Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O tym, jak szansonista Kukiz zapragnął Polskę i demokrację ratować

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Polacy to taki dziwny naród, w którym co jakiś czas musi objawić się jakiś nawiedzony zbawiciel, któremu wydaje się, że nikt inny, a tylko ON może i musi kraj od niechybnej zguby uratować. No i pojawił się były szansonista Paweł Kukiz.

Ostatnio przez polskie media przeleciała elektryzująca informacja, że oto były (chyba?) już szansonista Paweł Kukiz zamierza ratować polską demokrację i wszystkich Polaków i wyzwolić Polskę od platformerskiej okupacji. Uczyni to w drodze zebrania wokół swojej osoby (wykorzystując m.in. internetowe fora) ponad 100 tysięcy rodaków, którzy podpisami swoimi wymuszą wprowadzenie zapisu o jednomandatowych wyborach do polskiego parlamentu. Wg P. Kukiza tylko taka procedura wyborcza jest zdolna do wypromowania i udzielenia mandatu poselskiego naprawdę prawdziwym Polakom, którzy wiedzą, że prezydent Lech Kaczyński został zamordowany w wyniku realizacji spisku Władymira Putina i Donalda Tuska.

Inicjatywę tę poparł z miejsca senator z ramienia PO Jan Libicki, który jest typowym przykładem politycznego turysty, szukającego dla siebie najbardziej atrakcyjnego politycznego zakątka. Z informacji zapisanej na stronach Wikipedii wynika, że Jan Filip Libicki od 1989 należał do Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, w 2001 przystąpił do Przymierza Prawicy, następnie w 2002 do Prawa i Sprawiedliwości. 22 stycznia 2008 r., wobec rezygnacji Zyty Gilowskiej z mandatu poselskiego złożył ślubowanie poselskie i został posłem PiS w Sejmie VI kadencji.

Dalej Wikipedia podaje: "9 kwietnia 2009 zrezygnował z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości (formalnie przestał być członkiem partii 14 lipca 2010). 21 października 2009 został członkiem utworzonego tego dnia koła parlamentarnego Polska Plus, a 9 stycznia 2010 pełnomocnikiem nowej partii o tej samej nazwie na województwo wielkopolskie. Po samorozwiązaniu partii (z której wówczas wystąpił) 24 września tego samego roku nie przystąpił do PiS i ponownie został posłem niezrzeszonym, a 23 listopada 2010 został członkiem nowo utworzonego klubu parlamentarnego Polska Jest Najważniejsza. Nie przystąpił do zarejestrowanej w marcu 2011 partii PJN, a 9 czerwca tego samego roku zrezygnował z zasiadania w klubie parlamentarnym, decyzję uzasadniając faktem, iż jego zdaniem w PJN zabrakło wyraźnej deklaracji, że nie będzie współpracowała z PiS. 12 lipca tego samego roku został przyjęty do klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, po czym został z jej ramienia wybrany do Senatu w wyborach parlamentarnych w 2011 w okręgu nr 89".

I teraz ten POPiS-owy polityk zapewnia, że Platforma Obywatelska poprze inicjatywę szansonisty P. Kukiza, który jest "wybitnym" ekspertem jakiegoś nieformalnego, ale bardzo krzykliwego Zespołu Ekspertów Niezależnych. Już tylko z politycznej przeszłości senatora J.F. Libickiego wywnioskować można, że z P. Kukizem (bardzo emocjonalnie związanych z "obozem smoleńskim") łączy go wspólna platforma oglądu polskiej rzeczywistości. Rzeczywistości widzianej przez pryzmat polityki historycznej, spiskowej teorii dziejów, ksenofobii i nacjonalizmu w narodowym wydaniu Romana Dmowskiego, czemu każdego prawie dnia daje wyraz wódz pisowskich hufców Jarosław Kaczyński brat Lecha.

Polska jest krajem demokratycznym i w związku z tym każdy może publicznie głosić największe chociażby bzdury, o ile nie naruszają one obowiązującego prawa określonego w kodeksie karnym i cywilnym. Tak też zarówno P. Kukiz, jak i polityczny Johnnie "Walker" Libicki mogą swoje różne, bardziej lub mniej śmieszne, teorie i pomysły dowolnie głosić. Rzecz w tym, aby jednocześnie nie głosili publicznie, że w przypadku nie spełnienia ich pomysłów, zablokują polski Sejm, aby go do uległości zmusić, tak jak to bezskutecznie uczynili członkowie współczesnej Solidarności, którzy nadal (i z godną podziwu wiarą) uważają się za apolityczny związek zawodowy. Takie gromkie pohukiwanie może zostać odebrane, jako publiczne namawianie do burd ulicznych, czyli do łamania prawa i myślę, że jest to pole do działania polskich organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.

Bo nawet szansonista P. Kukiz, który tak strasznie chce się dla Ojczyzny poświęcać, nie może czynić tego w sposób łamiący prawo i zasady demokracji.

Nie wiem, czy Jan Libicki wie co mówi, czy mówi, co wie. Na pewno nie wie, jakie w tej sprawie zdanie ma prezydent B. Komorowski, który przecież swego stanowiska nie ukrywa, że sprawa jednomandatowych okręgów jest godna zastanowienia, ale na obecnym etapie niemożliwa do przeprowadzenia z powodów konstytucyjnych. Zresztą taki sposób wybierania przedstawicieli społeczeństwa nie jest w Polsce czymś egzotycznym, ponieważ tak właśnie wybieramy senatorów, a już niedługo wybierać będziemy radnych w dużych jednostkach miejskich.
Dobrze by było zatem, aby pan poseł Jan Libicki i wybitny ekspert ZEN, szansonista Paweł Kukiz zaprosili na kawę dowolnego, a znanego im studenta 1. roku prawa, który na pewno nie będzie miał problemu wytłumaczyć im, że aby wprowadzić wybory jednomandatowe do Sejmu, należy najpierw zmienić konstytucję RP. Z tego tylko powodu, że konstytucja w art. 96 pkt 2 stanowi jednoznacznie, że wybory do Sejmu oprócz tego, że są powszechne, równe i bezpośrednie, to mają jeszcze atrybut PROPORCJONALNOŚCI, co oznacza ni mniej, ni więcej, że Konstytucja ustanawia wybory w okręgach WIELOMANDATOWYCH, bo miejsca w Sejmie uzyskuje się proporcjonalnie do uzyskanych, przez daną partię, wyników w poszczególnych okręgach.

Oczywiście można by, ulegając groźbom P. Kukiza o blokowania Sejmu - konstytucję zmienić, gdyby nie jedno małe ale. Otóż, zgodnie z prawem wynikającym z samej konstytucji (art. 235 pkt 4), można ją zmienić tylko w przypadku, gdy za zmianą jej treści opowie się sejmowa większość i to w ilości kwalifikowanej, bo ilością, "co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów".

Aby więc zmienić konstytucję musieliby - szansonista P. Kukiz i poseł J. Libicki - pozyskać wsparcie 308 posłów, co przy obecnych interesach politycznych poszczególnych partii wydaje się mało prawdopodobne. Jestem przekonany, że PO nie pozwoli na to, aby do Sejmu weszły osoby, które zagrażaliby stabilności nie tylko Sejmu, ale i państwa. Myślę też, że i SLD i Ruch Palikota w sytuacji panoszenia się "smoleńskiej histerii" mocno się nad takimi propozycjami zastanowią, zanim z głupia pisowski pomysł poprzeć by zechcieli.

A wtedy, nawet gdy szansonista Kukiz uzyska 5 mln podpisów, to bez odpowiedniej sejmowej arytmetyki, może sobie jedynie zaśpiewać, że ZEN jak ZChN nadchodzi, czyli nam wszystkim ponownie zagraża.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto