Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Drabik. Wciąż zaginiony?

Piotr Drabik
Piotr Drabik
http://www.ksl.com/?nid=148&sid=584167
http://www.ksl.com/?nid=148&sid=584167
Ponad sześć lat temu, ten wybitny polski naukowiec i pracownik rządowego kanadyjskiego Instytutu Nanotechnologii, zaginął bez wieści w drodze na Hawaje. Ale sprawa ta od początku obfitowała w wiele nie jasności.

Ponad 180 cm wzrostu, oczy piwne, okulary z owalnymi drucianymi ramkami, tatuaż z egzotycznym ptakiem na ramieniu, krótkie włosy, jasnozielona kurtka i ciemnozielone spodnie - tak w kilku słowach, portale informujące o osobach zaginionych zza oceanem opisują wciąż poszukiwanego Piotra Drabika. 1 września 2006 r. pochodzący z Trójmiasta biolog molekularny, fizjolog, chemik a także były pracownik naukowo-dydaktyczny gdańskiej AWF rozpoczął podróż lotniczą z kanadyjskiego Edmonton (gdzie na co dzień mieszkał oraz pracował) na Hawaje, a dokładniej do Kaua'i - wulkanicznej wyspy pokrytej stromymi klifami i wodospadami. Miał to być początek jego dwutygodniowego urlopu, wśród ukochanych górskich szczytów i odpoczynku od pracy w rządowym ośrodku badawczym National Institute for Nanotechnology. Lot z chłodnej Kanady na hawajskie wyspy, był poprzedzony międzylądowaniem w Salt Lake City. I w tym momencie rozpoczyna się seria błędów ze strony służb lotniskowych i organów ścigania.

W stolicy amerykańskiego stanu Utah ślad za polskim naukowcem się urywa, ale w dość niekonwencjonalnych okolicznościach. Początkowo przedstawiciele linii lotniczych Delta (samolotem tej firmy miał polecieć z Salt Lake City do Honolulu) twierdzili, że Piotr Drabik w ogóle nie odleciał w dalszą podróż na Hawaje, w odróżnieniu od jego bagażu, który został nawet odebrany z portu w Honolulu. Jako główny dowód takiej wersji wydarzeń, przyjmowano brak karty pokładowej Polaka w samolocie z Utah na Hawaje. Ta informacja z opóźnieniem trafia do policji lotniskowej w Salt Lake City, która opieszale rozpoczęła śledztwo w sprawie zaginięcia (m.in. w tym czasie taśmy monitoringu uległy skasowaniu). Po miesiącu bezowocnego poszukiwania odnaleziono kobietę, która rozpoznała po zdjęciu Drabika i potwierdziła fakt jego przylotu do stolicy Hawajów. W tym momencie dopiero rozpoczęto jego poszukiwania na Hawajach i stracono prawie dwa bezcenne miesiące, które mogły zadecydować o szybkim odnalezieniu naukowca.

Ktoś przecież musiał go widzieć! - apelowali przed laty w lokalnej prasie zrozpaczeni rodzice Piotra. Jego ojciec, prof. Józef Drabik wykładowca Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku, z małym plecakiem, słownikiem angielsko-polskim i ostatnimi zdjęciami swojego syna z lotniskowego monitoringu w styczniu 2007 r. pojechał na Hawaje by osobiście szukać zaginionego. Niestety, prawdopodobna trasa wyprawy młodego naukowca była na tyle niebezpieczna, że grupa poszukująca jakiegokolwiek po nim śladu miała bardzo utrudnioną pracę. A co na temat zaginięcia miała wówczas do powiedzenia lokalna policja? Śledztwo jest zawieszone (..) Nie mamy już więcej poszlak. Nie wiemy dokładnie, gdzie mógł by znajdować się wyspie, więc nie możliwe jest wyznaczenie miejsce startu poszukiwań - tłumaczył wtedy Eric Shibuya, detektyw przydzielony do prowadzenia sprawy Piotra Drabika. Ojciec zaginionego naukowca poprosił nawet o pomoc miejscowego jasnowidza, który miał wizję związaną z wodospadem znajdującym się w kanionie Waimea.

Urodzony w 1972 r. Piotr Drabik, od najmłodszych lat sprawiał najbliższym wiele powodów do dumy. Jako nastolatek był młodzieżowym mistrzem Polski w taekwondo (kontynuował treningi i starty w zawodach również zza oceanem) a w chwili zaginięcia 34-latek miał na swoim koncie aż dwa doktoraty i trzy ukończone kierunki studiów - jeden na gdańskiej AWF, pozostałe dwa z biologii molekularnej oraz fizyki. Jego wyniku naukowe z czasów studenckich były tak dobre, że otrzymał nawet nagrodę Prezesa Rady Ministrów za najlepszą pracę naukową. Między innymi to wyróżnienie pomogło mu zdobyć staż naukowy w Nowym Jorku a stamtąd właśnie trafił do Kanady, gdzie rozpoczął stałą pracę w National Institute for Nanotechnology w Edmonton.

Ale Piotr Drabik nie był typem przeciętnego naukowca - wciąż szukał mocnych wrażeń i kontaktu z przyrodą. Na miesiąc przed zaginięciem brał udział w Canadian Heath Race (Kanadyjskim Biegu Śmierci) czyli 120-kilometrowa trasa przez Góry Skaliste dla prawdziwych twardzieli - na jego starcie znalazło się 4 tys. zawodników, a do mety dobiegło zaledwie dwustu. Piotr nie dość, że znalazł się w tej drugiej grupie to jeszcze zajął znakomite 9. miejsce. Jak podkreślają rodzice zaginionego naukowca, doskonale był przygotowany do każdej wyprawy - nie inaczej na pewno było w przypadku tej w kierunku Hawajów. Dlaczego jednak nie zakończyła się jak te poprzednie?

W dzień zaginięcia, o godzinie 7 rano na lotnisko w Edmonton wybitnego naukowca odwozi jego przyjaciel, Paweł Brzemiński. Jak się potem okazało, była to jedyna osoba, która znała jego rzeczywisty cel podróży (kolegom z pracy mówił, że idzie na zwolnienie lekarskie). Piotr miał przy sobie plecak, namiot - nie planował na Hawajach noclegów w hotelach. Jak wspominała jego była żona, Donata zaginiony unikał podczas wypraw wszelkich wygód - podróżował autostopem, sypiał pod gołym niebem. Ona sama ostatni raz widziała Piotra 31 sierpnia 2006 r., kiedy odwiedził ich 3-letnią córkę Alicję. W lokalnych mediach Donata wspominała podobną wyprawę naukowca z grudnia 2005 r. - Powiedział mi, że jedzie do Polski, bo jego matka była chora, ale potem dowiedziałam się, że udał się w Himalaje, a potem do dopiero Polski. Najbliżsi naukowca nabrali podejrzenia dopiero 15 września 2006 r., kiedy miał pierwszy raz pojawić się w pracy.

Wiele wskazuje na to, że Polak jednak doleciał na Hawaje i udał się samotnie po przygodę. Obawiam się, że mógł spaść z kruchej wulkanicznej skały, bo szlaki u nas są bardzo trudne i niebezpieczne. Jak trudne, doświadczyłam na własnej skórze, gdy z przewodnikiem szukaliśmy przez dziesięć godzin wyjścia z dżungli. Jeśli Drabik stracił życie, to wyłącznie w wyniku własnej lekkomyślności i nonszalancji. Mam jednak nadzieję, że jestem w wielkim błędzie i wszystko się dobrze skończy - podkreślała przed laty Bożena Jarnot, ówczesna Konsul Honorowy RP na Hawajach. Sprawa tajemniczego zaginięcia naukowca na przełomie 2006 i 2007 roku budziła spore zainteresowanie mediów kanadyjskich i amerykańskich. Dziennik The Honolulu Advertiser (dziś ukazujący się pod nazwą się Star Advertiser) towarzyszył rodzicom Piotra w poszukiwaniach ich syna. Irena Taylor, który jest rezydentem jednym z hoteli w Honolulu oraz pracuje również jako tłumacz i przewodnik Józefa Drabika. Opowiada, że 68-latek cały czas opłakuje stratę syna, jednocześnie trzymając się nadziei, że być może jeszcze żyje - czytamy w relacjach miejscowych dziennikarzy.

Nie można również zapomnieć o problemach, jakie sprawiały amerykańskie organy ścigania najbliższym zaginionego. Początkowo policjanci nie zgadzali się na publikację w mediach wizerunku polskiego naukowca i nie odpowiadali na pytania zadawane przez rodzinę Piotra. Dopiero interwencja Dariusza Dobrowolskiego, Konsula RP z Los Angeles skierowała tą sprawę na właściwy tor. Czy po ponad sześciu latach cokolwiek się zmieniło? Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odmawia udzielenia nowych faktów w sprawie zaginięcia, Konsulat RP w Los Angeles nie odpowiedział na zapytanie dotyczącego Piotra Drabika a policja lotniskowa w Salt Lake City (gdzie naukowiec miał międzylądowanie w drodze na Hawaje) nie ma żadnych nowych informacji o poszukiwaniach. Nadzieja umiera ostatnia?

* Autor nie jest spokrewniony z zaginionym Piotrem Drabikiem - po prostu przypomina historię młodego, wybitnego naukowca, wciąż poszukiwanego na hawajskich wyspach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto