Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piractwo 2.0 czyli kto wygra "walkę z wiatrakami"?

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Amerykański żołnierz korzystający z komputera, podczas misji w Iraku
Amerykański żołnierz korzystający z komputera, podczas misji w Iraku
Kupowanie najnowszych filmów i gier komputerowych na giełdach elektronicznych czy pchlich targach? To bardzo odległa przeszłość - dziś piractwo komputerowe żyje głównie w sieci. Ale czy w tym szaleństwie jest metoda na pogodzenie internautów i właścicieli praw autorskich?

Nie tylko filmoznawcy są zgodni - obraz "Jesteś Bogiem" w reżyserii Leszka Dawida to fenomen ostatnich lat w rodzimej kinematografii. W miesiąc po premierze filmu, w całym kraju obejrzało go 1,2 miliona widzów, co jak na polskie realia jest wynikiem grubo ponad przeciętną. Niesłabnące zainteresowaniem produkcją nadal trwa w internecie - podczas gdy fani "Paktofoniki" i zmarłego 12 lat temu Piotra "Magika" Łuszcza wymieniają się w sieci opiniami na temat obejrzanego w kinie filmu, pozostali szukają miejsca, gdzie mogą ściągnąć lub obejrzeć za darmo "Jesteś Bogiem". Ale co ciekawe, członkowie Zawierciańskiego Klubu Filmowego umieścili w serwisie YouTube wideo pod nazwą „Jesteś Bogiem - cały film full HD działający i online”. Faktycznie, jego długość odpowiadała kinowemu oryginałowi, ale zawierał te same sceny ze zwiastunów produkcji. Pomysł podłapali szybko winni internauci i popularny portal szybko się wypełnił podobnymi "projektami". A setki użytkowników sieci po prostu dało się na to nabrać. Trafiony pomysł na piractwo komputerowe? Niezupełnie, ponieważ pod koniec października br. trafiła do internetu "surowa" wersja filmu (pozbawiona napisów, lepszego montażu itp.), która prawdopodobnie pochodzi z jednego z rodzimych festiwali filmowych, gdzie "Jesteś Bogiem" był przedpremierowo pokazywany.

Ten bardzo aktualny przykład piractwa komputerowego pokazuje, jak skomplikowany jest problem łamania praw autorskich. Po jeden strony barykady stoją ich właściciele - wyznający tradycyjną formę sprzedaży, bezwzględnie strzegący swoich praw i nie bojący się wytoczyć najcięższych dział przeciwko internautom je łamiących. Natomiast naprzeciw im stoi niepoliczalna grupa użytkowników sieci - przyzwyczajonych do dostępności w internecie wszelkich materiałów audiowizualnych i komputerowych (programy, gry, systemy operacyjne itp.) praktycznie za darmo, również w czasie. Ale i w tej grupie dochodzi do rozłamów, ponieważ jedni internauci są gotowi zapłacić niewielkie kwoty by bez przeszkód korzystać z dobrodziejstw kina czy muzyki, a drudzy bezwzględnie stawiają tylko na darmowe pobieranie. Piraci kupują więcej - do takiego wniosku doszła organizacja publiczna The American Assembly, która badała "piratów" pod względem ich kolekcji muzycznych, kupionych zupełnie legalnie. Wnioski? Dorośli użytkownicy sieci P2P w Europie i zza oceanem mają w swoich zasobach więcej płyt kupionych tradycyjnie, niż za darmo ściągniętych z internetu. Poza tym, odbiorców treści audiowizualnych nie da się podzielić na "klientów" oraz "złodziei" - wśród obu grup nie brakuje materiałów legalnie kupionych jak i nieuczciwie pobranych z sieci.

O ile piractwo wśród przeciętnych użytkowników internetu rzadko kończy się przed wymiarem sprawiedliwości, to przedsiębiorcy nie mają tak łatwo. W tym roku, na polskich falach radiowych Business Software Alliance (BSA), organizacja dbająca o prawa autorskie i zrzeszająca biznesmenów z całego świata, rozpoczęła kampanię przeciwko używaniu w firmach nielegalnego oprogramowania. Z naszych doświadczeń wynika, że polscy przedsiębiorcy albo wykazują się nieznajomością prawa w zakresie korzystania z oprogramowania, albo mimo świadomości zagrożenia odpowiedzialnością karną i cywilną, celowo korzystają z nielegalnego oprogramowania - podkreślał na łamach PC Format Bartłomiej Witucki, koordynator BSA w naszym kraju. A tylko od początku tego roku, organizacja otrzymała prawie 400 zgłoszeń o możliwym złamaniu prawa w tej dziedzinie (w tym 84 ugód i 86 spraw skierowanych do wymiaru sprawiedliwości). A co ono faktycznie stanowi w sprawie piractwa komputerowego? Zderzenie wykładni prawa polskiego i innych krajów, uwydatnia spore różnice między nimi.

Nad Wisłą za pobieranie filmów i muzyki z sieci bez posiadania zgody autora, grozi odpowiedzialność cywilna, która dla takiego internauty może skończyć się zapłaceniem nawet trzykrotności wartości nielegalnie pozyskanych treści. Nie można również zapominać o pojęciu "dowolnego użytku", pozwalającego udostępniać materiały audiowizualne osobom pozostającym w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskim. Jeśli chodzi o pirackie programy komputerowe, ich posiadanie i rozpowszechnianie (pod formą fizyczną jak i za pośrednictwem sieci) jest definiowane jako kradzież. Stanowi o tym jasno art. 278 ustęp drugi Kodeksu Karnego kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Za oceanem ochrona praw autorskich jest jeszcze ostrzejsza, a wymiar sprawiedliwości w tej dziedzinie wspierają RIAA (Zrzeszenie Amerykańskich Wydawców Muzyki) i MPAA (Amerykańskie Stowarzyszenie Twórców Filmowych).

Obydwie organizacje w połowie sierpnia br. oświadczyły, że strony internetowe udostępniające nielegalną muzykę czy filmy są największym obecnie zagrożeniem dla ochrony praw autorskich. Ale nikogo z tej branży nie trzeba przekonywać, że wojna z piractwem komputerowym przypomina literacką "walkę z wiatrakami". Po prawie siedmiu latach działalności, FBI i Departament Sprawiedliwości USA w styczniu br. doprowadziły do zamknięcia portalu Megaupload - przechowujacego na swoich serwerach wiele nielegalnych treści (filmy, muzyka, programy komputerowe), dziennie odwiedzany przez ponad 50 mln użytkowników. Kim Dotcom, twórca i właściciel kontrowersyjnej platformy wymiany danych, pomimo groźby ekstradycji do USA (jego działalność miała przynieść 175 milionów dolarów strat), już zapowiedział powstanie nowego bardziej bezpiecznego portalu. Miejsce Megauopload szybko zajęły inne, mniejsze strony generujące coraz większe zyski z publikowanych przez miliony użytkowników nielegalnych materiałów.

Potentaci informatyczny, tacy jak Apple czy Microsoft inwestując w "chmury" (określona przestrzeń pamięci sieciowej, gdzie można przechowywać i udostępniać pliki) daje wyznacza również drogi rozwoju dla piractwa komputerowego. Coraz powszechniejszy dostęp do szerokopasmowego internetu, wpływa na wzrost popularności strumieniowego wideo czy muzyki, bez konieczności pobierania filmów i piosenek na dysk twardy. Ten fakt znacznie utrudnia organom ścigania i właścicielom praw autorskich dochodzenia swoich praw. Ciekawy sposób na problem piractwa komputerowego znalazł rząd szwajcarski, który pod koniec zeszłego roku przedstawił wyniki raportu, wywracający do góry nogami tradycyjne podejście do całej sprawy. Rządowy departament własności intelektualnej uznał, że nie zamierza walczyć ze skutkami łamania praw autorskich, ponieważ zaoszczędzone w ten sposób pieniądze internauci wydają m.in. na legalną kulturę (w ciągu ostatnich 2,6 mln Szwajcarów pobrało nielegalne pliki, ale 4,9 mln kupiło zgodnie z prawem filmy muzykę i gry komputerowe). Ponadto niektórzy właściciele praw autorskich, skarżyły się na spadek wpływów z powodu piractwa, w rzeczywistości utrzymali przychody na stałym poziomie. Czy przykładem Szwajcarii pójdą inne rządy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Piractwo 2.0 czyli kto wygra "walkę z wiatrakami"? - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto