Reżyserzy przenieśli na scenę nominowaną do nagrody Nike powieść Igora Ostachowicza "Noc żywych Żydów". To niekonwencjonalna opowieść o ich zagładzie. Jej bohaterem jest ironiczny, bezimienny everyman, mężczyzna, który choć legitymuje się tytułem magistra, zarabia na życie układając płytki. Dodatkowo spędza czas w drodze od kobiety do kobiety, z jednego baru do drugiego. Mieszka na warszawskim Muranowie, gdzie ludzie, rozpędzeni w konsumpcyjnym biegu, nie pamiętają o tragedii z przeszłości, o tym, że kilkadziesiąt lat temu rozegrał się na tych samych ulicach dramat warszawskich Żydów.
Zmarli postanowili jednak przypomnieć o swojej obecności. Pewnego dnia wyłażą z piwnic muranowskich kamienic. Młoda Żydówka w podartym ubraniu, jej ojciec - powstaniec, bezwzględny doktor i rozbrykani żydowscy chłopcy trafiają do świata żywych. Ich przewodnikiem, mimo woli, zostaje główny bohater powieści. To dzięki niemu żydowscy zombie odkryją swoje nowe ulubione miejsce - centrum handlowe Arkadia.
Znakomita gra aktorska, żywa akcja, mnóstwo efektów specjalnych, świetna muzyka, a do tego czające się widmo historii. Na widowni pojawia się śmiech, przerażenie, zaskoczenie, a nawet zgorszenie. Spektakl porusza wszystkie zmysły, na pewno też za sprawą nawiązania do gier RPG, musicalu, science fiction, teledysku, komedii i komiksu. W przedstawieniu pojawiają się golizna, medytacje, scenki porno, a także zwroty w języku niemieckim. Ta wielowątkowość czyni przedstawienie ciekawym, barwnym. Pewne zaskoczenie wnosi nawiązanie do współczesnych wydarzeń: jak choćby podpalenie tęczy na Placu Zbawiciela. Reżyserzy z humorem starają się ukazać szaloną rzeczywistość, być może prowokującą III wojnę światową.
Holokaust z pewnością nie jest tematem, z którego można sobie kpić i uważam, że przeniesienie na deski teatru książki Igora Ostachowicza z pewnością nie miało na celu tego typu emocji. Myślę, że zarówno reżyserzy, jak i aktorzy, wiedzą co robią, skłaniają ludzi do refleksji - nie tylko w teatrze, w którym wszyscy się śmieją i bawią, przyszli przecież aby się wyluzować, lecz skłaniają do refleksji także w zaciszu swego domu. Po takiej końskiej dawce historii trudno nie myśleć o tym jak wiele mamy (przede wszystkim spokoju) i jak łatwo poprzez głupotę dyktatorów możemy to stracić.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?