Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Orange Warsaw Festival 2016. Spokojny początek i wybuchowy finał

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Tom Odell
Tom Odell ishootmusic.eu / Alter Art
W ostatni dzień festiwalu stołeczna publiczność nie narzekała na nudę. Od melancholijnego Toma Odella, po szalonego i nieprzewidywalnego Skrillexa ze swoim show.

Zanim na hipodromie na Służewcu wystartował kolejny festiwalowy dzień, jego uczestników postraszyła burza. Jak się później okazało, groźne pioruny i ciemne chmury tylko na chwilę zawisły nas stolicą. Namoknięta od deszczu ziemia jeszcze nie zdążyła obeschnąć, a na głównej scenie pojawił się Tom Odell, który grając na pianinie z łatwością skradł serca damskiej części publiczności. Udało mu się to dzięki głównie romantycznym piosenkom z debiutanckiej płyty okrytej platyną „Long Way Down”, jak i nadchodzącego albumu "Wrong Crowd".

W gronie festiwalowych wykonawców, duńską scenę muzyczną dumnie prezentowała MØ. Kolejny występ młodej piosenkarki w Polsce, łączył w sobie wiele elementów performance’u, do którego wokalistka ma szczególną słabość. MØ równie często jak na scenie, prezentowała dzikie pląsy przy barierkach obściskując się z fanami. Wybuchowa Dunka, łącząca w swojej twórczości elektro, rock i pop uraczyła warszawską publikę przebojem „Lean On”, „Walk This Way” czy singlem „Kamikaze” promujący najnowszy krążek artystki. MØ po raz kolejny udowodniła, że jej częste wizyty w naszym kraju wyraźnie jej służą.

Zadowoleni byli również wielbiciele Editors. Indierockowy kwartet z Birmingham miał się spotkać z polską publicznością pół roku temu, ale z powodu choroby Thomasa Smitha koncerty zostały odwołane. Zarówno muzycy, jak i fani odbili sobie tą stratę na Służewcu. Skaczący po scenie i dający się ponieść muzycznym emocjom to wyraźny znak, że lider Editors wrócił do starej formy. Przez półtorej godziny zafundowali mieszankę utworów z wydanego w zeszłym roku krążka „In Dream”, jak i starsze hity m.in. „Papillon” czy „An End Has a Start”. Na tle pozostałych gwiazd festiwalu, Brytyjczycy zaskarbili sobie również przychylność publiczności kurtuazyjnym „dziękuję” po polski, po każdej piosence.

Na tle Editors, premierowy nad Wisłą koncert amerykańskiego rapera Schoolboy Q delikatnie mówiąc wypadł słabo. Hiphopowiec rodem z Los Angeles zdradził ze sceny, że spędził 40 godzin w podróży, aby przyjechać do Warszawy. Zmęczenie trudami tułaczki było wyraźnie widoczne – po każdym utworze i rozbujaniu publiki, raper musiał wziąć głęboki oddech i zastanowić się, co robić dalej. Sytuację pogarszał również fakt, że Schoolboy Q pojawił się w stolicy z rezerwowym DJ-em, co było źródłem wielu nieporozumień. Raper nie mógł się również ratować choreografią czy scenografią, bo ich… po prostu nie było. Mimo tych wszystkich przeciwności, publika w większości bez dowodów osobistych w kieszeniach, bawiła się wyśmienicie. Głównie przy utworach z płyty „Oxymoron”, która zapewniła raperowi jedynkę na liście Billboardu.

Jednak to co było wcześniej, przyćmiło show sygnowane przez Skrillexa. DJ za konsoletą, który tylko kręci pokrętła i zmienia podkłady? Nic bardziej mylnego. Kłęby dymu, serpentyny, kolorowe płonienie, lasery, fajerwerki i ściany wideo zapełniające całą scenę. Takiego przedstawienia nie zaserwował żaden inny artysta na tegorocznym Orange Warsaw Festival. Amerykański DJ zaprezentował ponad półtoragodzinny set, z mieszanką jego własnych kompozycji i przebojów innych artystów. Dzięki temu Służewiec zamienił się w największą dyskotekę w tej części Europy (a na pewno na lewym brzegu Wisły).

Tymczasem polscy artyści występujący na mniejszej scenie, prezentowali momentami wyższy poziom niż zagraniczni goście. Dla porównania, Ten Typ Mes pojawił się na festiwalu z pełnym zespołem instrumentalnym i nawet chórkami, o czym w przypadku Schoolboy Q można było tylko pomarzyć. Ponadto warszawski raper zaskoczył już na początku koncertu, kiedy cały jego zespół pojawił się w kurtkach z migającymi lampkami. Namiot, gdzie była zlokalizowana Warsaw Stage po brzegi wypełniła również hipnotyzująca Julia Marcel czy energetyczna Natalia Przybysz.

Wydaje się, że po latach tułaczki po całej stolicy (Plac Defilad, Stadion Legii, Stadion Narodowy) Orange Warsaw Festival na dobre zadomowi się na hipodromie na Służewcu. Zielone tereny sprzyjają festiwalowemu klimatowi, który przy tego typu imprezie jest niezbędne. Organizatorzy zrezygnowali z dodatkowego dnia imprezy, który na pewno ubogaciłby line-up tegorocznej edycji. Jednak dzięki zebraniu w jednym miejscu mieszanki artystów rockowych, popowych, hiphopowych czy elektro, festiwal nie zamyka się tylko na sprecyzowane gusta. I tak trzymać.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto