Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O "reformie 67" za lat kilkadziesiąt

Paweł Janus
Paweł Janus
Ryszard Urych, Polskapresse
Gdyby pod koniec XIX w. zrobiono analizę - w celu oszacowania ilości odchodów - ile koni będzie jeździło po miastach w związku z żywiołowym rozwojem aglomeracji, okazałoby się, że stoimy na skraju Armagedonu.

Podobnych przypadków historia zna wiele. Gdy pod koniec lat siedemdziesiątych do produkcji wszedł procesor 8080 Intela, opierając się o analizę znanej historii techniki, uznano, że będzie panował przez najbliższą dekadę. Fabryki wyprodukowały tych kostek tyle, że jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych pakowano je gdzie się działo - do pralek, mikrofalówek, zmywarek i przeróżnego innego AGD.

Co bardziej światłe polskie wyższe uczelnie o profilu technicznym już na początku lat dziewięćdziesiątych doszły do wniosku, że nauka powinna uwzględniać wykładniczy postęp technologiczny. W dobie internetu i komputerów gdy wiedza dezaktualizuje się w ciągu kilku lat, ważne jest aby wtłoczyć studentom nie tyle konkretną informację, ile umiejętność jej pozyskania, przyswojenia i wykorzystania.

Cała ta sytuacja eksplodującego rozwoju uświadomiła także wojskowym, że właśnie planują wojny, które już były, które najprawdopodobniej nie powtórzą się w przyszłości wg utartych schematów.

Gdyby dwadzieścia lat temu, czyli przed dwoma dekadami - okresie śmiesznym w sensie historiozoficznym, powiedzieć ludziom co czeka ich za te dwie dekady to by nie zrozumieli i nie uwierzyli. Może tego nie zauważamy, ale przez te nawet nie kilkadziesiąt lat, pokonaliśmy kilka lat świetlnych na drodze do gospodarki wiedzy. Teoretycznie można dziś siedzieć przy komputerze i cały dzień ruszać tylko myszką aby świetnie żyć. Nie doceniamy zmian, które są przed nami. Nie mamy o nich bladego pojęcia.

Może się okazać, że świat się do tego czasu kilka razy zmieni. Mało tego - wszystko wskazuje na to, że gospodarki krajów wysoko rozwiniętych, w której to grupie jednak jesteśmy, będą ewoluować w kierunku, w którym liczy się wiedza i doświadczenie. To może sprzyjać zasysaniu przez rynek ludzi starszych, którzy dziś należą do grupy zwanej dziećmi internetu.

To my - trzydziesto- i czterdziestolatkowie dorastaliśmy z internetem, oddychamy nim, myślimy nim, organizujemy go, tworzymy i moderujemy. Poruszamy się w nim jak ryba w wodzie, czego nie potrafią zrozumieć nasi rodzice, dla których często wysłanie SMS-a to mission impossible. To my - przyszli beneficjenci nowego systemu emerytalnego, będziemy mieli największą wiedzę i doświadczenie dotyczące ery internetu. Być może to my będziemy rządzić rynkiem pracy kilka dekad zwłaszcza, że młodych ludzi będzie coraz mniej.

Nie jesteśmy w stanie powiedzieć jak zachowa się ten organizm zwany gospodarką. Nie wiemy jakie wojny wybuchną i po ile będzie ropa nawet za rok. Za dużo zmiennych. Reagujemy wg schematów, które znamy, a one nam podpowiadają, że jeśli nie opóźnimy wieku emerytalnego to zginiemy. I na chwilę obecną wydaje się to jedyny słuszny ruch, z którego być może będziemy się na starość śmiać.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto