Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nurka, czyli niewidomy kot, już po operacji

Pleciuga Łazowska
Pleciuga Łazowska
Nurka w oczekiwaniu na werdykt lekarzy lecznicy na Stokach.
Nurka w oczekiwaniu na werdykt lekarzy lecznicy na Stokach. foto: Ewa Łazowska
Historię niemiłej przygody Nurki w jednej z łódzkich lecznic weterynaryjnych opisałam w jednym z moich tekstów. Tamtą sprawę uważam za zamkniętą. Być może czytelników interesuje, jak potoczyły się dalsze losy Nurki. Poniżej kilka informacji na ten temat.

W dwa dni po incydencie, w wyniku którego Nurka musiała opuścić salę operacyjną jednej z łódzkich lecznic weterynaryjnych tuż przed zabiegiem, zadzwoniłam do innej lecznicy z zapytaniem czy tamtejsi weterynarze podejmą się wykonania skomplikowanego zabiegu na Nurce, polegającego na usunięciu resztek martwych gałek ocznych kota.

Następnego dnia wraz z Nurką pojechałam do lecznicy, mającej swoją siedzibę w drugim końcu Łodzi, czyli na osiedlu Stoki. Dojazd z Nurką w kontenerze do tych weterynarzy zajął mi około półtorej godziny, ale co się nie robi dla zwierzaka dotkniętego (podobno) przez los przysłowiowym fatum.

Gdy dotarłam już z Nurką na miejsce - w lecznicy, słynącej z tego że pracują w niej świetni lekarze weterynarii - było już sporo psich i kocich pacjentów wraz z ich opiekunami. Po godzinie oczekiwania znalazłam się wraz z Nurką w gabinecie lekarskim. Decyzja dra S. była jednoznaczna. Nurka musi być operowana i to jak najszybciej. Infekcja oczodołów rozwijała się błyskawicznie. Badania laboratoryjne, wykonane natychmiast, potwierdziły diagnozę weterynarza i z wyznaczeniem terminu zabiegu nie można już było zwlekać.

W ubiegły czwartek ponownie znalazłam się z Nurką na Stokach. Tym razem celem naszej wędrówki przez całe miasto była zaplanowana na ten dzień operacja.

Odebrałam ją z rąk szefa lecznicy i świetnego chirurga około godziny 18.00. Kot przypominał jedną, wielką kupkę nieszczęścia, ale zabieg - jak zapewnił mnie dr S. przebiegł pomyślnie i teraz tylko trzeba cierpliwie czekać na zagojenie się "tych wielkich kraterów" - jak powiedział lekarz, czyli oczodołów Nurki. W lecznicy muszę pojawiać się z rekonwalescentką na kontrolę średnio co dwa dni. Szlak do lecznicy na Stokach mam już przetarty, więc cztery przesiadki z autobusu na autobus w tę i z powrotem nie stanowią problemu.

Nurka ma jednak trochę szczęścia. Rany pooperacyjne goją się dobrze. Od dnia, w którym kotka została poddana zabiegowi, czyli od ubiegłego czwartku, w lecznicy na Stokach byłyśmy już dwukrotnie. Jutro jedziemy tam znowu. O kosztach przeprowadzonego zabiegu nie wypada wspominać, choć są dość wysokie, ale co się nie robi dla kota, którego uratowałam ponad dwa lata temu? Chyba jednak było warto...

I na zakończenie jeszcze jedno. Jak mi wczoraj powiedział dr S. - Nurka podbiła serca lekarskiej załogi lecznicy. Podobno tak cierpliwego i spokojnie znoszącego cierpienia kota jeszcze w tej lecznicy nie było. Weterynarze mówią tu o niej - Nurka - nasza gwiazdka.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto