Płock. Magiczny piknik z etnologią i archeologią

Podczas pikniku tak, jak co roku dominowały dwie dziedziny wiedzy - etnologia i archeologia, a wszystko było nasycone elementami magii. Imprezę zainaugurował różnobarwny korowód, który przemaszerował ulicami miasta. Można było podziwiać magiczne wzory wysypywane za pomocą piasku m.in. drzewo życia, które obrazowało kosmos, a miało przynosić szczęście i dobrobyt.

Przed Spichlerzem wszyscy wystawcy prezentowali rodzinne tradycje, które, jak sami przyznawali, w ich rodzinnych stronach przechodziły z pokolenia na pokolenie - Kwiaty bibułowe świadczyły o talencie i pracowitości kobiet - tłumaczył Eugeniusz Matczak z Głowna.

Przygotowane stanowiska garncarza, kowala, rzeźbiarza, czy plecionkarza, a także warsztaty przy punktach powoźnika i iluminatora kodeksów średniowiecznych niejednokrotnie wprawiały w zdumienie zwłaszcza najmłodszych uczestników pikniku. Talizmany, zioła różnego rodzaju ludowe "odpromienniki", które miały odganiać złe moce, przyciągały tajemniczością, a zarazem przejmowały niesamowitością.

Równie oblegane były stoiska z makatkami, których tradycja sięga końca XIX wieku, czy wycinkami z opłatka, które w izbie wiejskiej służyły jako świąteczna ozdoba - tłumaczyła Małgorzata Pepłowska z Ruchna. Opłatkowi przypisywano sakralny charakter. Jego obecność w domu nie tylko w czasie świąt, miała zapewnić rodzinie dostatek chleba, spokój i pomyślność przez cały rok – dodawała.

Teresa Pryzmont - tkaczka z Wasilówki zdradzała tajniki swojej pracy. Nazywam to "od owcy do dywanu" - śmiała się. Jestem twórczynią ludową, a u nas najważniejsza jest wyobraźnia. Najpiękniejsze jest jednak to, że mogę tę tradycję przekazać młodym.

Na pikniku mogliśmy również zobaczyć wystawę prac zorganizowaną przez Muzeum Mazowieckie, która przedstawiała m.in. ogrodzenie strzegące domostwa przed złymi duchami, a które wg. wierzeń było portalem pomiędzy dwoma światami - zewnętrznym i wewnętrznym kosmosem. Przed nieuprawnionym ich przekroczeniem przez istoty z zaświatów zabezpieczały stawiane w ich pobliżu kapliczki bądź naniesione uniwersalne symbole światła, życia i niebios.

Nie można również pominąć promocji książki dla dzieci "Dzień mysza polnego", a także rękodzieł z przeróżnymi napisami typu: "pozytywne myślenie nie szkodzi", "osobom poważnym współczujemy". Atrakcji było wiele, a wszystkiemu przygrywały wiejskie kapele. Najpierw usłyszeliśmy Kapelę Braci Tarnowskich (gra na jazzie - ludowej perkusji) i Gałki Rusinowskie, następnie zaprezentowała się Kapela z Futomy oraz Tadeusza Jedynaka i zespół muzyki dawnej Dancerye.

W międzyczasie Anna Kucharska i Joanna Kołacińska z Państwowego Muzeum Archeologicznego opowiadały o "lunulach, kaptorgach i innych amuletach słowiańskich", a Teresa Pryzmont i Filomena Krupowicz o tradycjach tkackich. Czarami, magią i świętymi obrazami natomiast zajął się Piotr Makowski i Janina Mirosz.

Nie zabrakło również przedstawienia pt. "Urok czarownicy, czyli zasady magii stosowanej" w reżyserii aktora płockiego teatru Mariusza Pogonowskiego. Przedstawienie zostało oparte na dwóch dziełach ks. Benedykta Chmielowskiego z XVIII wieku, w którym zawarte są rady, jak uchronić się przed magią oraz brata Rudolfa z XIII wieku pt.: "Katalog magii" - tłumaczyli organizatorzy. Całość miała charakter kabaretowy. Imprezę zakończył występ zespołu Horpyna z Olsztyna wykonujący ukraiński folk rock.

Natomiast magiczny charakter wiejskich kapel prezentowały czynne w Spichlerzu wystawy "Ostatni wiejscy muzykanci", czy "Ludowe feng shui. Magia w chłopskiej zagrodzie", tam też zorganizowane zostały pokazy filmowe.

Tego rodzaju przedsięwzięcie kulturalne to doskonały pomysł na kultywowanie tradycji, przekazywanie tego, co odchodzi w zapomnienie, pokazanie zwłaszcza młodym ludziom wartości, które dzisiaj przestają być cenione.