Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O demokracji

Tadeusz Śledziewski
Tadeusz Śledziewski
Po porównaniu zalet demokracji i zagrożeń na nią czyhających mogę powiedzieć jedno. Nie wiem, czy prawdziwa demokracja w środowisku ludzkim jest możliwa do osiągnięcia.

Jedna z definicji demokracji (definicji jest wiele; ta akurat wydaje mi się najbardziej pasuje do demokracji państwowej w obecnych czasach) głosi, że jest to „forma ustroju państwa, w którym wolę większości obywateli oficjalnie uznaje się za źródło władzy i przyznaje się wszystkim obywatelom swobody i prawa polityczne zapewniające im udział w sprawowaniu władzy”. W praktyce społeczeństwo swoją wolę wyraża poprzez przedstawicieli wskazanych w wyborach powszechnych.

Demokracja po polsku

W Polsce, według Wikipedii, mamy do czynienia z wyborami bezpośrednimi. Do przeliczania głosów na mandaty w wyborach do sejmu stosowany jest system proporcjonalny (art. 96 ust. 2 Konstytucji RP) Przy stosowaniu tego systemu głosujemy na listy komitetów wyborczych poszczególnych partii. W praktyce państw demokratycznych do ustalania ilości miejsc mandatowych w oparciu o wyniki wyborów wykorzystywane są dwie metody, w zależności od tego która będzie bardziej korzystna dla partii lub koalicji partyjnej przygotowującej wybory, czyli rządzącej tuż przed wyborami, a to dlatego, że partia lub koalicja rządząca, znając przedwyborczą sytuację polityczną i nastroje społeczne, może z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć powyborczy układ sił na politycznej scenie. Wiedza ta pozwoli jej w przypadku, gdyby dotychczasowa metoda dawała dla niej mniejszą liczbę mandatów, postawić w Sejmie wniosek o zmianę metody i go przegłosować – wszak ma w sejmie większość. Później będzie można wrócić do metody poprzednio stosowanej, ale niekoniecznie.

Czy &#8222

Opisany powyżej zabieg był w praktyce wyborczej Polski zastosowany trzykrotnie. W 2001 roku w wyborach parlamentarnych i dwukrotnie w wyborach do rad gmin liczących powyżej 20 tys. mieszkańców w 1990 i 1994 roku.

Pierwsza metoda - d'Honda - korzystniejsza jest dla dużych partii. Druga, Saint-Lague, jest bardziej proporcjonalna i korzystniejsza dla partii mniejszych.

Widzimy już możliwość wpłynięcia i tym samym wypaczenia wyniku wyborczego. Teraz musimy sobie uświadomić – nie każdy o tym wie – że mimo zagłosowania na konkretną, fizyczną osobę znajdującą się na liście wyborczej, wcale nie będzie oznaczać, że ta osoba, chociażby uzyskała więcej głosów od osób ulokowanych na miejscach czołowych listy, wejdzie do parlamentu. Do parlamentu wejdą osoby znajdujące się na pierwszych miejscach listy. Np. jeśli na liście znajduje się 10 nazwisk kandydatów i większość wyborców zagłosuje na nazwisko znajdujące się na dziewiątym miejscu, ale ten komitet, który tę listę wystawił, otrzyma tylko pięć miejsc, to mimo tego, że ten z dziewiątego miejsca miał więcej głosów, do parlamentu wejdą ci umieszczeni na pierwszych pięciu miejscach listy.

W swoim opisie mniemam wystarczająco przejrzyście ukazałem sposoby wpływania na wyniki wyborów. Wystarczy zamanipulować metodami proporcjonalnymi przy ustalaniu ilości miejsc dla biorących udział w wyborach, komitetów partyjnych i samego doboru kandydatów na miejscach początkowych list tych komitetów. Wszystkim wiadomo, że kolejność na liście zależy od szefostwa partii i od jego humoru. Chociażby od tego który z kandydujących ściskał im prawicę przy powitaniu, a który – nie daj Bóg – nastąpił któremuś kacykowi na odcisk – taki o znalezieniu się na początku listy nie ma co marzyć. O „oddaniu” dużej liczby głosów nieważnych wspominać wcale nie muszę – choć w nagłych wypadkach też może być tą ostatnią deską ratunku.

Mamy już pełny obraz wpływu zwykłego obywatela na wynik wyborów i na jego udział w sprawowaniu władzy. Powiem krótko. Polskim ustrojem jest nie demokracja, lecz „manipulokracja”. Taki stan będzie trwał dopóty, dopóki nie wprowadzi się obwodów jednomandatowych, bez żadnych metod proporcjonalnych. Wygrywa ten, który ma największą liczbę głosów. I do tego należałoby jeszcze wprowadzić odpowiedzialność za realizację obietnic wyborczych.

Na tym można byłoby zakończyć, ku uciesze wielu – przede wszystkim zwolenników okręgów jednomandatowych. Ale do mojej głowy raz i drugi zajrzał ludzik, który się szatańsko zarechotał. Takie zjawisko zawsze przywołuje mnie do większego przyjrzenia się sprawie, nad którą pracuję. Teraz też zacząłem tę demokrację obracać na różne strony. Zachodziłem to z tej, to z tamtej, aby się jej dokładnie przyjrzeć. Co prawda nie zakrzyknąłem Eureka, ale ten ludzik za którymś razem zapytał: A jak okręgiem wyborczym zawładnie Boss jakiejś mafii, co będzie trząsł całą okolicą? I od niego będzie zależało kto zwycięży w wyborach. Co wtedy?

Niestety! Wybaczcie! Nie podejmę się rozstrzygnięcia. Spotkałem się z takimi wypowiedziami. "Gdyby społeczeństwo wykazywało się odpowiednią dojrzałością moralną , społeczną i polityczną – być może, przychylił bym się do obwodów jednomandatowych." Czy jednak posiadamy wszyscy ww. cechy? Wątpię.

Usilnie proszę o wypowiedzenie się, jak należałoby się zachować? Pozostać przy istniejącym stanie z systemem proporcjonalnym czy wprowadzić jednomandatowe obwody wyborcze z systemem większościowym?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto