"Na ławce - chyba oszaleję ze szczęścia - będę miał dwunastu zawodników" - pisał na Twiterze Jakub Bednaruk. Z czwórki, która w świąteczno-noworocznym okresie doznała kontuzji, do swojej dyspozycji miał już Krzysztofa Wierzbowskiego i Przemysława Smolińskiego.
Plan taktyczny gospodarzy, czyli zamęczyć w przyjęciu Olega Achrema i przypilnować w bloku Zbigniewa Batmana, okazał się tylko połowicznie skuteczny. - Co z tego, że posłaliśmy ich na ławkę, skoro dla Resovii ten mecz wygrali zmiennicy - mówił Bednaruk. Miał na myśli Jochema Schoepsa i Nikolę Kovacevica, którzy punktowali od drugiego seta, jak się okazało, kluczowego dla całego meczu.
Bo to Politechnika była panem wydarzeń na boisku przez całą pierwszą partię i do stanu po 21 w kolejnej. Nie do zatrzymania był Marcin Nowak, swoje robił kończący w tym roku 35 lat Grzegorz Szymański. Zespół Andrzeja Kowala w tych fragmentach w niczym nie przypominał ekipy, która w ubiegłym roku zajęła miejsce Skry. Szkoleniowiec tłumaczył to faktem, że myśli jego zawodników nadal krążyły wokół zaprzepaszczonej szansy na Puchar Polski i musiał dokonać roszad w składzie, by zagrali ci, którzy w Częstochowie siedzieli na ławce.
- Szkoda tego seta, to my prowadziliśmy grę - mówił po meczu Wierzbowski. Ale zaraz dodał, że on i jego koledzy nie mają się czego wstydzić, bo na tle rywala z dziesięciokrotnie większym budżetem, który ma w składzie medalistów największych siatkarskich imprez, prezentowali się dość solidnie, argumentom siły i techniki przeciwstawiając walkę. Cztery tysiące widzów (podobnie jak na meczu ze Skrą w znacznej liczbie wspierających przyjezdnych) na warszawskim Torwarze podziwiało wiele długich wymian i heroicznych interwencji w obronie. Elementem, który przechylił szalę na stronę gości był blok, którym zdobyli - uwaga - aż 17 punktów, z czego 5 sam Piotr Nowakowski.
Gospodarze na ostatni zryw mogli liczyć dzięki zmiennikowi Grzegorza Szymańskiego Maksymilianowi Szulece, który z konieczności został przekwalifikowany z pozycji przyjmującego, a mimo to zanotował aż 71 proc. skuteczność w ataku. - To świetny wynik. Może sobie wziąć te statystyki i powiesić na lodówce - żartował trener Bednaruk, który ostatnio zmienił reżim treningowy, ponieważ część zawodników zaczęła odczuwać trudy sezonu.
Politechnika jest pewna co najmniej szóstego miejsca w tabeli po fazie zasadniczej, Resovia zachowała matematyczne szanse na drugą lokatę. Po odpadnięciu w 1/8 Ligi Mistrzów pozostał jej już jeden front. - Nie gramy jeszcze tego, co potrafimy - powiedział lakonicznie umiarkowanie zadowolony Achrem.
AZS Politechnika - Resovia Rzeszów 1:3 (25:23, 24:26, 18:25, 21:25)
AZS: Drzyzga, Szymański, Dryja, Nowak, Pawliński, Siezieniewski, Potera (l) oraz Smoliński, Wierzbowski, Szuleka, Stefanović
Resovia: Tichacek, Bartman, Nowakowski, Kosok, Achrem, Lotman, Ignaczak (l) oraz Schoeps, Dobrowolski, Kovacević, Grzyb, Buszek
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?