Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Palą się panewki siły napędowej Unii Europejskiej?

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
7 stycznia 2012 roku, w dwa miesiące po szumnych deklaracjach politycznych zwolenników podatku "transakcyjnego", przywódcy rządów Francji i Włochy wyrazili opinię, że konieczne jest wspólne unijne stanowisko w tej sprawie. Czyżby do przeciwnika zza Kanału La Manche mieli od dziś dołączyć również szefowie tych dwóch wielkich państw Unii?

Po tym jak zatrzęsło się w Unii Europejskiej, gdy wyszły na jaw spekulacyjne działania polityków, że Grecja ze swoim fałszywie napędzanym okrętem gospodarczym zaczęła tonąć w ogromnym zadłużeniu finansowym, a Hiszpania, Portugalia, Irlandia oraz Włochy i Francja stanęły również w obliczu krachu gospodarczego - politycy unijni zaczęli iść po rozum do głowy, aby zapobiec podobnym nieszczęściom w przyszłości. Najpierw zbierano wspólnymi siłami pieniądze na fundusz ratunkowy, potem powrócono do pomysłu powstałego w sierpniu 2011 r. w sprawie podatku od transakcji finansowych, który miałby m.in. zasilić fundusz stabilizacyjny strefy euro.

Wspólna zbiórka, podobna nieco do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Owsiaka, nie powiodła się w planowanej wielkości. Postanowiono zatem forsować podatek od transakcji finansowych. Ten zaś zaczął od początku dzielić Europę na zwolenników i przeciwników. Od zaraz stanęła mu w poprzek Wielka Brytania. Pełne poparcie wyraziły natomiast dwie najważniejsze gospodarki w UE - Francja i Niemcy. Anglia zdecydowanie odrzuciła ten pomysł, bo się boi, że taki podatek najbardziej dotknie londyńskie City bankowe. Podobne stanowisko prezentuje Szwecja, gdyż ma złe własne doświadczenia we wprowadzeniu takiego samego podatku w latach 90-tych XX wieku.

Ale politycy to łabscy "ludkowie". Mają nie tylko czapkę i laptop, lecz i rozum w głowie. Pogmerali w nim co nieco, podumali - puknęli się w czoło - i zaklęli wesoło. Nie ważne jak i jakimi słowy. Ważne, że mają nie od parady głowy. Bo jak mawiał rumuński filozof i eseista piszący po francusku, Emil Cioran: "Poczucie przekleństwa ma tylko ten, kto wie, że doświadczałby go nawet w samym środku raju". Nie z raju a wprost z Brukseli politycy coraz częściej zaczęli wskazywać na świeżą i genialną myśl, tj. możliwość użycia tzw. "wzmocnionej współpracy".
Istotą tej nowej myśli o wzmocnionej współpracy, jest takie działanie zgodne z traktatem unijnym, które pozwala jakieś grupie państw, pragnących zacieśniać integrację w konkretnej dziedzinie, aby mogły one pójść z tym do przodu, nawet wtedy, kiedy mają sprzeciw innych. Taką właśnie wzmocnioną współpracę zawiązało nie tak dawno, mimo sprzeciwu Włoch i Hiszpanii, 25 krajów UE w sprawie europejskiego patentu.

Możliwość taką o wzmocnionej współpracy rozważano, analizowano i ustalono przed dwoma miesiącami dla celów wdrażania podatku od transakcji finansowych. Wtedy minister finansów Austrii wyraziła opinię, że gdyby nie udało się zjednać dla tych celów wszystkich 27 państw Unii, to wystarczy, jeśli podpisze je tylko grupa państw strefy euro. Pani minister finansów Austrii miała wówczas powiedzieć, że wdrożenie podatku od transakcji finansowych tylko w strefie euro, oznaczać będzie w praktyce, że przychody (z tego podatku) powinny być wykorzystane do stabilizacji wyłącznie krajów strefy euro. Dodała przy tym, iż wprowadzenie podatku ma sens nawet w sytuacji sprzeciwu Wielkiej Brytanii, mimo że tam w Londynie, jest wielkie europejskie centrum finansowe. A przecież - podkreśliła z naciskiem - we Frankfurcie i Berlinie też są główne centra finansowe Europy.

Dziś 7 stycznia 2012 roku, w dwa miesiące po tych głośnych deklaracjach politycznych zwolenników podatku "transakcyjnego", przywódcy rządów Francji i Włochy wyrazili opinię, że konieczne jest wspólne unijne stanowisko w tej sprawie. Czyżby do przeciwnika zza Kanału La Manche mieli od dziś dołączyć również szefowie tych dwóch wielkich państw Unii? Premier Włoch, po spotkaniu z premierem Francji podkreślił, że państwa europejskie muszą się porozumieć ponad podziałami - tak, aby osamotnione "nie wprowadzały u siebie nowych środków, które - ich zdaniem - pomogą w zwalczaniu deficytu". Była to aluzja pod adresem Francji. Wściekł się premier Francji, gdy usłyszał co się święci. Wściekł się do tego stopnia, że oświadczył, iż Francja jest gotowa sama, bez oglądania się na innych unijnych partnerów, zwłaszcza z krajów strefy euro - wprowadzić takie środki u siebie. To miałby być przykład dla innych, czyli sygnał wojenny "jak zwyciężać mamy". Na to premier Włoch zadeklarował otwartość jego państwa na dyskusję w tej sprawie. Ale w pogmatwaną sytuację weszli niezależni eksperci francuscy. Stwierdzili krótko: gdyby Francja sama, bez europejskich partnerów, opodatkowała transakcje finansowe, mogłoby to być niebezpieczne i bezproduktywne, zwłaszcza w dzisiejszej globalizacji światowych operacji bankowych.

I co więcej słyszymy? Do przeciwnych Włochów dołączają Niemcy a za nimi od początku stoi Wielka Brytania. Forsowaną propozycję Francji odrzucają także Szwedzi i Maltańczycy. Ale się w nowym roku narobiło w tej "zjednoczonej" dyplomacji unijnej. Gdzie ta jedność rodziny europejskiej – pytamy? Gdzie wspólny dom i wspólna waluta? Gdzie wielkie plany budowy siły gospodarczej i militarnej Europy? Gdzie te marzenia i szlachetne dążenia? Czyżby to wszystko nagle spaliło na panewkach?

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto