Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PE, czyli królowe życia

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Był czas zdychającego komunizmu i ludzi żyjących wbrew wszystkiemu. Królową życia z górnej półki, czyli PE ze sklepu mięsnego w Katowicach, spotkałam dziwnym trafem… w Stanach Zjednoczonych.

Coraz większy pęd do nabywania dóbr i kociokwik w niektórych sytuacjach wyreżyserowanych przez marketingowców, przywodzą mi na myśl lata, kiedy kupowanie było kolejkową udręką, nocnym czuwaniem pod sklepem, wynajmowaniem stacza kolejkowego, oraz zapisami na wyposażenie młodych małżeństw w pierwsze meblościanki, lodówkę a ,może i nawet telewizor!

Kwitnące „załatwiactwo” - stało się integralna częścią życia i warunkiem sine qua non egzystencji rodziny. "Załatwiactwo" było bardzo proste: ja tobie kupony na wódkę i papierosy, ty mi kwity na papier toaletowy, ty mi watę i ligninę – ja ci kaszkę dla dzieciaka. I tak to szło.
Rodzina osoby nie mającej nic na handel wymienny skazana była na żywot ubogi, smarowanie chleba nożem i jedzenie kotleta przez trzy dni: pierwszego dnia zdobyty, drugiego smażony, trzeciego – zjadany żeby się nie zepsuł. W zasadzie powinien wisieć na ścianie oprawiony w ramkę, ale brzuchy burczały po swojemu.

W tym to czasie prócz pierwszych, drugich i dalszych sekretarzy, ordynatorów, wychowawców dzieci, dyrektorów, urzędniczek od talonów benzynowych i innych ważnych osobistości, dla których odkładano, zostawiano pod ladą, zanoszono o zmroku w tajemniczych paczuszkach – męczennicami nudy, ale i prawdziwymi królowymi życia były Panie Ekspedientki (PE). PE odpowiadała monosylabami na zapytania, błądząc wzrokiem w przestrzeni pozaziemskiej w okolicy ucha klienta – idioty.

W przeciwieństwie bowiem do chwili obecnej, kiedy naród rzuca się jak oszalały na promocje (hehe), przeceny (hehe) oraz eleganckojęzyczne SALE, było wiadomo raz na zawsze, że „jak rzucą to będzie”, ale „nie wiadomo kiedy rzucą”. Rzucano towar czyli spodeczki bez filiżanek, lustra jak z gabinetów śmiechu, pasztetową z papieru toaletowego, słynne czekoladopodobne (z koloru) i inne do diabła nie podobne, które ludzie jednak zjadali.

Królową życia z górnej półki, czyli PE ze sklepu mięsnego w Katowicach, spotkałam dziwnym trafem…w Stanach Zjednoczonych. Jej radosne rozhowory jak się klienta robi w konia przykrywając najgorsze ochłapy skrawkiem prawdziwego mięsa, jak z pilnowanej przez komitet kolejkowy dostawy urywa się najlepsze, na zamówienie dla… i własnej rodziny, jak się niewielkie ilości prawdziwej kiełbasy opyla na lewo po lewej cenie, przyprawiały o zawrót głowy.

Rozpoczynając pracę w tym samym czasie ja i ona – obie nowe w dwóch żydowskich domach prowadzących stajnię sprzątaczek – stałyśmy się przedmiotem poważnych dywagacji i zakładów: która pierwsze spuchnie i wróci z płaczem do domu.

Patrzyłam na blednącą i malejącą w oczach PE, ale krzepkie dziewuchy z buraczanych gospodarstw stawiały na mnie. Z powodu bladej cery i „lekkiej wagi ciężkiej” podpadnięta byłam. Stare wyjadaczki dawały miesiąc na przetrwanie.
Po miesiącu PE z płaczem, połamanymi paznokciami i spódnicy zapiętej na agrafkę przyszła się pożegnać.
- Ty potrzebowałaś Ameryki? – wyzłośliwiłam się nad sponiewieraną lalą.
- Bo wiesz, mnie się zdawało…i prędzej bym drugiemu synowi mieszkanie kupiła.

Wygrałam dziesięć dolców, a zatrudniająca mnie mrs Ethel słysząc całą historię - „o szlag by to trafił” wykrzyknęła. Był to bowiem okrzyk, jeden z ważniejszych w naszym wspólnym polsko-angielsko-jidysz języku na okoliczności nagłe, nie przewidziane oraz dziwne.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto