Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Off Festival 2009 - dzień pierwszy

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
Tym razem organizatorzy zamiast zaprosić plejadę świetnie znanych, klasycznych zespołów, postawili na odkrycia. Dlatego warto było przyjechać - by poczuć na własnej skórze, jak muzyka na żywo zmienia i poszerza percepcję słuchacza.

Czwartek, 06.08.2009

Zespołami wartymi omówienia jest Paristetris i The Complainer & The Complainers.

Polski kolektyw TCTC w obszernym składzie jest kolejnym dowodem na to, że na scenie popowej nie wystarczy już tylko dobrze grać, trzeba występ dopełnić igrzyskami. Pierwszą rzeczą, która rozbroiła mnie w tym koncercie, były wizualizacje - obrazy pokazywały się na zwykłym rzutniku, czasami składały się z kawałków papieru układających się w abstrakcyjne obrazy, czasem powstawały z absurdalnych rysunków i fragmentów puzzli albo zdjęć znanych postaci (pojawiła się na przykład Brigitte Bardot). Kolejnym zaskoczeniem był tancerz - młody, chudziutki chłopak zakradł się na scenę i zaczął ni stąd ni zowąd zwariowany pokaz electroboogie, każdy ruch dopasowując do dźwięków. Kiedy na scenę w ostatnim utworze wkroczyli zaproszeni z publiczności goście, nie wiedziałam już, na którym elemencie występu się skupić.
Nie tylko efektowny, ale i muzycznie bardzo dobry był to występ. Ciekawe aranże, czasami chaotyczne i głośne, czasami subtelne, stanowiły jego mocny punkt. W połączeniu z zabawnymi tekstami, równie absurdalnymi momentami jak wizualizacje, wykrzykiwanymi przez parę wokalistów. Żywiołowy, mięsisty, dobrze nagłośniony koncert - oto, co zaprezentowali TCTC na scenie. Interesujący nawet dla laików.

Później na scenie pojawił się międzynarodowy projekt Paristetris. Choć spodziewałam się ciekawego i nieszablonowego koncertu, to, co usłyszałam na scenie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Pierwszym zaskoczeniem był utwór otwierający - delikatna ballada w stylu retro, zaśpiewana z wykorzystaniem "postarzającego" efektu przez Candi, która jest wokalistką nieprzeciętną. Rozmyte, trzeszczące dźwięki i sielankowa historia brzmiały jak kawałek z czarno-białego filmu. I rzeczywiście, do końca koncertu moje skojarzenie znajdywało potwierdzenie - brzmiał w całości jak soundtrack ze starego, eksperymentalnego filmu, w którym wątek romantyczny przoduje, ale pojawiają się też elementy tragiczne czy nawet thrillerowe. Zmiany nastrojów były na początku po prostu niewiarygodne - delikatny opener przeszedł gładko w ciężki, prosty bit techno, do którego dołączyły krzyczące instrumenty. Żadnych kompromisów - po technie przyszła pora na hardcore, choć nawet te zadziorne (czasami raczej punkowe) pomysły miały strukturę i klimat bez wątpienia jazzowy. I tak przez cały koncert - Cindy opowiadała swoją przedziwną historię, a panowie Masecki, Moretti i reszta dzielnie akompaniowali zwrotom akcji, czasem zapuszczając się w misterne instrumentalne improwizacje. W fotel wbiła mnie przepiękna wersja "Blue Velvet", zagranego z dedykacją dla Lyncha. Ale i tak gwiazdą wieczoru była Cindi - raz przeraźliwie krzycząca (teraz najlepszym skojarzeniem będzie porównanie jej do Alice z Crystal Castles, szczególnie, że elektroniczne efekty w krzyczanych utworach bywały "nintendocore'owe"), raz cicho, przepięknie nucąca. Dała z siebie z resztą wszystko i w kończącym utworze nie zdołała już niczego więcej zaśpiewać. Jak całość? Bez słabych momentów.

Co do These New Puritans nie tyle się nie pomyliłam, co potwierdziły się moje najgorsze oczekiwania. Największa gwiazda koncertu, opiewana przez zagraniczne media jako objawienie, wypadła wątło i żałośnie ponad miarę. Wśród publiczności słychać było, że właściwie przyszli tutaj dla jednego utworu - "Elvis" - ale to, co musieli przejść po drodze, było zaiste męczarnią. Ciężkie, nudne bity zapętlały się w nieskończoność i brzmiały bardziej apatycznie niż na "Pyramid", instrumentarium imponowało nijakością (bezbarwny klawisz i pojawiająca się od czasu do czasu, nudna gitara - to wszystko), a wokalista, niejaki Barnett, przerażał formą i wyglądem. Bardziej zastanawiało mnie to, czy nie dostanie na scenie zapaści, niż to, co się stało z ich post-punkową, taneczną muzyką tego wieczora. Kompozycje z "Pyramid" mieszały się z nowymi utworami (zlewały właściwie) i tworzyły pseudoambientową i pseudotransową papkę dźwięków. "Elvis" został sprowadzony do pozbawionych życia akordów i już chyba tylko z przyzwyczajenia nogi jednak poszły w ruch. Czterdzieści pięć minut i żadnych bisów - całe szczęście, bo dla żadnej ze stron dogrywka nie byłaby dobrym pomysłem.

A w kościele ewangelickim tegoż wieczora było zupełnie inaczej. Ballady i Romanse zabrzmiały ładnie i bardzo poprawnie. Panie były elegancko i skromnie ubrane, muzycy z wdziękiem im akompaniowali i razem malowali ich introwertyczne, zaskakujące teksty. Nie było ani zachwycająco, ani słabo tym bardziej. Z resztą "Ballady" stały się rozgrzewką do występu El Perro Del Mar, która dosłownie rozświetliła kościół całym swoim wdziękiem. Nie był to od strony instrumentalnej koncert popisowy, muzycy miewali słabsze momenty, nagłośnienie podobnie, trudno w przypadku tej muzyki mówić o jakiejkolwiek wirtuozerii. Ale nie o to z resztą chodziło. Chodziło mianowicie o Sarah, prześliczną, ubraną na czarno Szwedkę, która okazała się wokalnym ewenementem - na żywo brzmiała jeszcze lepiej, niż na albumach. Cudowny, silny, ciepły głos czarował kompozycjami przede wszystkim z albumów "From Valley to the Stars" i "El Perro del Mar" (pierwsza jest płytą religijną, więc dobór był naturalny). Pojawiły się także utwory z najnowszej płyty, "Love is not pop". A Sarah tańczyła w jakże uroczy i specyficzny sposób, grała na tamburynie i przez półtorej godziny nie zawiodła ani razu. Przepiękne otoczenie podkreślało urok tej prostej i pięknej, popowej muzyki. Trudno byłoby wyobrazić sobie lepsze zakończenie pierwszego dnia Off Festivalu.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto