Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niewolnicze obroże współczesnej technologii

Stefan Górawski
Stefan Górawski
Współczesne technologie dominują nasze życie?
Współczesne technologie dominują nasze życie? Dziennik Zachodni Mikołaj Suchan
Truizmem (albo tak modną ostatnio: oczywistą oczywistością) jest twierdzenie, że postęp technologiczny ułatwia życie. Czy czyni nas jednak szczęśliwszymi? Uważam, że odpowiedź na to pytanie nie jest już tak jednoznaczna.

Dzwoni wszędzie, ale żeby tylko dzwonił

Jednym z najważniejszych, a przynajmniej najpopularniejszych wynalazków, który ma ogromny wpływ na nasze życie jest telefon komórkowy. Przyzwyczailiśmy się już, że dzwoni wszędzie: w pociągach, autobusach, kinach, kościołach... Czasem to denerwuje, ale można jeszcze jakoś przeżyć. Jednak komórka to nie tylko telefon, to także aparat fotograficzny. I znowu można powiedzieć, że pstryka wszędzie (nie zawsze potrzebnie): w parkach, na imieninach, podczas wódczanych spotkań. Na tym oczywiście się nie kończy, bo telefonem można także nagrać rozmowę, film. Pomysłowość ludzka nie zna granic, więc i ten wynalazek ciągle się rozwija.

Ostatnio coraz modniejszą funkcją jest GPS, co posiadaczowi komórki daje możliwość sprawdzenia gdzie w danym momencie znajdują się jego najbliżsi, no i odwrotnie oczywiście. I tutaj pojawia się pytanie: w którym miejscu chcemy postawić barierę dla naszej i czyjeś prywatności? To ułatwia kontakt z dzieckiem, współmałżonkiem, rodzicami, ale w pewnym momencie musi pojawić się pytanie: czy zawsze chcemy, żeby wiedziano o nas wszystko (i czy chcemy wiedzieć wszystko o innych?). Bajer z lipną delegacją czy godzinach nadliczbowych spędzonych przy piwie z kumplem z wojska już nie przejdzie, ale żeby tylko o to chodziło. W końcu dochodzimy do momentu, że – „dzięki”, czy „przez” telefon między innymi – trzeba żyć przy spuszczonej kurtynie także w życiu prywatnym. Szklane domy mogą wciąż mamić, imponować i zachwycać, ale szklana klatka? Chyba nie wszystkich.

Najważniejszy w rodzinie jest...

...telewizor oczywiście. Bo on najczęściej wyznacza rytm życia. Planowanie wizyt i różnych wydarzeń z uwzględnieniem programu telewizyjnego, oglądanie tysiąc sto któregoś odcinka głupawego często serialu podczas rodzinnych albo przyjacielskich spotkań, czy umawianie się na rozmowę (telefoniczną – najczęściej z komórki, albo – osobistą – z własnym dzieckiem na przykład) pomiędzy jednym a drugim serialowym hitem nikogo już (chyba) nie dziwi. Ważniejsze jest wyimaginowany jakiś filmowy Nowak, Nowaczek albo Nowakowski niż prawdziwy sąsiad czy szwagier (i to nawet wtedy, kiedy szwagra zaliczymy do rodziny!). Świat staje się rzeczywiście coraz mniejszy, i świetnie. Może już nawet mniejszy niż zapowiadana globalna wioska, ale dlaczego „ci co przez ściany coraz dalej i dalej od siebie”? Wychowywałem się nie tylko bez telewizji, ale nawet bez prądu (wiem, że dla dzisiejszych nastolatków brzmi to nieprawdopodobnie, może egzotycznie), ale w mojej wsi ludzie byli o wiele bliżej siebie niż w moim bloku, w którym mieszkam od kilkunastu lat. Przez tyle lat nie miałem okazji (pretekstu bardziej), żeby choć raz wejść trzy kondygnacje wyżej. (Piszę także o sobie, bo nie chcę kreować się na kogoś z innej planety. Nie, też jestem stąd.)

Wirtualny zamiast prawdziwego

Dzięki internetowi możemy szybko zdobywać informację, szybko je przekazywać, szybko je tworzyć... No, ale czy wiadomość na gadu gadu zastąpi jesienny liść włożony pomiędzy kartki własnoręcznie napisanego listu, w którym nawet błąd ortograficzny czy skreślenia mają swój urok? Jestem ckliwy i sentymentalny? Może i tak, ale nie chcę i nie dam się zresetować, żeby zacząć na nowo zapisywać swój "dysk" tym, co modne i na topie (a więc koniecznie szybkie i nowoczesne). Wśród wielu, szczególnie młodych ludzi, obowiązuje obecnie niepisana zasada, że dzień należy zacząć się od włączenia komputera, a skończyć na jego wyłączeniu. Zamiast podwórka przed swoim osiedlowym blokiem, dzieci bawią się przede wszystkim w globalne podwórko. Jest to oczywiście poznawcze i jest tam (na tym podwórku) przestronnie, ale ilu tych podwórkowo-wirtualnych znajomych zostanie w pamięci za rok, dwa, dziesięć? O ilu można będzie powiedzieć: mój kumpel, przyjacie? Mówi się, że internet to najnowocześniejsze okno na świat. Owszem, ale wydaje mi się, że jest to okno z przeciwpancerną szybą, przez którą można wiele zobaczyć, ale która także bezlitośnie odgradza od rzeczywistości.

Podróże – czy jeszcze kształcą?

Podróże kształcą – mówiono przez wieki. Jest w tym zapewne sporo racji, ale edukacyjna rola podróży staje się coraz bardziej marginalna w epoce, w której trwa wyścig o „kto jeszcze szybciej”? Z jednej strony to fajnie, że z Paryża do Londynu można przejechać w ciągu dwóch godzin (szybciej niż z Wrocławia do mojego Głogowa, choć to tylko 100 km), ale ile można napatrzyć się w krajobraz, poczuć zapach lasu, koszonej trawy, uśpionego miasta? Nie mówię już o podróżnych znajomościach czy lekturach czytanych podczas jazdy pociągiem bądź autobusem. Oczywiście nie chcę powrotu do dyliżansów, ale czy i tutaj nie zatęsknimy w końcu za jakąś barierą, punktem, kiedy powiemy: starczy? Wiem, wiem. Dzięki możliwości szybkiego przemieszczania się oszczędzamy czas, a czas, to... Zgadzam się, ale co najczęściej robimy z tym ciągle oszczędzanym czasem? Gadu gadu, tysiąc sto któryś odcinek.

Nie da się cofnąć koła historii. Nie ma też takiej potrzeby, zapewne będziemy więc nadal bombardowani tym co nowocześniejsze, szybsze, wygodniejsze. Nie wiem jednak czy to wszystko czyni społeczeństwa coraz bardziej szczęśliwymi. Nie wiem czy mniej jest ludzi samotnych, opuszczonych; nie wiem, czemu tyle samobójstw, depresji. Podobne dane statystyczne rosną mimo iż wynalazki mają ułatwiać nasze życie, a przecież ułatwiać życie, to także walczyć z samotnością (tak myślę). Ale czemu w takim razie niemal każdy mój znajomy (i widzę to też u siebie) zaczyna rozmowę od „nie mam czasu”? I nie wiem też kiedy, ale jestem przekonany, że jednak przyjdzie taki moment, w którym dostrzeżemy, że... Niech sobie każdy dopowie sam, ale ja zaryzykuję własną tezę: dostrzeżemy, że znowu nosimy na szyjach, w kieszeniach, torebkach (a najbardziej we własnych głowach) niewolnicze obroże, które sami sobie nałożyliśmy i że wcale nie będzie łatwiej ich zdjąć niż tych, które były ze skóry czy metalu. A może ja się – ckliwy i zbyt sentymentalny pięćdziesięciolatek – nie rozumiejąc rzeczywistości początku XXI wieku, po prostu czepiam?

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto