Przygotowywałem się do spożycia obiadu, godzina 14, aż tu nagle jak grom z jasnego nieba w wiadomościach publicznej rozgłośni słyszę porażającą wiadomość o wizycie Aleksandra Łukaszenki na meczu finałowym Euro 2012. W pamięci mam informację administracji prezydenta Ukrainy o spotkaniu, zaplanowanym na 1 lipca br. w Kijowie. Wiktor Janukowycz ma przyjąć Bronisława Komorowskiego.
Już sama ta wiadomość była dosyć zaskakująca ponieważ panowie dopiero co się widzieli na meczu otwarcia 8 czerwca w Warszawie. Rzuciłem się do komputera aby sprawdzić informację w nadziei, że to kaczka dziennikarska. Mija ledwie kilka tygodni jak wszyscy byliśmy świadkami burzy polityczno-informacyjnej pt. bojkot ukraińskiej części Mistrzostw w związku z sytuacją byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko a tu taka niespodzianka. Tymoszenko ma na karku kolejne oskarżenia więc dotąd na ukraińskiej części turnieju nie pojawił się żaden znaczący europejski polityk. Zapowiedź wizyty naszego Prezydenta już była dużym zaskoczeniem. A tu wisienka na torcie - Łukaszenka.
Czyżby tworzono nową figurę na europejskiej arenie politycznej - trójkąt Ukraina-Białoruś-Polska. Może mamy wspólnego wroga, wrogów? Rosję i Niemcy z ich NordStreamem? Sprawdzam najnowsze doniesienia w sieci i wygląda na to, że to nie pomyłka. Rzeczywiście Łukaszenka wybiera się na finał Euro a tego samego dnia co nasz prezydent przeprowadzi rozmowy na temat współpracy dwustronnej z Janukowyczem! No, wydaje mi się, że kanclerz Niemiec Angela Merkel zastanowi się dwa razy nim podejmie decyzję o swojej obecności w Kijowie. Chyba będzie musiała jutro trzymać kciuki za drużynę Włoch aby problem sam się rozwiązał...
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?