Rzecz się dzieje w USA, w kraju wszelkiego dziwactwa. W Pensylwanii kilku facetów dostaje wiadomości od swojego zmarłego kumpla. Kolega Jack Froese
zmarł w 2011 r. w wieku 32 lat, i nie ma ochoty zrywać ziemskich znajomości.
Do tego stopnia, że siedzącemu pewnego dnia na kanapie Timowi Artowi przesłał
SMS-a: "Czy mnie słyszysz? Jestem w twoim domu. Posprzątaj wreszcie to pieprzone poddasze".
Co ciekawe, obaj pokłócili się o to "sprzątanie" przed śmiercią Jacka. Duch Jacka Froese'a uwziął się też na swojego kuzyna Jimmy'ego McGrawa, ostrzegając go, by nie lekceważył urazu kostki, którego nabawił się... już po jego śmierci!
Widać z tego, że duch jest niezwykle opiekuńczy, chodzi po domu cicho
i obserwuje, ale nie pisze, gdzie został zakwaterowany po śmierci. Byłaby szansa dowiedzieć się wreszcie, co się z nami stanie po śmierci i jak z tym niebem i piekłem. Niewykluczone, że coś prześle na ten temat. Byłaby to prawdziwa "rewolucja"; nie tylko elektroniczna.
Bardziej sceptyczni i z poczuciem humoru, komentując ten przypadek, zwracają uwagę, że w serwisach społecznościowych są aplikacje, które umożliwiają wysyłanie wiadomości po własnej śmierci, które wcześniej zostały przygotowane na wypadek zejścia żartownisia. Co to będzie, jak nam się to zacznie mnożyć
i nasi zmarli przejmą kontrolę nad naszym sprzątaniem i łupaniem w kościach?
Może zmienić numer? Ale na jaki? Lepiej posprzątam piwnicę. Nie mam strychu...
Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?