Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opozycja w Gruzji żąda ustąpienia prezydenta Saakaszwilego

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
European People's Party
Micheil Saakaszwili w roli prezydenta, zdaniem opozycji, nie popisał się, bo na całej linii pierwotnego zaufania zawiódł Gruzinów. Teraz może liczyć jedynie na niewiele znaczącą mniejszość swoich zwolenników. Przeciwnicy chcą się go pozbyć.

W Gruzji wciąż nie ustaje wrzenie. Nie ustaje niemal od początku, odkąd prezydentem państwa jest Micheil Saakaszwili. Pełni tę funkcję po raz drugi, od stycznia 2004 roku. Opozycja mówi: Dość! Nie chce już dawnego uwielbianego przez naród prezydenta - człowieka, który tak bardzo zawiódł społeczne zaufanie. Wyrastają, więc protesty przeciwko prezydentowi. Organizatorzy akcji twierdzą, że mają ponad milion podpisów na listach pod społeczną petycją, która wzywa prezydenta Micheila Saakaszwilego do natychmiastowego ustąpienia z urzędu – podaje serwis polskatimes.pl.

Kiedy w listopadzie 2003 roku, 33-letni adwokat Micheil Saakaszwili przewodził w Gruzji, tzw. rewolucją róż, dzięki której doszło do bezkrwawego obalenia prezydenta państwa, Eduarda Szewardnadze, ludzie szaleli z radości. W kilka miesięcy potem, naród odwdzięczył się, dając mu w nagrodę powszechne zaufanie i w styczniu 2004 roku zostaje wybrany, przy ponad 96-procentowym poparciu, na najwyższy urząd w państwie, prezydenta Gruzji.

To zaufanie stosunkowo szybko i skutecznie stracił. Zaczęto mu zarzucać jawne dążenie do rządów autorytarnych i odpowiedzialność za wszędobylską i powszechną korupcję oraz spadek poziomu życia narodu. Przeciwnicy wytykają mu niszczącą politykę gospodarczą, która wepchnęła kraj w ogromne bezrobocie – oficjalnie ponad 16 proc. a nieoficjalnie mówi się nawet o 60 procentach. Część "oburzonych" Gruzinów wobec prezydenta nie daruje mu wojny z Rosją i straty dwóch prowincji gruzińskich. Nic dziwnego, że od lat powtarzają niezmiennie hasło: "Misza musi odejść". Na tle powstałych zarzutów, w listopadzie 2007 roku, dochodzi do organizowanych przez opozycję, masowych społecznych protestów w Tbilisi, które policja z użyciem siły tłumi.

Saakaszwili wprowadza stan wyjątkowy na terenie całej Gruzji i zgodnie z żądaniami opozycji, zapowiada przedterminowe wybory prezydenckie, na 5 stycznia 2008 r. Wkrótce też zniesiony zostaje w kraju stan wyjątkowy, a Micheil Saakaszwili 25 listopada 2007 r. ustępuje z urzędu prezydenta. Czyni to jednak jako sprytny zabieg taktyczny, aby mógł ubiegać się o reelekcję w kolejnych przedterminowych wyborach.

Micheil Saakaszwili – jak chciał – tak zrobił. Na drugą kadencję prezydencką w wyborach przedterminowych zostaje wybrany w 2008 roku. Wkrótce - 20 stycznia, jego druga kadencja upływa. Mija bowiem pięć lat po inauguracji, a konstytucja gruzińska nie pozwala ubiegać się o urząd prezydencki trzeci raz. Przepisy są jednak podobno po to, aby je omijać. Poprzedni parlament wprowadził kilka poprawek do konstytucji i kadencję wydłużono. Dzięki temu kolejne wybory prezydenckie w Gruzji odbędą się dopiero w październiku 2013 roku.

Przeciwnicy prezydenta nie dają za wygraną. Od blisko tygodnia, w kilku miastach Gruzji, m.in. w Tbilisi, Kutaisi, Batumi i Zugdidi - organizują demonstracje, w których uczestnicy domagają się ustąpienia Micheila Saakaszwilego. Według rosyjskiej agencji RIA Nowosti, demonstracje przygotował komitet mieszany, złożony z przedstawicieli zarówno organizacji politycznych, jak i społecznych. Grożą oni, że jeśli prezydent nie poda się do dymisji, wówczas zastosują bardziej radykalne środki, w tym także akcje pikietowania pałacu prezydenckiego w Tbilisi.

Sytuacja stała się trudna dla prezydenta, z chwilą, gdy przed zeszłorocznymi wyborami do parlamentu Gruzji, które wygrała opozycyjna koalicja Gruzińskie Marzenie Bidziny Iwaniszwilego, parlament zatwierdził zmiany w konstytucji, przyznające większe uprawnienia na rzecz premiera a zmniejszające uprawnienia prezydenta państwa. Choć mają one wejść w życie po wyborach prezydenckich, wiadomo o co chodzi – Saakaszwili musi odejść. Premier Bidzina Iwaniszwili chciałby tego nawet dziś lub jutro.

W praktyce, wygrana w ostatnich wyborach koalicji Bidziny Iwaniszwilego, oznacza koniec dziewięcioletniej politycznej niezbyt chlubnej dominacji Micheila Saakaszwilego, a jednocześnie początek bardzo niewygodnego współżycia i współdziałania dwóch przeciwstawnych sił polityczny – premiera i nowego rządu oraz starego prezydenta.

Premier Bidzina Iwaniszwili – miliarder, człowiek Kremla - zapowiedział w końcu zeszłego roku, że będzie chciał, jeszcze przed wyborami prezydenckimi, wprowadzić w życie takie zmiany konstytucyjne, które rozszerzą jego uprawnienia. Zapewnił, że nie ma zamiaru dążyć do impeachmentu wobec prezydenta Saakaszwilego.

Stanisław Cybruch

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto