Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O kulturze językowej refleksja krótka

pawile@wp.pl
[email protected]
Dostojnicy Kościoła potępiają "przerażający" język debaty politycznej, nie dostrzegając go w teoretycznie religijnych mediach. A wystarczy co boskie oddać Bogu, a co cesarskie cesarzowi.

W minione święto Bożego Ciała przykuły moją uwagę, otuchą i nadzieją niezwykłą napełniając, dwie zbieżne w swej intencji i treści wypowiedzi dostojników Kościoła rzymskokatolickiego. Obie bowiem dotyczyły materii, która i mnie od dawna na sercu ciężarem leży, a tyczy się staczania i wulgaryzacji kultury językowej w naszym kraju.

" Niewiele daje wolność mówienia, jeżeli słowo wypowiadane nie jest wolne, jeśli jest spętanie egocentryzmem, kłamstwem, podstępem, może nawet nienawiścią lub pogardą dla innych, którzy różnią się narodowością, religią, poglądami" - mówił do tysięcy warszawiaków abp Kazimierz Nycz, ubolewając nad "przerażającym" językiem debaty publicznej.

W Lublinie zaś, Józef Życiński wspomniał o "zatrważającym zaniku kultury językowej". -"Częściej ci, od których byśmy oczekiwali świadectwa kultury, mówią w środkach przekazu językiem wulgarnym, który przed laty był praktykowany tylko w subkulturach przestępczych... I nawet nie potrafią zdobyć się na proste słowo "przepraszam", tylko dają świadectwo kultury, która jest odległa od chrześcijaństwa".

W moim rozumieniu, abp Życiński zasygnalizował problem, odnosząc się do wulgaryzmów i inwektyw wypowiadanych przez ludzi mediów w chwili, gdy zdaje im się, że mikrofony są wyłączone, natomiast abp Nycz nachylił się nad problemem o wiele głębiej, wskazując źródło bolączki leżące w nienawiści i pogardzie bliźniego.

Nauka chrześcijańska głosi przede wszystkim miłość i szacunek dla drugiego człowieka, nawet całkowicie od nas odmiennego, rasowo, kulturowo, czy religijnie, a to oznacza również mówienie językiem miłości, bez podnoszenia głosu, bez przeklinania, wyciskania łez i czynienia rozdźwięku między ludźmi. Aby język wypowiadał właściwe słowa, wpierw musi je pomyśleć głowa [jak się ładnie zrymowało], a do tego niezbędna jest zwykła życzliwość dla innych, intencja szukania dobrego nawet u najgorszych oraz pragnienie, by naprawiać krzywdę i nie chować urazy.

Tak, to by było niebywale piękne, a i jakość życia też z pewnością zyskała na wartości, gdyby tylko w naszym, zamieszkanym przecież w przeważającej ilości przez rzymskich katolików kraju, ludzie mieli wolę i chęć realizacji tych wspaniałych postulatów.

Z wielkim żalem jednak, a jest to, wyraźnie podkreślam, moja subiektywna opinia, muszę stwierdzić, że najbardziej opiniotwórcza rozgłośnia religijna, nazywająca się katolickim głosem w naszych domach, często jest z owymi zasadami mocno ma na bakier.

Szczególnie taki dysonans był wyraźnie odczuwalny podczas ostatniej kampanii wyborczej do PE w ramach prowadzonego przez prof. Jerzego Roberta Nowaka tzw. „Leksykonu eurowyborczego”. Komentator ów, nie dość, że ze sporym ładunkiem niechęci wypowiadał się na temat kandydatów z niepopieranych przez radio i jego dyrekcję partii, co nota bene zaowocowało przegranym procesem z Tadeuszem Zwiefką, to na domiar nie oszczędzał też przedstawicieli partii z radiostacją mocno i żywotnie związanej, np. Michała Kamińskiego i Adama Bielana, nazywając ich „opływowymi spryciarzami”, a Ryszarda, vel Richarda Czarneckiego, „politykiem przebierańcem”, zmieniającym partie dla politycznej kariery.

Wcześniejszych odstępstw od chrześcijańskiego języka miłości nie będę przytaczał, a było ich naprawdę bez liku, z nazwaniem pierwszej damy czarownicą, a członków opozycyjnej partii szambem ze słomą w butach na czele. O tym, jak tworzący radio ludzie wypowiadają się o partii rządzącej, czy ogólnie osobach w jakikolwiek sposób sprzeciwiających się jedynie słusznej idei i dziełom, aż hadko wspominać.

Przyczyna owej niemiłymi zgrzytami objawiającej się rozbieżności między ideą, a jej medialną realizacją, leży moim skromnym zdaniem w tym, że zgodnie ze statutem czysto religijna rozgłośnia, zbyt często i zbyt wiele miejsca, czasu i zaangażowania poświęca tak brutalnej i bezwzględnej dziedzinie rzeczywistości, jaką jest polityka i chęć zdobycia władzy.
I tu następuje swoisty paradoks. Katolickie radio, miast podwyższać poziom, sublimować ton politycznej debaty, równa w dół do owego „przerażającego” języka, potępionego przez abp Nycza.

Myślę, że rozwiązanie kwestii jest niebywale proste. Wystarczy bowiem zastosować się do zasady oddawania co boskie Bogu, a co cesarskie cesarzowi, a wtedy, jak mniemam, ogromna belka nie będzie w oku przeszkadzać, w delikatnej operacji wyjmowania słomki z oka bliźniego.
I tę sugestię, dyrekcji, niezaprzeczalnie niezwykle ważnej dla milionów Polaków radiostacji, pod rozwagę z wiarą, miłością i nadzieją serdecznie polecam.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto