Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O bucie i kopaniu słów kilka

Jarogniew Milewski
Jarogniew Milewski
Plakat antyrewolucyjny, praca domowa
Plakat antyrewolucyjny, praca domowa Jarogniew Milewski
Motto: „Przyjąć raczej trzeba, że władza nie od Boga, ale od szatana pochodzi.” „Lęk” - Antoni Kępiński

Miałem dziś recenzować „Zdradzone testamenty” Milana Kundery, które dopiero co przeczytałem i jeszcze z zachwytu wyjść nie mogę. Niestety, przykry incydent, który wydarzył się niedawno, odciskając piętno na mojej wrażliwej psychice spowodował, że plan zmieniłem. Zamiast recenzji napiszę o pewnym rodzaju buty, związanej z posiadaniem władzy.

To prawda, że należę do pokolenia, które arogancji władzy doświadczyło na własnej skórze i może dlatego jestem specjalnie na nią wyczulony. Niemniej problem wart jest uwagi, bo to jedna z najpaskudniejszych, najobrzydliwszych chorób, które społeczeństwa od wieków dotyka. Osoby, które z jakiegoś powodu, czasem przypadkowo, czasem uparcie ku temu dążąc, władzę otrzymały, nie rozumieją, że wraz z nią pojawia się nad nimi olbrzymi, świecący bardzo wyraźnie neon. Głosi on mniej więcej to:

„Uważaj człowieku, mam władzę. Mogę jej użyć. Pewnie tego nie zrobię, bo jestem dość cywilizowany, ale jeśli swoim postępowaniem mnie do tego zmusisz - mogę nad sobą nie zapanować. Uczynię ci coś złego i będę tego pewnie żałował, ale nie poniosę innych konsekwencji. Więc proszę nie prowokuj mnie.”

Okupanci w podbitym kraju, policja, klawisze w więzieniach, politycy, nauczyciele w szkole, urzędnicy w magistratach, nawet nasza władza piórkowa ma aureolkę z tym napisem. A my, podporządkowani, świetnie ją widzimy. Niektórzy starają się istnienie przykrego napisu bagatelizować. Mówią: „Jaka tam władza, cóż my możemy, przecież nas też obowiązują pewne zasady i rygor”, lub „my też mamy kogoś nad sobą”. To nie ma żadnego znaczenia. Zupełnie żadnego. Masz władzę, masz groźny napis i wszystko co powiesz może być zinterpretowane dychotomicznie i wykorzystane przeciw tobie. Im prędzej to zrozumiesz, tym lepiej.

Tak więc jeśli policjant mówi obywatelowi: „Proszę się ze mną nie sprzeczać”, znaczyć to może: „Jeśli mnie wkurzysz, dowalę ci taki mandat, że nie będzie cię stać na benzynę do końca miesiąca. A jeśli będziesz się
stawiał, to cię wsadzę do pierdla, albo spałuję, w zależności od humoru i okoliczności, bo nie lubię dupków w drogich samochodach.”

Jeśli nauczycielka w szkole mówi: „To ja ustalam kogo i kiedy będę pytała”, znaczyć może: „Wiem, że umawialiśmy się inaczej, ale ja tu rządzę. Jesteście tylko uczniami, a ja panią profesorką i nie życzę sobie dyskusji!” Nie twierdzę, że zawsze, w każdym przypadku klasa odbierze tekst w ten sposób, ale radzę nauczycielom brać pod uwagę fakt, że uczniowie mogą i często w ten sposób słowa przełożonego interpretują.

Całkiem inną wagę ma tekst na internetowym portalu: „Sorry, ale nie ma tu miejsca na mentorski ton...”, gdy pisze go użytkownik bez uprawnień, a zupełnie inną, gdy wygłasza go administrator, czy operator, który ma możliwość usunąć komentarz, albo zablokować piszącego. Wydaje się, że niewielu uprawnionych do kastracji internetowych treści zdaje sobie z tego sprawę.

Szukając informacji na temat początków IRC-a (IRC - Internet Relay Chat, praprzodek czatów i dzisiejszych społeczności wirtualnych) natknąłem się na takie oto sformułowanie:

IRC sprzyja tworzeniu spontanicznych społeczności, które mają swoje własne obyczaje, zasady i subkulturę. Uczestnictwo w tych społecznościach daje często poczucie określonej tożsamości, a w przypadku osób, które uzyskały wysoką pozycję w ich hierarchii poczucie władzy i satysfakcji. [Za wikibooks]

Kiedyś, dość przypadkowo, zostałem administratorem na pewnym dużym czacie. Były to czasy, gdy na czatach jeszcze się rozmawiało za pomocą słów, a nie jak teraz - idiotikonek. A powitania i pożegnania były tylko miłym dodatkiem, a nie clou programu. Wbijałem wtedy w łeb operatorom - młodym, dziarskim chłopaczkom z IRC-a, zaprawionym w BOTowych wojnach, przejmowaniu pokoi, kopaniu i banowaniu, że nie powinni w rozmowie z szeregowym juzerem (od ang. user), nawet zawadzić o ton, który by wskazywał, że mu rozkazują.

Konflikty proponowałem rozwiązywać prywatnie, nie w ogólnym oknie, żeby czatownicy nie czuli się upokorzeni. Mówiłem im, że tekst pod tytułem: „Stary uspokój się” dla kogoś, kto jest rozdrażniony, albo ma jakieś problemy (a kto ich nie ma? Już sama wizyta na czacie, albo forum może powodować stany nerwicowe), brzmi: „Jeszcze słowo dupku i lecisz.” Dokładnie tak to zabrzmi. I odczytane zostanie jako rodzaj przemocy wynikającej z podporządkowania jednego względem drugiego. I na koniec urodzi agresję. Albo rezygnację. Naprawdę nie wiem co gorsze.

Chłopcy zupełnie tego nie rozumieli. Dla nich awanturujący się klient (obojętnie, w krawacie czy bez), to troll i trzeba go skopać, albo zbanować. Najlepiej skutecznie - na (wirtualną) śmierć. Na naszym forum Wiadomosci24.pl zauważyłem kilku podobnie porywczych młodzieńców.

Jasne, że być może mocno problem przerysowuję. Że nie można wszystkich użytkowników internetu traktować jak pacjentów zakładów psychiatrycznych, z permanentnymi stanami depresyjno-lękowymi. Nie można się też z ludźmi obchodzić jak ze śmierdzącym jajem, bo są przecież w końcu ludźmi, choć czasem wydają się tylko wirtualni. Ale błagam tych, którzy władzę w necie lekką rączką rozdają, żeby robili to mądrze. Zastanawiali się komu ją wpychają, bo nie każdy do sprawowania władzy się nadaje. Z moich obserwacji wynika, że nadaje się bardzo, bardzo niewielu. Nawet do sprawowania naszej, lokalnej władzy - wagi piórkowej.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto