Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O filmie "Sęp" - subiektywna konfrontacja reklamy z obrazem

YanBi
YanBi
Scena z filmu "Sęp".
Scena z filmu "Sęp". kadr z filmu
Zastanawia mnie dlaczego reklamodawcom filmu "Sęp" nikt nie zafundował bilecików do kina.... Ot, żeby wiedzieli, o czym piszą. Kasa, kasą, ale odrobina rzetelności widzowi się należy.

Filmowi "Sęp", w reż. Eugeniusza Korina, bliżej do dzieł naszych południowych sąsiadów, o których to dziełach zwykło się mówić: "Czeski film, nikt nic nie wie", niż do Hollywood.

Hollywoodzcy są tylko nasi zasłużeni aktorzy, na których chyba już nie można się zawieść. Piotr Fronczewski, w roli generała policji, który potrafi zmobilizować podwładnych do pracy, Daniel Olbrychski (Bożek), także z policji, oddany służbie, z wyraźną odrazą do świata przestępczego, Michał Żebrowski (tytułowy Sęp), "piękny umysł" - oficer śledczy
wystawiony przeciwko nieznanym przeciwnikom, Andrzej Seweryn, w roli chirurga z dramatyczną historią osobistą w tle, którego sensem życia stało się ratowanie życia pacjentom.

Wśród przeciwników wyróżnia się Rajski - w tej roli Mirosław Baka - sugestywny, oddany sprawie, skuteczny. Otoczony grupą posłusznych "żołnierzy", których udział w akcji filmu jest widoczny w brutalnych scenach. Aktorzy: Henryk Talar, Andrzej Grabowski - krótkie role, ale się je pamięta.

Natasza (Anna Przybylska), była mistrzyni kick-boxingu, jedna z uratowanych przez chirurga. Aktorka przyciąga uwagę, nie tylko swoją niebanalną urodą. Gra swoje kwestie z taką naturalnością, że aż żal, że gościła w scenariuszu zbyt rzadko. Przydałoby się, dla ożywienia, więcej scen konfrontacji słowno-kickboxingowej Nataszy z Robaczewskim, którego gra Paweł Małaszyński. Tego popularnego aktora reżyser obsadził w roli dość dziwnego policjanta - partnera Wolińskiego. Zachowuje się jak młodzik z ADHD, kręci jak fryga, przeklina i złorzeczy nie mogąc zrozumieć zachowań śledzonych osobników. Uzasadnienie Sępa dla wyboru takiego niecierpliwego, chwilami nierozgarniętego policjanta, do tak ważnej misji, jaką było zdekonspirowanie grupy przestępczej odbijającej z więzień, szpitali więziennych i sal sądów skazanych na długie wyroki przestępców, tekstem : "bo ja go lubię" było dla mnie mało przekonujące i ta postać zdecydowanie, ale bez uzasadnienia, burzy w miarę wyrównaną grę zespołu.

Być może Robaczewski miał być kontrapunktem dla opanowanego, schludnego Sępa, któremu żadne przekleństwo przez gardło nie przeszło i każdą chwilę po pracy (jeżeli nie wychodził z kotem Teodorem na spacer) poświęcał ulubionej astronomii i próbie rozwiązania kryminalnej zagadki matematycznymi metodami. Być może bez jego nadaktywności film, pomimo scen pościgu, bijatyk i dziwnych osobników (mordujących lub mordowanych) mógłby być zwyczajnie nużący.

Potencjalnym widzom nie zdradzę fabuły. W kilka dni po premierze - zwyczajnie nie wypada. Niech się każdy widz chwilę pomęczy sam. A nie jest łatwo myśleć, przy ogłuszających dźwiękach z ekranu, w których gubią się nawet słowa dialogów. Przez chwilę, oglądając dynamiczne sceny samochodowych pościgów, na przemian ze zbyt długim pełzaniem kamery po karoserii samochodów, mających odegrać jakąś rolę w akcji, pomyślałam, że gdyby wyłączyć dźwięk (no, może ściszyć) i włączyć napisy byłaby możliwa zabawa w detektywa. Fakt, że wykorzystano muzykę poważną z progresywnym rockiem i elektroniką raczej w odbiorze filmu nie pomagał a przeszkadzał.

Sporo scen jest dobrze sfotografowanych, ale są też sceny "śmieciowe", nadużywanie zbliżeń, aż do zaniku ostrości czy efekty "nagrywania z ręki", które nie budują dramaturgii, tylko zwyczajnie drażnią. Nudzą też zbyt długie ujęcia z lotu ptaka warszawskich ulic i mostów, w sytuacji "zgubienia" pojazdu ściganego czy ścigającego. Nie wiem, co uznali reklamodawcy za hollywoodzkie, ale chyba nie pościgi.

Ostatecznie, jak widz się nie połapie o co chodzi, to przyjdą takie momenty w filmie, że albo generał, albo chirurg wyłożą kawa na ławę, o co chodzi. Przegadanie fabuły to typowe w filmach rodzimej produkcji. Szkoda, że i tym razem nie udało się reżyserowi od tej szczególnej słabości polskiego filmu odciąć.

Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia. Czy producenci filmu nie do końca uwierzyli, że stworzyli wystarczająco dobre, jak dla młodego widza, kino akcji, które się obroni samo, bez wyeksponowania w zapowiedziach medialnych czy bilboardowych "wątku miłosnego, który przejdzie do historii kina" czy "odważnych scen erotycznych", których nadzwyczajnie w filmie nie ma. No, chyba, że już wycięła je cenzura, zostawiając widzom wysmakowaną, kameralną scenę spotkania zmęczonych życiem i zafascynowanych sobą indywidualności.

Film polecam głównie dla przyjemności oglądania gry czołówki polskich aktorów, posłuchania dialogów i monologów w mistrzowskim wydaniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto