Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Norymberga" - cień PRL-u we współczesnej Polsce

Agata Pańczyk
Agata Pańczyk
„Chcę drugiej Norymbergii!” wykrzykuje targany wyrzutami sumienia bohater spektaklu Waldemara Krzystka. Obrazująca życie w PRL-u sztuka na długo pozostaje w pamięci.

Teatr Telewizji pokazał wczoraj spektakl „Norymberga” w reżyserii Waldemara Krzystka. W trakcie wywiadu z przedstawicielem peerelowskich służb informacyjnych, dziennikarka Hanna Stachowska odkrywa, że posiada on informacje o śmierci jej ojca. Mimo licznych obiekcji, postanawia wysłuchać niezwykłej historii życia Stefana Kołodzieja.
Kat, prowokator, donosiciel targany jednocześnie wyrzutami sumienia okazuje się być także ofiarą partyjnych rządów. Opowiadając Hannie o wielu swoich bolesnych wyborach zdeterminowanych przez wojenną rzeczywistość, emerytowany oficer przybliża nam paradoksy PRL-u i przekazuje dziennikarce informacje dotyczące najciemniejszych zakamarków swojego życia.
Tytuł sztuki jest jednoznaczny – odwołuje się do 1946 roku, w którym w Norymberdze zakończył się proces dygnitarzy III Rzeszy. Za zbrodnie przeciwko ludzkości przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym odpowiedzieli m. in. Hans Frank, Göring, Hess, Ribbentrop.

„Norymberga” jest spektaklem psychologicznym, pełnym retrospekcji, dzięki którym poznajemy genezę zachowań bohaterów. Liczne retardacje, takie jak dźwięk telefonu, dzwonek do drzwi czy gwizdek czajnika przerywają wspomnienia Stefana Kołodzieja w najciekawszych i najbardziej intrygujących momentach.
Spektakl został wyreżyserowany na podstawie sztuki Wojciecha Tomczyka. W główne role wcielili się: Janusz Gajos (Stefan Kołodziej) oraz Dominia Ostałowska (Hanka Stachowska).
Wart jest on zarekomendowania nie tylko znawcom okresu PRL-u. Jego wartość nie tkwi ani w bogatych dekoracjach(akcja rozgrywa się w jednym pokoju warszawskiego mieszkania), ani w wysublimowanych dialogach. W „Norymberdze” liczy się komunikat, który reżyser wysyła do uważnego widza. Waldemar Krzystek nie tworzy rzeczywistości ani nie naciąga faktów na potrzeby „Norymbergii”. Spektakl obrazuje zakłamanie czasów PRL-u i pokazuje ich wpływ na współczesną rzeczywistość. Wdziera się głęboko w duszę, zmusza do refleksji nad paradoksem i niezwykłością tamtych czasów. Dokładnie pokazuje, w jaki sposób i z jakim wyrachowaniem komunistyczne władze kontrolowały każdy aspekt życia obywateli. Porównuje zwykłych ludzi do pionków, którymi ówczesne władze grają o losy ludzkości, nie bacząc na ewentualne straty.

Zakończenie „Norymbergii” ma otwarty charakter. Na podstawie wcześniejszych aluzji i półsłówek możemy się domyślać, jak potoczyły się losy głównego bohatera. Jednak podczas oglądania ostatnich scen poczułam powiew peerelowskiego zakłamania, który dał mi do zrozumienia, że Rzeczypospolita nie jest wolna od zachowań i sytuacji, od których z ogromną stanowczością się odcinamy, a które stanowią nieśmiertelne dziedzictwo PRL-u.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto