Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O sztuce umierania wg buddyzmu

Tadeusz Paluch
Tadeusz Paluch
Philipp Roelli, GNU1.2, CC3.0
Płonące na grobach znicze zgasną jak życie, które symbolizują, a wiara w zmartwychwstanie i życie wieczne - nawet w naszej kulturze - to już nie jedyny punkt widzenia. Przemijanie nie musi być złe, jeśli to etap i dobrze odrobiona lekcja.

Poglądów na kwestię życia po śmierci jest wiele. Od kilkudziesięciu lat przybywa klinicznych relacji z pogranicza śmierci. Można by je zawrzeć w poniższych zdaniach.

Na początku, o ile nie doświadczysz świetlistego tunelu, ciemność i niepewność zwiastować będą wielkie NIC. Zależnie od powodu śmierci, słyszeć i widzieć możesz przez kilka chwil - już spoza ciała. Może być tak, że nigdy nikomu nie zdasz z tego relacji, ale świadomość przebiegu jest tu kluczowa.

Wg nauk buddyjskich, przed zgaśnięciem ciała dwie rzeczy są najważniejsze: nasze uczynki z całego życia i stan umysłu w momencie śmierci. Ze wszech miar pożądany jest spokój, jak również ukojenie, łagodność i pełna akceptacja nieuchronnego. Całe życie buddysty powinno być treningiem właściwego stanu umysłu, by każdą chwilę i podejmowane decyzje przeżywać bez żalu. Lama Surja Das, przybliżając Zachodowi nauki buddyjskie podkreśla, że tylko w pełni świadome życia przygotowuje do świadomego umierania, nawet jeśli śmierć przyjdzie nagle.

„Teraz, gdy wschodzi dla mnie bardo umierania, porzucę wszelkie lgnięcie, tęsknotę i przywiązanie […], wyrzucę świadomość w przestrzeń niezrodzonej uwagi. Opuszczę to ciało złożone z mięsa i krwi, wiedząc, że jest przemijającą iluzją” – Tybetańska Księga Umarłych.

Co łączy większość europejskich i amerykańskich buddystów? W zdecydowanej większości to ludzie świeccy, zaangażowani w życie rodzinne i aktywni zawodowo. Buddyzm to bardzo pragmatyczny sposób życia z nieodłączną praktyką, praktyką i jeszcze raz praktyką medytacyjną. To z nauk samego Buddy wynika, by nikomu i w nic nie wierzyć, dopóki osobista praktyka i doświadczenie nie doprowadzą do zmiany poglądu.

Śmierć ciała

Postępowi współczesnej medycyny zawdzięczamy niedostępną kiedyś możliwość badania naturalnego procesu umierania. I choć śmierć zaprogramowana jest w naszych ciałach na poziomie chromosomalnym, a jej zegar tyka z każdym podziałem komórkowym, przygotowanie się do niej już samo w sobie może być ubogacającym doświadczeniem. Zgodnie z tzw. limitem Hayflicka, każda zdrowa komórka, nim popełni samobójstwo, w ciągu życia dzieli się tylko określoną ilość razy. Decydują o tym telomery – specyficzne, bo decydujące fragmenty DNA na końcu chromosomów. Tylko w dwóch przypadkach możemy mówić o nieśmiertelności życia biologicznego, a dotyczy to komórek macierzystych i nowotworowych.

Kiedy ludzkość pustoszyły wojny i choroby, najpowszechniejszą była śmierć nagła lub w wyniku choroby. Co, wg współczesnych obserwacji, zwiastuje nadchodzący koniec?

Na tygodnie lub dni przed odejściem słabną układy: pokarmowy, oddechowy i krwionośny. Nieregularny puls, trudności z oddychaniem, zmiany nastrojów i tzw. rzężenie przedśmiertne – to tylko niektóre zwiastuny nieuniknionego. Towarzyszące ogólnemu osłabieniu stępienie funkcji zmysłów bywa już tylko przysłowiowym „gwoździem”.

Nie zawsze, i nie w każdych warunkach ciało zanika w widoczny dla otoczenia sposób. Wyrazistszych sygnałów niejednokrotnie dostarcza „słabnący płomień duszy”. Zamyślenie i ogólna melancholia, potrzeba załatwienia spraw niedokończonych, niecodzienne tematy w rozmowach z bliskimi, a przede wszystkim potrzeba pozostawienia czegoś po sobie. I nie chodzi już o nieśmiertelny przekaz biologiczny, skoro dzieci mają się dobrze, a wnuki są w kwiecie wieku.

Światło i oczyszczenie

Dla buddysty śmierć jest procesem oczyszczającym i powiązanym z powrotem do wrodzonego, świetlistego stanu. By jednak doświadczyć w pełni owego stanu, wymagane jest przygotowanie. Buddyzm tybetański rozróżnia sześć stanów przejściowych, z czego trzy to fazy od momentu śmierci. Pierwsza, trwająca ok. trzech dni od śmierci, dla kogoś nieprzygotowanego będzie nawrotem starych przyzwyczajeń i całkowitym nierozumieniem nowej sytuacji. Druga faza przypomina sen, a pełne postrzeganie sytuacji następuje dopiero w trzeciej fazie. Jeśli górę biorą przywiązania i skłonności karmiczne (a jest tak w absolutnej większości przypadków), ponowne narodziny stają się nieuchronne.

„Porzuć ciało i umysł i rozpuść się w przejrzystym świetle wewnętrznej świetlistości. Rozpoznaj jutrzenkę czystego światła i wyzwól się w tej chwili” – Kalu Rinpocze.

Buddyjska szkoła radzenia sobie z przemijalnością, zwłaszcza ta rozpowszechniana w Europie, nacisk kładzie na oswojenie się, przyzwyczajenie do sytuacji naturalnej jak oddychanie, w którym wdech to życie, a wydech to śmierć. Umysł jest jeden, ale form przybierać może wiele, jak woda w zależności od naczynia czy koryta w którym płynie.

Oferowane przez wschodnią filozofię podejście jest jednym z wielu, niemniej zawiera bardzo wiele racjonalnych przesłanek opartych na współczesnej psychologii. W mojej opinii to idealne podejście dla agnostyków.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto