Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ostenda - królowa belgijskich kurortów nadmorskich

Angelika Amari
Angelika Amari
Oostende, widok z plaży na Casino Kursaal, jedno z największych w Europie.
Oostende, widok z plaży na Casino Kursaal, jedno z największych w Europie.
Flandria. Czy ktoś kojarzy miasto o nazwie Ostenda? Nawet chyba nie każdy wie, że leży ono w Belgii, nad Morzem Północnym.

Oostende (po flamandzku) początkowo było małą wioską położoną na wschodnim krańcu wyspy zwanej Testerep. Stąd też wywodzi się jej nazwa Oost (wschód) - einde (koniec). Kiedy poziom morza opadł, wyspa przyłączyła się do lądu i tak Ostende stało się jednym z miast wybrzeża.

Status miasta uzyskało w roku 1265. Głównym przychodem mieszkańców było rybołówstwo, w XVIII wieku stało się miastem portowym, mającym monopol na handel z Afryką i Bliskim Wschodem. Miasto zyskało sobie sławę dzięki królowi Leopoldowi i Leopoldowi II, którzy uwielbiali wręcz spedzać wakacje nad morzem.

Wybudowali oni piękny pałac z widokiem na morze, a ponieważ Belgowie lubią użytecznie wykorzystać dobra pozostawione przez przodków, dzisiaj mieści się tam ekskluzywny hotel Thermae Palace, natomiast po drugiej stronie obiektu znajduje się miejski basen, ogród w stylu japońskim a także galeria sztuki.

Pod arkadami pałacu wystawiane są często prace fotografików lub też prace innych artystów.
Na płycie promenady przed budowlą połyskują wbite w chodnik gwiazdy z nazwiskami aktorów belgijskich - bo Oostende to coroczny Film Festival. W tym roku w dniach 19-25 sierpnia odbył się tu pokaz filmów cieszący się, jak zwykle ogromnym zainteresowaniem, któremu towarzyszyły imprezy kulturalne, spotkania z aktorami, wywiady.

Ostenda to również słynny kurort. Ławki z widokiem na morze oblegają jak wrony osoby w wieku podeszłym, które przyjeżdżają tu nie tylko z powodu "ulatniającego" się prosto z morza jodu, ale również ze względu na świężą rybę i słynne tutejsze szare krewetki - przysmak Belgów.

Nie znajdziesz tu budek z chińszczyzną, ale wzdłuż portu porozstawiane są kramiki oferujące przysmaki z owoców morza: zupa rybna, sałatka z krabów, krewetek, śledzi... wybór jest szeroki, a ceny przystępne. Po liczbie restauracji i barów nie trudno jest zauważyć, iż Flamandowie lubią dobrze i często zjeść "na mieście" płacąc przy tym dość wygórowane sumki.

Ale taka ich kultura; lubią spotkać się przy wykwintnie zastawionym stole, smakując wino i gawędząc z przyjaciółmi o wyższości Flandrii nad Walonią, flamandzkiego nad niderlandzkim, o polityce, sporcie... o dumie narodowej, bo Belgowie to ludzie dumni ze swojego pochodzenia, nastawieni z lekkim dystansem a czasem antypatią do innych nacji, trochę wyniośli. Jednak przy bliższym poznaniu zmieniają swe oblicze i otwierają się na nowe znajomości.

Belgowie to naród piwny; menu w dobrym pubie przyprawia o zawrót głowy. Takiego wyboru piw nie spotkasz nigdzie indziej. Paniom polecam Kriek - słodkie piwo fermentowane na bazie wiśni. Panom proponuję Duvel lub Leffe - przedstawiać nie trzeba!

Ludzie w Oostende zwykli witać nowe twarze wraz z otwarciem sezonu i zapominać o nich wraz z zakończeniem lata. A tutejsze twarze są owiane bryzą morską i wiatrem sztormowym, piaskiem z rozległej plaży i silnym deszczem. Bo deszcze padają tu dość często, szczególnie wiosną i jesienią.
Zima jest bardzo łagodna, nie dochodzi do tak niskim temperatur, jakie doświadczamy w Polsce.
Dlatego tutaj przez okrągły rok jeździmy na rowerach - co dobre nie tylko dla środowiska ale też i dla zdrowia.
Tu nie ma ulic bez wydzielonego miejsca dla rowerzystów; wspaniałe, słoneczne trasy rowerowe promenadą nadmorską lub chłodne i cieniste trasy wzdłuż kanałów aż się proszą o zorganizowanie wycieczki rowerowej dla rodziny lub przyjaciół. Jeśli jesteś wielbicielem pedałowania, tu zaznasz prawdziwej rozkoszy. Ale uprzedzam z góry, jeśli zaparkujesz rower (lub samochód) w niedozwolonym miejscu, pewnie jakiś Belg chwyci za słuchawkę, aby spełnić swój obywatelski uczynek i uprzejmie doniesie... Mandaty są tu dość wysokie.

Jeśli chcesz znaleźć się w centrum rozrywki i muzyki na żywo, przyjedź tu w sierpniu, organizowane dorocznie Paulusfesten ma gro swoich wielbicieli. Koncerty na żywo na trzech scenach w jednym czasie, mnóstwo jadła z grilla, wino, piwo, kebab... po prostu zabawa! Z całym szacunkiem trzeba przyznać, że Belgowie bawią się dość kulturalnie, pomijając fakt, że policja jest zawsze i wszędzie!

Miasto w czasie lata przeżywa pełnię sezou, największa ulica sklepowa o dźwięcznej nazwie Kappellestraat jest trudna do pokonania z powodu tłumu ludzi, jaka się tam przeprawia. W czasie trwania belgijskich wakacji (lipiec-sierpień) w każdy poniedziałek o tej samej godzinie na plaży w Ostendzie odbywa się pokaz fajerwerków, a w maju coroczny festwial latawców, wydarzenie dość barwne i przyciągające rzecze publiczności, szczególnie dzieci i młodzież.

W pobliżu Oostende, zaledwie kilka kilometrów od centrum miasta, możemy natknąć się na ślady przeszłości. Pozostałościami są bunkry z okresu II wojny światowej, które są ozdobą wydm wzdłuż jednej z ulic wiodących wzdluż promenady nadmorskiej. Trzeba dodać, że słynna Dunkierka (Duinkerken czyli kościół na wydmach) leży tylko 50 km od Oostende.

Charakterystyczny i wart zobaczenia jest Fort Napolena. Ta fortyfikacja została wybudowana przez Napolena w XVIII wieku. Fort powstał na wydmach, a w trakcie bitew nie został zdewastowany. Kiedy to Bonaparte przegrał bitwę pod Waterloo, fort został opuszczony, a otwarte drzwi zaprosiły niechcianych gości, którzy tylko opustoszyli zakarmarki tej budowli. Aktualnie w budynku znajduje się elegancka restauracja.
W pobliżu natomiast zobaczymy latarnię morską i port rybacki, to tutaj mieszkańcy zaopatrują się w świeże ryby.
Belgowie również lubują się w hazardzie, jedno z kasyn Belgii (których jest około 10 w całym kraju) mieści się właśnie w Oostende. W budynku kasyna Kursaal mieści się również scena teatralna, która wita każdego roku znane gwiazdy muzyki (opery), filmu i telewizji, nie pomijając występów Chippendales.
Demis Roussos zaprasza już 25 października. Bilety od 45 Euro.

Jeśli natomiast preferujesz zwiedzanie wybrzeża, sprawa jest bardzo prosta, bo na całej długości belgijskiego wybrzeża kursuje tramwaj, który zaczyna swą trasę w De Panne (nad granicą francuską) a kończy w Knokke (pod granicą holenderską). Cała trasa zajmie Ci około 3 godziny, a Ostenda leży dokładnie pośrodku tych granic.

Architektura miasta nie przyciąga, nie czyni miasta godnym obejrzenia, a jednak jest w nim coś co bezustannie przyciąga turystów. Stary dworzec w Oostende, wybudowany w latach 1910-1913 z elementami baroku oraz tutejszy port nadają temu miastu klimat. Piękny, neogotycki kościół świętego Piotra i Pawła, przykuwa wzrok zaraz po wyjściu z dworca, a zatoka portowa z mnóstwem przytulnych i eleganckich kafejek oraz stary Mercator, statek belgijskiej floty handlowej zamieniony w muzeum morskie, są z pewnością warte zobaczenia.

To miasto, gdzie nieprzerwanie coś się dzieje, tu inwestuje się w rozwój kulturalny co z pewnością odgrywa decydującą rolę w popularności tego miejsca. Turysto mój, nie bój się flamandzkiego! Tutaj nawet 10 letnie dziecko jest w stanie udzielić Ci pomocy po angielsku! A tutejszy flamandzki ma również swoiste brzmienie, na ulicach słychać stary dialekt "Oostends", język jakim posługiwali się pierwsi mieszkańcy miasta - rybacy.

Jeśli więc masz ochotę na ciekawą przejażdżkę rowerem, dobre piwo i świeżą rybę prosto z kutra rybackiego Królowa Belgijskich Kurortów Nadmorskich zaprasza!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto