiarach śmiertelnych walki separatystów o utworzenie państwa islamskiego. Ataki na terenie domniemanego Emiratu Kaukaskiego mają na celu tylko zastraszenie miejscowych mieszkańców, aby przyłączyli się do rebeliantów. Ale nie zwracają one uwagi opinii publicznej, dlatego terroryści z Doku Umarowem na czele decydują się na spektakularne akcje w stolicy Rosji. Po każdym dużym zamachu w Moskwie, Kreml robi wszystko, by wsiąść odwet na separatystach. Co najbardziej tragiczne w tym wszystkim, dla premiera Putina i prezydenta Miedwiediewa przelana krew mieszkańców stolicy jest ważniejsza niż cywili mieszkających w niespokojnych republikach Kaukazu Północnego. Sam region przekształca się w czarną dziurę, odizolowaną od reszty kraju. Coś w rodzaju terytoriów plemiennych, z którymi nie wiadomo co zrobić - słusznie zauważa Wojciech Górecki, ekspert Zespołu Rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich. Czy w takim razie jest szansa na realną stabilizację na terenach Północnego Kaukazu? Oczywiście, że tak, ale to, czy ktoś z niej kiedyś skorzysta, jest inną kwestią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto