Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

OPINIE: Prezydentura obietnic czy reform?

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Polacy zdecydowali, że zamiast kontrolować rząd z Belwederu, wymagać od Tuska i patrzeć mu na ręce lepiej, żeby prezydent seryjnie podpisywał nadchodzące z sejmu ustawy.

Przy okazji tych wyborów odpowiedzieliśmy sobie na pytanie, co jest dla nas ważniejsze: spokój czy prawda. Bronisław Komorowski nie popadnie w konflikt z władzą Tuska. Zwyciężyło hasło "zgoda" - między Belwederem a siedzibą premiera. Część z nas - niewiele mniej niż ci którzy popierają marszałka - chciała wydelegować J. Kaczyńskiego do skarcenia "nierozgarniętego" rządu i przypilnowania wypełnienia obietnic podarowanych w imieniu Platformy Obywatelskiej. Nie udało się. To chyba lepiej. Może - zasłaniający się dotąd cieniem IV Rzeczpospolitej - obóz rządzący weźmie się wreszcie do roboty.

Przebieg kampanii

Wyższa frekwencja w drugiej turze nie zaskoczyła. Dla elektoratu pierwszy tydzień był przymiarką do ostatecznego rozdania. Wgląd w kryteria demograficzne wykazuje, że w pierwszej turze do urn ruszyły kobiety. Teraz zagłosowało więcej mężczyzn i ludzi młodych. Komorowskiego poparły miasta, Kaczyńskiego tereny wiejskie. Polska - w tych wyborach - podzieliła się równo na pół: wschodnią i zachodnią.

Zaplecze Komorowskiego podążyło peryferyjnym torem wpływu i postanowiło rozwodnić konfrontację programową. Temu służyła unifikacja zasadniczych punktów na mapie gospodarczej. Wyrazistsze pomysły na polską gospodarkę, edukację i infrastrukturę były jednak atutem prawicy. Przejmując od PiS-u hasła antyprywatyzacyjne i pacyfistyczne od lewicy, partia Tuska ryzykowała utratę liberalnej tożsamości. Mogła się też wydać pozbawiona czegoś naprawdę własnego. Większość wyborców przyjęła jednak tę zmianę z uznaniem i bez podejrzeń.

Nad kandydatem PO wisiało fatum poprzednich wyborów prezydenckich. Sztab Komorowskiego liczył się z powtórką tamtego scenariusza. Kolejnym stresorem dla obu kandydatów w tej kampanii były sondaże. Najbliższe rzeczywistości okazały się badania zamówione przez Telewizję Publiczną.

Obietnice wyborcze

W wielu polskich rodzinach dyskusja wyborcza zredukowała się do odpowiedzi na pytanie "czy Komorowski obiecuje tak, jak kilka lat temu - w wyborach do sejmu - Donald Tusk?". Niemała część opinii publicznej, samodzielnie i bez pomocy sztabu wyborczego pod komendą Poncyliusza przyprawiła Donaldowi Tuskowi długi nos Pinokia. Większość uwierzyła w zapowiadane lepsze jutro.

Obietnice Kaczyńskiego były z pewnością bardziej umiarkowane i silniej umocowane w jego programie, przez co straciły na kolorystyce. Marszałek go przelicytował. Zwracając się do nauczycieli w Ciechanowie mówił: "Ja nie obiecuję, ja gwarantuję państwu podwyżki". Wątpię, żeby w tamtej chwili ktokolwiek zastanawiał się, skąd kandydat na prezydenta weźmie pieniądze.

Wizerunek - różnice i podobieństwa

Pierwszą różnicą, która rzucała się w oczy był - rozumiany szeroko - wizerunek obu kandydatów. Jarosław Kaczyński jest niższy, więc kiedy siadał mógł wyglądać na zalęknionego. Reprezentant PiS był melancholijny i mniej ekstrawertyczny, ale odbiorcy jego imagu składali nutkę smutku, podkreślaną przez ubiór, na karb żałoby. Elegantszy, imponował pewną klasą, której przez lata otoczenie nie dostrzegało.

Marszałek nie zbudował spójnego obrazu siebie, który miał być antyikoną "kaczyzmu". Równolegle do nawoływań do zgody demonstrował pewną nonszalancję.
Rzucała się w oczy różnica w wykształceniu obu kandydatów: zdyscyplinowany język, wysoko frekwencyjne słownictwo, zdolność do egzemplifikowania tez charakteryzowało bardziej J. Kaczyńskiego.

Obaj reprezentowali solidarnościowe pokolenie z jego wadami i zaletami, w tym wypominaną nieznajomością języków.

Jak będzie wyglądać prezydentura zwycięzcy?

Prezydent, aż tak wiele - jak wynikało z deklaracji kandydatów - nie może. Jego głównym zadaniem jest współpraca z rządem. Ponieważ wygrał Bronisław Komorowski, jest mało prawdopodobne, by stał nad partyjnym kolegą i stawiał mu wymagania wyższe, niż ten by oczekiwał. Prezydent rekomendowany przez PO nie spełni życzeń tej części Polaków, która oczekiwała uważnego monitoringu pracy premiera.

Możemy się spodziewać poprawnej reprezentacji Polski, w tym poprawy stosunków z Rosją, co jest ważne ze względu na gospodarkę. Cieszy fakt, że "marszałek" zaangażował się w wycofanie żołnierzy z Afganistanu.

Nie będzie to prezydentura wielkich wzlotów. Co do obietnic - na pewno nie zostaną wszystkie spełnione. Można się spodziewać, że politycy PO wycofają się z części z nich.

Epilog

Nie wysuwałbym wniosku, że jest to zwycięstwo marszałka albo zwyciężył strach przed kłótliwym Kaczyńskim. Zwyciężyły obietnice i nadzieja na lepsze jutro, których gwarantem jest - póki co - Donald Tusk. To na niego głosowali Polacy w tych wyborach prezydenckich.

Utrzymanie kruchej równowagi deficytu budżetowego zależy od sekwencji wyrzeczeń i dyscypliny finansów publicznych. Bez wystarczająco mocnego ratingu nasze pożyczki będą drożały, a to ponownie przełoży się na stan finansów publicznych. Reformy społeczne, które nas czekają wymagają bolesnych cięć. Wywołają one wrażenie, że PO znowu nie dotrzymała słowa.

Jarosław Kaczyński znalazł się w dobrym punkcie wyjścia do wyborów samorządowych i parlamentarnych. Będzie spokojnie czekał na ruchy Tuska i wypominał mu potknięcia. Taka jest rola opozycji. PiS utraci znaczną część wpływów i zostanie wyparty z wielu obszarów życia publicznego, co nie będzie łatwo zrekompensować w przyszłości. Ale na utraconym przez PO alibi może zbić kolejny kapitał polityczny, jak, zresztą, robił to wcześniej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto