Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Off Festival po raz czwarty

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
W cyklu rozgrzewkowym przed muzycznym wydarzeniem w Mysłowicach zajmiemy się artystami, których roboczo określiłam mianem "jednopłytowców".

Zacznijmy od The Black Tapes, bo to dużego kalibru warszawscy debiutanci. Jak na razie mają na swoim koncie jedną świetnie przyjętą EPkę "Black City", sesję w trójkowej Offensywie, wreszcie dzięki trasie zagranej ze szwedzkim Nutmeg wyjechali do Sztokholmu, gdzie nagrali pierwszą płytę "The Black Tapes". Pochwały ze strony mediów nie są w tym przypadku czcze.

Rzuca się w oczy przede wszystkim ich bezpretensjonalny, mało "wylansowany" styl - lubią przetarte, standardowe dżinsy i wionące latami 80-tymi rozpinane koszule. Ponadto nakręcili całkiem sympatyczny teledysk. Czarno-biały, w którym nic wielkiego się nie dzieje, ale pasuje do zadziornej, energetycznej oprawy muzycznej. I grają niczego sobie. Basistę i gitarzystę rozpoznałam od razu, całkiem niedawno trafiłam na nich w lubelskim klubie, gdzie grali ze swoim drugim zespołem Elvis Deluxe.

Mają doświadczenie, nieźle kombinują i są autentyczni. Znakomicie odbiera się emanującą z ich muzyki energię. Jest tu garażowa prostota wymieszana z porywającymi do tańca riffami i zakręconymi klawiszowymi przygrywkami, ciekawy wokal i sprytne, nie takie znowu banalne melodie. To taki miejski punk. Naprawdę dobra robota. Na Czarnych Taśmach będzie się działo!

Kumka Olik
Nie będę w ich przypadku ani bardzo łaskawa, ani złośliwa. Zdaję sobie sprawę, że to jednak jest wydarzenie. Że jeśli ktoś w Polsce lubi indie, to pewnie cieszy się, że młodym zespołom, które pracowicie przysłuchują się mniej i bardziej znanym, ważnym gitarowym wydawnictwom, udaje się od czasu do czasu nagrać niezłej jakości album, taki na niezłym, brytyjskim poziomie. I że mają swój pomysł na to, jak przemeblować schematy, żeby po raz kolejny uzyskać coś nowego.
I tu pojawia się moja wątpliwość.

Ta płyta jest dobra. Jest dobrze nagrana, ma względnie niezłe teksty, jest bezpośrednia i nic na niej nie jest udawane. Nawet krzywe, śmieszne wokale mają swój urok. Umieją grać na gitarach, dodają, zgodnie z modą, jakieś prościuchne klawisze, są taneczne riffy i w ogóle jest zabawa. Ale to trochę mało. To setna, tysięczna, milionowa płyta, na której pobrzmiewa i fascynacja Joy Division, i Gang of Four, na której są rozwiązania żywcem wyjęte z płyt pierwszych brytyjsko-grających zespołów, CKOD i TCIOF. A więc de facto, mimo wiedzy, umiejętności, talentów i pomysłów, to jednak nic nowego. Jest nowa płyta, nowy zespół i granie, które znamy na pamięć. Nie zachęcam ani nie odradzam spróbowania. Wybór należy do was.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto