Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O szkodliwości wszelkiej słów kilka

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Dawno się tak nie uśmiałam, jak słuchając o szkodliwości zawodu listonosza z powodu… psów.

W jednym ze swych pierwszych artykułów na tym portalu, broniłam zawzięcie ludzi dźwigających ciężkie torbiszcza, bo w nich (tych torbiszczach) upatrywałam mękę ludzką i szkodliwość zawodową.

Ponieważ jednak nie widuję, aby moi listonosze – a zmieniają się nader często – posługiwali się torbami na kółkach – szczekający, zębaty a ogoniasty przedmiot dalszej walki o warunki pracy rozśmieszył mnie do łez. Tym bardziej, że nie o ochronę łydek i portek chodzi, a o wcześniejsze przejście na emeryturę.

Logicznie rzecz biorąc należałoby przyjąć zasadę, że im bardziej listonosz będzie pogryziony, tym wcześniej na emeryturę przejść powinien. Zgodnie z nasileniem czynnika szkodliwego, który rozmnaża się po psiemu, razem z pchłami swymi.

Patrząc na odwrotną stronę medalu należałoby przyjąć, że listonosz uzbrojony w wysokie buty będzie czynnikiem szkodliwym dla środowiska (psiego), bo kopanie psa tym butem skuteczne będzie nadzwyczaj. I psa skopanego solidnym butem należałoby wysłać na zasłużony wypoczynek, czyli pańską kanapę w paradnej izbie. Jak również, oddać sprawę kopania psa w ręce stowarzyszeń zielonych ekologów, bez względu na kolor partii, do jakiej zielony ekolog należy.

Byłaby to w najczystszym wydaniu solidarność i globalna walka z wysokimi butami. Tak doszliśmy do antyglobalizmu i bardzo dobrze, bo nasila się globalna walka z globalizmem wszelkim. Ale ja się na globalizmie detalicznie nie znam, pozostawmy więc sprawy w rękach i łapach fachowców.

Wracając do szkodliwości psiego uzębienia, pamiętam własną przygodę z kundlem rozeźlonym wielce, która to przygoda skończyła się dziurą w mojej rodzonej nodze, ale na emeryturę mnie nikt nie posłał, a wręcz przeciwnie – musiałam na drugi dzień iść do szkoły, dźwigając ciężką torbę, bo jeszcze wypasionych plecaczków z lekkiej materii nie było na świecie.

Przybywa lat, przybywa zawodów, specjalizacji, odkryć i wykryć, czynników, uprawnień, przepisów, przywilejów, żądań, wymagań i pobożnych życzeń, ale wśród zasadnych i poważnych pojawiają się bzdury celebrowane, które ktoś z całą powagą do wiadomości publicznej podaje.

I dobrze, bo to coś dla mnie: dlatego łącząc się w bólu z każdą pogryzioną łydką i każdym strzępem na nogawce zwracam uwagę szanownych inicjatorów akcji „pies listonosza”, że nie ma nic tak szkodliwego, jak:

- miękkie krzesła dla urzędników,
- upierdliwy chory dla personelu białego,
- nadmiar medycyny dla pacjenta,
- rozwydrzony bachor dla nauczyciela,
- twardy klęcznik dla zakonnicy,
- brak dwóch groszy dla klienta,
- Borygo dla pijaka,
- morowe powietrze dla choleryka,
- febra dla malaryka,
- nasz prezydent dla premiera,
- nasz premier dla naszego prezydenta,
- dubeltówka dla stada kaczek,
- stara plebania dla księdza,
- Rydzyk dla czarownicy,
- przestarzałe dziewictwo dla dziewicy,
- Dorn dla Gosiewskiego,
- Gosiewski dla samego siebie,
i wreszcie – złośliwa emerytka dla wszystkich.

Ponieważ nie wiadomo, jak długo jeszcze wyzłośliwiać się będzie, wnioskuję o pomostówki dla wszystkich. Nic bowiem nie jest tak szkodliwe jak życie, co udowodniłam bezdyskusyjnie powyżej.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto