Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piosenka z francuskim paszportem w Teatrze Ateneum

Anna Kołodziejczyk
Anna Kołodziejczyk
Podróż na Plac Pigall, Pola Elizejskie i nad romantyczną Sekwanę bez ruszania się znad Wisły? Tak to możliwe – jeśli wybierzecie się w muzyczną podróż z zespołem artystów stołecznego Ateneum.

Tytuł spektaklu zapożyczono z piosenki „La boheme” Charlesa Aznavoura. I właśnie klimat artystycznej, paryskiej cyganerii udało się odtworzyć aktorom śpiewającym teksty wielkich francuskich przebojów w przekładzie niezrównanych wirtuozów słowa m.in. Wojciecha Młynarskiego i Andrzeja Poniedzielskiego. Razem z nimi przenosimy się na paryski bruk, gdzie przechadzają się dziewczęta różnych obyczajów, malarze o niejasnej reputacji i muzycy czarujący publiczność w zadymionych klubach o różnej kategorii.Rzewne i figlarne historie przeplatają się z dźwiękami akordeonu. I te słynne walczyki…

Nie sposób odmówić „czarowności” i "klimatyczności" spektaklowi. Dobór utworów rzeczywiście trąci absolutną „klasyką gatunku”. W uszach brzmią jeszcze „Kochankowie jednego dnia” (Les Amants d'un jour) i „Pod niebem Paryża” (Sous Le Ciel De Paris) Edith Piaf, „Nie opuszczaj mnie” (Ne me quitte pas) i „Cukierki dla panienki mam” (Les bonbons) Jaquesa Brela, C'est si bon (C'est si bon) Angela Duranda. No i „Jeśli tylko zwykłe pa” (Et si tu n'existe pas) Joe Dassina - w oczywiście w „maruderyjnie” dowcipnej interpretacji Andrzeja Poniedzielskiego.

Niezapomniane „Padam padam” Edith Piaf zaśpiewała Marzena Trybała w ciekawym „telefonicznym” duecie z Piotrem Fronczewskim (o ile mnie słuch nie mylił - a w przypadku tak charakterystycznego głosu to raczej niemożliwe?). Sekcja instrumentalna rzecz jasna na żywo.

Chwalić należy dobraną scenografie Marcina Stajewskiego, który dzięki świetlnemu Pałacowi Kultury z „wpisaną” w jego kontur Wieżą Eiffla rzeczywiście odwołuje się do metaforycznej, muzycznej podróży między stolicami. Choreografia nie odznacza się niczym nieprzeciętnym – poza osobą choreografa. W tej roli Krzysztof Tyniec. Na szczęście z chłopięcym (mimo metryki) urokiem, bawił publiczność także osobistą obecnością na scenie.

Całość lekka i przyjemna – w sam raz na wieczór, podczas którego chcemy bez wysiłku pozbyć się stresu codzienności. Jednak żal, że piosenki, które w oryginałach tak pełne są emocji, pasji i nieprzeciętności - na scenie Ateneum nieco straciły na wyrazistości. Wykonania poprawne, wyćwiczone, interpretacje aktorskie raczej „płaskie”. Ale skoro to tylko rozrywka, to może głębi nie trzeba szukać wszędzie...

Wyróżniłabym natomiast wykonania Bartłomieja Nowosielskiego. Coś (jakaś prawda...?) w Jego głosie, przekonuje, urzeka, każe podążać za śpiewanym tekstem. A i ruch sceniczny ciekawie zaaranżowany w wykonaniu pana Bartka;).

Również „niemrawy” dowcip Andrzeja Poniedzielskiego jak zawsze „rozbraja” Jego „fanów” (do których zaliczam siebie…). A żart i humor obecny w spektaklu dzięki panu Andrzejowi jest z całą pewnością mocna stroną przedstawienia. Subtelne „unowocześnienia” (choćby obecność "maili" w tekście jednej z piosenek”) też wnoszą wiele świeżości w całość.

Nie wiem czy był to efekt zamierzony, czy po prostu niesprawna klimatyzacja teatralnych pomieszczeń, ale klimat paryskich klubów dało się odczuć nie tylko poprzez melodie płynące ze sceny, ale także za sprawą papierosowego dymu przenikającego na salę…

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto