Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paulo Sousa zawalił Euro 2020, ale pozostanie selekcjonerem. Zadecydują ekonomia, kalendarz i... PR

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Paulo Sousa rozczarował podczas Euro2020, ale kalendarz eliminacji MŚ i wyborów w PZPN nie pozwala teraz na zmianę selekcjonera.
Paulo Sousa rozczarował podczas Euro2020, ale kalendarz eliminacji MŚ i wyborów w PZPN nie pozwala teraz na zmianę selekcjonera. Sylwia Dąbrowa
Paulo Sousa miał być ratownikiem reprezentacji Polski na Euro 2020, został jednak grabarzem naszych nadziei. Wysoki kontrakt selekcjonera jest jednak ważny na kwalifikacje MŚ. Jaka będzie przyszłość Portugalczyka w PZPN?

Zbigniew Boniek, angażując Sousę, nie wpisał w kontrakt możliwości rozstania po blamażu w mistrzostwach Europy. I zaraz po turnieju zapowiedział, że nie zwolni Portugalczyka. Trudno zresztą, żeby to zrobił niespełna dwa miesiące przed zakończeniem kadencji prezesa PZPN, nie narażając się na zarzut niegospodarności. Do końca czerwca PZPN miał przecież na utrzymaniu dwóch trenerów drużyny narodowej. Jerzemu Brzęczkowi wypłacał 160 tysięcy złotych miesięcznie, natomiast jego następcy - równowartość 315 tysięcy PLN.

Powyższe dane ujawnił portal „Prawda Futbolu”, blisko związanym z Bońkiem. Do 70 tysięcy euro pensji pana Paula trzeba doliczyć jeszcze uposażenie jego zagranicznego sztabu, które globalnie wynosi 80 tysięcy euro (360 tysięcy PLN) miesięcznie. Gdyby zatem nowy prezes związku, którego nazwisko poznamy 18 sierpnia, zdecydował się zatrudnić innego selekcjonera, Portugalczykowi i jego ludziom musiałby wypłacić do końca roku równowartość 2,7 miliona złotych.

Czy szatnia rzeczywiście jest za Sousą?

Ekonomia podpowiada zatem, że nie byłoby to najlepsze - ujmując delikatnie - posunięcie na otwarcie nowej kadencji w PZPN. Namaszczony przez Bońka na następcę Marek Koźmiński szybko zresztą zadeklarował, że nie zamierza majstrować przy kontrakcie Sousy: - Graliśmy futbol otwarty i myślę, że postać Sousy kibicom pasuje. Wynik sondażu dla TVN jest dla mnie zaskakująco pozytywny (63 proc. ankietowanych opowiedziało się za pozostaniem selekcjonera na posadzie - przyp. red.) - stwierdził Koźmiński w wywiadzie dla TVN w minioną sobotę. - To pokazuje, że ta reprezentacja w jakiejś niewielkiej części zadowoliła społeczeństwo. Sousa zrobił wiele dobrego i powinien kontynuować pracę. Ja chciałbym z nim współpracować. Głosy, że trener powinien zostać, słyszę też z drużyny.

Drugi kandydat na szefa PZPN, prowadzący aktualnie w sondażach, Cezary Kulesza wypowiada się ostrożniej: - Nie jestem jeszcze prezesem, a trener Sousa ma w tym momencie ważny kontrakt. Teraz najważniejsze jest zatem przygotowanie kadry do wrześniowych meczów w kwalifikacjach mundialu - zadeklarował. - Cokolwiek teraz powiem, nie ma znaczenia. Na pewno rozmowa z trenerem i decyzja o jego przyszłości będzie jedną z pierwszych dla nowego prezesa.

Należy zakładać, że także Kulesza nie będzie dążył do błyskawicznego zakończenia współpracy z Sosuą. Nie tylko bowiem ekonomia podpowiada, że byłby to nieroztropny ruch, ale i kalendarz. W momencie, gdy działacze będą rywalizować w wyborach o schedę po Bońku, selekcjoner będzie musiał ogłosić kolejne powołania. Od 2 września zaplanowano bowiem kolejną turę eliminacji MŚ. Prawda jest zresztą taka, że po meczu z Hiszpanią - siódmym w kadencji Portugalczyka - pojawiła się wreszcie powtarzalność w składzie. Może więc „Mr. Thank you”, poświęcając czas kadrowiczom na zgrupowaniach podczas pobytu w Opalenicy i Sopocie, poznał wreszcie kandydatów do gry w wyjściowej jedenastce?

Kandydaci na prezesa PZPN muszą obliczać pierwsze kroki po wyborze także w kategoriach… PR. Na takie tory wrzucił ich przecież ustępujący Boniek, dla którego był to niezwykle istotny aspekt działalności. Przy zachowaniu status quo w kadrze, po ewentualnym i niestety możliwym - zwłaszcza po wtopie w Euro 2020 - niepowodzeniu w kwalifikacjach mistrzostw świata pod kierunkiem Sousy, odpowiedzialność za wynik nie zostałaby przecież rozmyta. Tylko przypisana autorowi zamieszania wokół reprezentacji Polski, który w styczniu 2021 roku - mimo że był to termin absurdalny - podjął to nieopłacalne, jak już wiemy, ryzyko.

Powinien naprawić, co spieprzył. I zacząć od: mea culpa

- Widząc nazwiska na giełdzie kandydatów na następców Portugalczyka, jestem zdania, że Sousa powinien zostać. I naprawić to, co spieprzył - mówi Bogusław „Bobo” Kaczmarek, asystent Leo Beenhakkera podczas selekcjonerskiej kadencji Holendra w reprezentacji Polski i wylicza trzeci argument, który przemawia za pozostaniem obecnego trenera na posadzie. - Pod jednym warunkiem, bo ja nie kupuję tradycyjnej kibicowskiej przyśpiewki: - Polacy, nic się nie stało. Stało się bowiem bardzo dużo, i to bardzo złego. Skoro Paulo tak sprawnie odwołuje się do naszych tradycji religijnych, to nie powinien zapominać o łacińskim zwrocie: mea culpa! Mało tego, właśnie od tego powinien zacząć!

Kaczmarek zastrzega, że nie oczekuje od Portugalczyka wyrazów skruchy na każdym kroku, tylko rzeczowej analizy. I wyciągnięcia wniosków z całego ciągu popełnionych błędów. Począwszy od nietrafnego wskazania bramkarza numer 1 - zanim zobaczył wszystkich kandydatów do gry między słupkami w treningu i zanalizował stałe fragmenty przeciwników - poprzez marcowe próby wypchnięcia z kadry Kamila Glika, a na… dywersji kończąc.

- Tak właśnie uważam - wystawianie Bartka Bereszyńskiego jako trzeciego środkowego obrońcy było dywersją! Podobnie jak cofnięcie Grzegorza Krychowiaka na defensywnego pomocnika, mimo że bardzo dobrze i skutecznie grał w Lokomotiwie Moskwa na pozycji numer 8, czyli wyżej,. To „zabiło” nam tego jednego z liderów drużyny - nie gryzie się w język „Bobo”. - Krycha był niczym niewolnik, wypełniając ponownie zadania, od których odwykł w klubie. A Bereszyński popełnił błędy przy pięciu golach dla rywali, ratując nas przed utratą tylko jednej bramki, ze Szwecją. Wystawianie go w tym sektorze boiska, zamiast na skrzydle przed Tomaszem Kędziorą było sprzeczne z logiką.

Jóźwiak i Puchacz? Wahali się, ale nie byli wahadłowymi

A to jeszcze wcale nie koniec długiej wyliczanki pomyłek, którą wskazał doświadczony polski szkoleniowiec poproszony o wnikliwą analizę.

- Przecież Sousa nie tylko „zabił” Krychowiaka, ale i podciął nam skrzydła. Kamil Jóź¬wiak jeszcze nie dorósł do imprezy takiej rangi, Tymek Puchacz - tym bardziej. Obaj mieli być wahadłowymi, ale jedyne co łączy ich z tą pozycją to fakt, że nieustannie się wahali. Zarówno w obronie, jak i w ofensywie - obrazowo tłumaczy Kaczmarek.

- Na dodatek Paulo nie przyjrzał się, że podczas kadencji Brzęczka, w momentach zapaści i desperacji do gry wkraczali nasi „główkarze” przy stałych fragmentach: Glik, Krychowiak, a przede wszystkim Robert Lewandowski i Janek Bednarek. Od początku kadencji Portugalczyka brakowało konsekwencji, coś zaczęło się krystalizować dopiero między meczami z Hiszpanią i Szwecją. Czyli jak w słynnym katastroficznym filmie „Nazajutrz” - za późno…

Miał być TOP. Wyszło... topless

Wiele wskazuje, że reprezentacja Polski jest skazana za walkę o przepustki do mistrzostw świata w Katarze pod kierunkiem trenera Sousy. Niezbędne jest zatem, żeby nowy prezes na nowo ustalił zasady współpracy, a przede wszystkim wymógł na wiecznie uśmiechniętym - to nie przytyk, tylko stwierdzenie faktu - szkoleniowcu, aby na decydującą fazę kwalifikacji mundialu zamieszkał w Polsce. Boniek pozwalał selekcjonerowi, który do rozpoczęcia Euro gościł w naszym kraju tylko kilkukrotnie (w tym raz na obowiązkowym szczepieniu przeciw covid), na pracę dorywczą, która nie dała oczekiwanego rezultatu. Wskazane byłoby również dokooptowanie do sztabu polskiego trenera, może nawet kilku.

- Byłem zdziwiony, kiedy prezes PZPN zgodził się na odejście Jacka Magiery ze związku. W mojej ocenie ten szkoleniowiec młodej fali był naturalnym kandydatem do sztabu, stanowiłby dla Sousy pierwsze źródło informacji o polskich piłkarzach. Byłaby to także inwestycja w następcę obecnego selekcjonera. Magiera ma wszystkie warsztatowe parametry, żeby w przyszłości poprowadzić reprezentację Polski. Zaś doświadczenie wyniesione ze współpracy z portugalsko-hiszpańskim staffem mogłoby zaprocentować tak jak asystentura Adama Nawałki u Beenhakkera - kończy „Bobo”.

- Przede wszystkim jednak Sousa, który jest mistrzem kitu i bajeru, i naprawdę pięknie mówi, musi w błyskawicznym tempie zacząć przemawiać czynami. Prezes Boniek zatrudniając Paula, anonsował, że pod jego światłym kierunkiem Biało-Czerwoni osiągną europejski TOP. Tymczasem dotąd pokazał naszą reprezentację... topless. Prawie nagą i bezbronną…

ADAM GODLEWSKI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paulo Sousa zawalił Euro 2020, ale pozostanie selekcjonerem. Zadecydują ekonomia, kalendarz i... PR - Portal i.pl

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto