Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O wyższości uchwał nad wyrokami sądów. Polacy biją Rokitę

Eugeniusz Możejko
Eugeniusz Możejko
Polacy biją Rokitę w wyjątkowo perfidny sposób. Nie zostawiając śladów. Używają do tego swoich sądów, wreszcie komornika.

Najpierw Niemcy – teraz przyszła kolej na Polaków. Biją Rokitę.
Biją w wyjątkowo perfidny sposób. Używają do tego swoich sądów, wreszcie komornika. Nie zostawiają śladów. Komornik nie tylko pozbawił Rokitę środków egzystencji w kraju, co zmusza go do wegetacji w podrzędnym włoskim kurorcie Perugia, ale zmierza do obciążenia ofiary do końca życia niemożliwymi do spłacenia zobowiązaniami finansowymi. Nie koniec na tym. Przeciw Rokicie wystąpiła jego własna partia, wyrzucająca go ze swoich szeregów pod błahym pretekstem niepłacenia składki członkowskiej.
O tym wszystkim Jan Maria Rokita, znany polityk, działacz państwowy, w swoim czasie kandydat na premiera, opowiedział w dramatycznym wystąpieniu telewizyjnym, zaznaczając, że zbieg tych i innych wrażych działań skierowanych przeciw jego osobie, nie może być przypadkowy. Poza dokuczliwymi problemami egzystencjalnymi Rokita najdotkliwiej cierpi z powodu poczucia niesprawiedliwości, którą mu wyrządziły trzy kolejne sądy, orzekając, że nie miał racji, kiedy sześć lat temu bez dostatecznych podstaw powiedział: „Minister Kaczmarek zrobił z tego wyjątkowo nikczemnego prokuratora [znaczy Kornatowskiego] szefa policji". I powinien za to przeprosić.
Według Rokity to sądy nie mają racji, jako że działająca w latach 1989-1991 specjalna komisja do zbadania działalności MSW, stwierdziła, a Sejm potwierdził, że nie była to działalność chlubna. W tej sytuacji przepraszanie Kornatowskiego byłoby krzyczącym aktem dziejowej niesprawiedliwości i równocześnie lekceważeniem uchwały sejmowej potępiającej PRL-owskie MSW. A także potężnym chichotem historii zważywszy, że pracami wspomnianej komisji kierował nie kto inny jak poseł Jan Rokita, który w ten sposób zapoczątkował swoją błyskotliwą karierę polityczną, a teraz ma być karany.
Taki punkt widzenia prezentuje nie tylko Jan Rokita, polityk bezpośrednio dotknięty niekorzystnymi wyrokami sądowymi, chwilowo bez przydziału, lecz także niektórzy prominentni i jak najbardziej czynni aktorzy naszej sceny politycznej. Wśród nich wyróżnia się głos Jarosława Gowina, do niedawna ministra sprawiedliwości, który powiedział wpo wystąpieniu Rokity: "To jest hańba dla polskiego państwa, że taki człowiek jak Jan Rokita - nie tylko jeden z najważniejszych, takich bardzo propaństwowych polityków ostatnich 20 lat, ale to jest człowiek bardzo zasłużony w rozliczaniu się z trującym dziedzictwem komunizmu”.

Ten surowy osąd potwierdził dzień później w wypowiedzi dla radiowej Jedynki, dodając, że rolą ministra sprawiedliwości jest występowanie w obronie obywateli, którzy czasami są niszczeni przez wymiar sprawiedliwości. W sukurs Rokicie ruszył ostatnio sam prezes PIS, który zgłosił gotowość udzielenia osaczonemu przez organa sprawiedliwości III RP pomocy prawnej.

W ten sposób postawione zostało pytanie, kto w wymiarze sprawiedliwości III RP ma mieć głos rozstrzygający: komisje sejmowe czy sądy. Wprawiło ono w niemałe pomieszanie dwóch znanych publicystów, którzy swoje przemyślenia na temat sprawy Rokity ogłosili na łamach „Rzeczpospolitej” (Dwugłos…, Tomasz Pietryga, Bogusław Chrabota , 13-06-2013). „Rokita nie obrzucił Konrada Kornatowskiego oszczerstwami z niskich pobudek, tylko przywołał echo prac swojej komisji działającej w latach 1989–1991, której zasług nikt poważny nie podważa” - Napisał Bogusław Chrabota. Niejasność pojawiła się jednak już przy temacie „komisja”, której zasługi z lekka podważył sam autor, kiedy napisał dalej, że posłużyła się ona dość „archaiczną” metodologią. Mimo to uznał, że trzeba brać pod uwagę fakt, iż raport został przyjęty przez Sejm Rzeczypospolitej i nabył wartość oficjalnego dokumentu. Właśnie. Ale co miałoby z tego wynikać dla sądu?
Rokita nie znalazł zdecydowanego obrońcy w osobie drugiego autora „Dwugłosu”, Tomasza Pietrygi, który wytknął mu, że „teatralne podważanie fundamentów państwa bardzo mocno narusza wizerunek polityka państwowca”, by zaraz zacząć go usprawiedliwiać. Posługując się cytatem „z Gowina”, zauważył, że Rokita jest człowiekiem honoru, mającym „bardzo silne poczucie nie tylko godności osobistej, ale też przywiązania do prawdy”. A prawdę – dodajmy od siebie - zna nie Kornatowski, który działał w aparacie PRL, tylko Rokita, który tę działalność zbadał w latach 1989-1991, może niezbyt skrupulatnie, ale przecież w dobrej wierze.

Nie jest to jasna odpowiedź na postawione pytanie. Na ogół przeważa w naszym kraju pogląd, że jesteśmy państwem prawa, wobec którego wszyscy obywatele są równi. Równocześnie nierzadko wybuchają spory – jak w tym przypadku - na temat wyższości uchwał sejmowych nad wyrokami sadów, albo odwrotnie. I czy zasada równości wobec prawa ma aby zastosowanie do wszystkich obywateli, wśród których są przecież obywatele bardzo zasłużeni i zasłużeni inaczej. A kończą się najczęściej konkluzją: Sądy sądami, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto