Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O pewnej pani, co reklamacji nie chciała(przyjąć)

Redakcja
fot. Materiał promocyjny producenta
Zdarzyło Wam się coś kiedyś reklamować? Na pewno. A spotkała Was związana z tym faktem niezwykła sytuacja? Mnie się właśnie zdarzyła – poczytajcie.

Pod koniec lutego wiedziony kaprysem, czy też z innych względów kupiłem sobie zegarek. Taki „tatusiowy” klasyczny Tissot. I tak się pięknie nosił i do niedawna wszystko było w porządku. Jednak niedawno zauważyłem, ze lakierowana skóra ściera się przy zapięciu i pojawiły się mikropęknięcia w innej części skóry. Cóż zrobić – reklamacja.

W salonie dowiedziałem się, że „-w zasadzie to pasek reklamacji nie podlega”.

-Tak? A jaki zapis w gwarancji mówi o tym, że nie podlega? – Zapytałem miłą panią.
-No, jak pan chce to ja go przyjmę na reklamację.

Pan chciał, zegarek przyjęto. W końcu numery na pasku są bite, unikat, lakierowana skóra, zegarek ma być piękny i koniec. W dodatku śladów używania praktycznie brak.

Po spisaniu protokołu pani z uśmiechem na ustach powiedziała do mnie: -Proszę o podpisanie, że w przypadku, gdy reklamacja zostanie odrzucona pokrywa pan koszty transportu w wysokości 45 złotych”.

Ale, że co? Za pasek, z którego schodzi lakier ze skóry mam w przypadku, gdy ktoś nie uzna mojej prośby o wymianę na nowy zapłacić czterdzieści pięć złotych(słownie: czterdzieści pięć złotych)? Po dwóch miesiącach noszenia? Żarcik i to niezbyt śmieszny.

-Szanowna pani – rzekłem – nie ma takiej opcji, abym pokrył cokolwiek i kogokolwiek z uwagi na fakt, że w zapisie jest mowa, iż gwarancji producent udziela na produkt na miesięcy milion, (czy coś koło tego), a pasek do zegarka nie jest wymieniony, jako nieobjęty gwarancją. Nie zapłacę za przesyłkę, pomyłki rządu oraz błędy tych, co spawali Tytanika.

Pani poszła po kierownika sklepu. Sytuacja się powtórzyła, więc poprosiłem o pisemne uzasadnienie odmowy przyjęcia zegarka oraz zapis, że pasek gwarancji nie podlega a za przesyłkę mam sobie zapłacić sam po stawkach według cennika wziętego od niewidomego arabskiego kuriera kursującego w dni wolne od pracy na trasie Kuwejt-Londyn.

Może jednak z uwagi na moją nieustępliwość a może z uwagi na fakt, że sklep wcale racji nie ma, reklamację przyjęto, zapisy o kosztach via transport wykreślono i kazano uzbroiwszy się w cierpliwość czternaście dni czekać.

Poczekam. Biorą mnie na przeczekanie to pewne. Jednak pechowo trafili, bo prawo konsumenckie jest mi bardzo dobrze znane. Będziemy się, jak coś „awanturować”.

Klient w krawacie jest mniej awanturujący się, powiedział onegdaj jeden z bohaterów kultowego „Misia”. Cóż można dodać…czasy się zmieniły, ale bareizmy nadal mają się dobrze i tkwią pośród nas wiecznie żywe.

Swoją drogą odnośnie marki Tissot to taka niewielka uwaga.

Mam jeden model tego zegarka z 1964 z oryginalnym paskiem z tamtego okresu. Pomimo upływu czasu i widocznego naturalnego zużycia nic takiego, jak w tym nowym modelu nie miało miejsca…Czyżby, więc w ramach powszechnej globalizacji chińska myśl techniczna i mali, dalekowschodni inżynierowie dotarli już ze swoimi zdolnymi rączkami również i do Szwajcarii?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: O pewnej pani, co reklamacji nie chciała(przyjąć) - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto