Sednem feminizmu jest dążenie do równouprawnienia. W pierwszej fazie feministki walczyły o prawa polityczne, w drugiej o obyczajowe, w trzeciej, trwającej obecnie, chcą ugrać coś więcej. Ma to niewiele wspólnego z równouprawnieniem.
Jak wyglądałby świat, gdyby w każdej dziedzinie życia wszyscy byli równi? Ktoś wyobraża sobie parytety w przedszkolach i panów przedszkolanków? Dzisiaj mężczyzna, starający się o pracę w takiej placówce, odsyłany jest z kwitkiem przez kierowniczki. Jakie nasuwają się skojarzenia? Pedofil, zboczeniec, ciota.
Na tysiąc położnych w Polsce, przypada jeden mężczyzna. Każdy, kto zdecydował się na taką profesję, niemal bez przerwy tłumaczy się z tego, co właściwie robi na sali porodowej. Na studia położnicze dostaje się niewielu mężczyzn, kończą je nieliczni (jeśli któremukolwiek się to uda). Stosując retorykę i praktykę feministek, trzeba jasno powiedzieć, że są oni dyskryminowani i należy walczyć o ich prawa. A narzędziem w tej walce są parytety.
Statystyki sądowe, dotyczące przyznawania opieki nad dziećmi, są dla mężczyzn bezlitosne. W przypadku rozpadu związku ojciec stoi na przegranej pozycji. Jawna dyskryminacja?
W gimnazjum w mojej miejscowości, w kadrze nauczycielskiej liczącej około 25 osób, znajduje się dwóch mężczyzn. Nawet w tak zmaskulinizowanej dziedzinie jak wychowanie fizyczne, zajęcia prowadzą same panie. W liceum proporcja wynosi 1 do 6. Należy to skorygować parytetami?
Teoretycznie, i to w dość niedługim czasie, powstać może Partia Mężczyzn. Czy nie jest absurdem, że na listach wyborczych będzie musiała umieścić kobiety? A co jeśli statut ugrupowania nie będzie dopuszczał takiej możliwości?
A co jeśli mężczyźni mocno zaangażują się w ruch maskulinistyczny? Co z tańszymi biletami dla kobiet do klubów i na mecze? Czy są one przejawem dyskryminacji?
W Szwecji wprowadzono parytety przy rekrutacji na studia wyższe (50/50). Wyniki egzaminów zaczęły mieć drugorzędne znaczenie, zwłaszcza na kierunkach, które tradycyjnie zdominowane były przez jedną z płci (idealny przykład to wspomniane wcześniej położnictwo). W skutek tych praktyk, wiele studentek było dyskryminowanych. Będąc zdecydowanie lepiej przygotowanymi do studiowania, musiały ustąpić miejsca swoim kolegom, którzy niekiedy kompletnie nie nadawali się do zdobycia konkretnego zawodu. Z pomysłu szybko się wycofano, kiedy szwedzkie sądy zaczęły być zalewane przez pozwy od niedoszłych studentów i studentek.
W klubie parlamentarnym Ruchu Palikota, partii najsilniej walczącej o parytety, znajdują się 4 kobiety. Tylko transseksualna Anna Grodzka jest posłanką powszechnie znaną. Pytania?
O tym, że kobiety radzą sobie w polityce świadczą one same. Angela Merkel jest obecnie jedną z najbardziej wpływowych osób w Europie. Przykładów, byłych i obecnych polityków kobiet, jest mnóstwo: Margaret Thatcher, Julia Tymoszenko, Julia Gillard, Hilary Clinton, Condoleezee Rice (i jej siostra robiąca wielką karierę w dyplomacji), Dalia Grybayskaite, Catherine Ashton, Indira Gandhi, Isabel Peron, Golda Meir, Benazir Bhutto, Jóhanna Sigurðardóttir, Jadranka Kosor i wiele innych. Z polskich przykładów wspomnieć można Hannę Suchocką, Hannę Gronkiewicz-Waltz, Ewę Kopacz czy Annę Fotygę.
Wśród wymienionych działaczek mamy takie, które zmieniały bieg historii czy piastowały najwyższe państwowe stanowiska w społeczeństwach tradycyjnych, zdominowanych przez mężczyzn. W końcu mamy siostry Rice, czarnoskóre dyplomatki i premier - lesbijkę z Islandii. Wspomnijmy też o pani Peron: w momencie, gdy rozpoczynała kampanię prezydencką, kobiety w Argentynie nie miały jeszcze praw wyborczych. Mało?
Czy ktoś zadał sobie trud i sprawdził, w jak dużym stopniu kobiety interesują się polityką? Może nie chcą się w nią mieszać? Nie trudno zauważyć, że mężczyźni przejawiają więcej zainteresowania tą dziedziną. Są aspekty życia, w których jedna płeć odnajduje się lepiej od drugiej. Każdy chyba ze zrozumieniem przyjmuje dysproporcję pomiędzy liczbą mężczyzn i kobiet, które uprawiają piłkę nożną.
W końcu też, i to jest chyba najmocniejszy argument, należy zaznaczyć, że same kobiety nie akceptują parytetów. Podzielić możemy je na dwie grupy: tę, która parytety uważa za sztuczną ingerencję w życie i tę, która parytety uważa za coś upokarzającego. Twierdzą bowiem, że nie potrzebują pomocy, by poradzić sobie w polityce*. Kobieta jeśli chce to potrafi (i warto tutaj zapytać o to polskie parlamentarzystki).
Parytety to socjalistyczny wynalazek, sztucznie próbujący regulować życie. Państwo próbuje decydować za partie polityczne i firmy (w przypadku parytetów w radach nadzorczych). W końcu też zaprzeczają demokracji, bo dzięki nim kobiety mają większe prawa od mężczyzn a feminizm ze swej natury dąży do równouprawnienia, nie zaś do zdobycia specjalnych przywilejów dla kobiet.
* korzystałem z opinii studentek politologii, przygotowywanych do działalności politycznej
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?