Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PO i związki partnerskie. Premier woli klub mniejszy, ale zwarty

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wikipedia, Author: Πρωθυπουργός της Ελλάδα&#9
Większość państw Unii ma regulacje prawne o związkach partnerskich. Polska także próbuje iść w tym kierunku. Opór konserwatystów postanowił złamać liberalny premier. Swoim powiedział: albo porozumienie, albo konserwatyści "wylecą" z PO.

Głośny projekt ustawy PO o związkach partnerskich, pogrzebany w głosowaniu w Sejmie 25 stycznia, co było wielką porażką premiera Donalda Tuska, teraz - po dłuższej podróży krzywymi koleinami świadomości, wiedzy i uczuć religijnych 46 posłów konserwatywnych Platformy, którzy wtedy byli "przeciw" - zaczyna wracać. Wraca sprawa związków partnerskich na warsztat przygotowawczy do procedowania sejmowego. W środę wieczorem, główny przegrany przed miesiącem w tej sprawie, premier – spotkał się z klubem parlamentarnym PO - właśnie w tej sprawie.

Według Radia TOK FM, premier Tusk powiedział na spotkaniu, że jeśli projektu ustawy znowu nie uda się przegłosować w Sejmie, to "konserwatyści mogą się z partią pożegnać". Poseł Donald Tusk, miał podobno powiedzieć swoim konserwatystom wprost: związki to nie sprawa waszych sumień, ale przywództwa w PO – pisze Gazeta Prawna/a]. Postawił sprawę na ostrzu noża, wszak kolejny raz nie może się powtórzyć poprzednia sytuacja, w której projekt ustawy PO idzie do kosza, bo zbuntowani posłowie przez czołowego konserwatystę PO, głosują za jej odrzuceniem.
Polska należy do kilku państw w Europie, gdzie panuje wśród rządzących elit politycznych, skrajny konserwatyzm. Przejawy takiego konserwatyzmu dały się ostro odczuć pod koniec stycznia br., w debacie i głosowaniach nad żywotnymi problemami społecznymi, rodzin i małżeństw.
W styczniu premier Donald Tusk, gdy w pierwszym głosowaniu w Sejmie temat odrzucono, prosił posłów, aby zechcieli, dopuścić wszystkie projekty: PO, Ruchu Palikota i SLD, do ponownych prac w sejmowej komisji. Prosił na próżno. Najtwardsi ideologicznie nie słuchali głosu swego szefa i ostentacyjnie grupa 46 posłów PO była "przeciw", gdyż takie mają betonowe sumienia i tak głębokie przekonania, że za żadne skarby "kochający inaczej" nie mogą być kochani
.

Wkrótce po tym poseł Jarosław Gowin – "odmieniony ideologicznie" - oficjalnie przyznał się do rzekomego popełnienia błędu w Sejmie i wygłoszenia stanowiska o związkach partnerskich, którego – jak mówił – nie powinien wygłaszać. Przyznał też: "Popełniłem błąd - zaskoczyłem Tuska. Jednak sprawa jest już zamknięta." Teraz – jak widzimy – nie została zamknięta.

Rzecznik rządu Paweł Graś, zapowiedział, że zarówno Gowin, jak i Grupiński będą przekonywać posłów PO do regulacji związków partnerskich. Wówczas, na gorąco wydawało się, że wystąpienie sejmowe Jarosława Gowina, który powoływał się – według jego wiedzy prawniczej – na Konstytucję RP w sprawach związków partnerskich, że zabrania praw kochającym inaczej, lub żyjącym na "kocią łapę", było umówione z premierem. A prośba premiera do posłów mogła być grą pozorów. Wydawało się…

Obecnie sprawa zdaje się być już jasna. Premier wszystkim posłom - nawet konserwatystom - wszystko wyjaśnił i związki partnerskie mają być ponownie wałkowane na stole procedur komisji sejmowej. Wieczorne środowe spotkanie w Kancelarii Premiera dobrze wszystkim zrobiło. Minister Jarosław Gowin – tym razem był posłuszny i grzecznie przystawał do liberalnych argumentów premiera. Nie podjął próby prezentacji projektu konserwatystów. Tłumaczył, że prace nad nim ciągle trwają.

Prace nad projektem trwają? A to ciekawe. Ostry konserwatysta Jacek Żalek, od kilku tygodni wielokrotnie zapewniał dziennikarzy, że projekt konserwatystów o związkach partnerskich jest już gotowy. Na spotkaniu, premier Tusk miał stwierdzić, że jeśli konserwatyści w najbliższych dwóch tygodniach nie pokażą gotowego projektu ustawy, będą musieli pracować nad "liberalnym" projektem posła Artura Dunina.

Radio TOK FM donosi, że na spotkaniu w Kancelarii Premiera miały paść także i takie słowa, że związki partnerskie to "szczury" wrzucone, aby rozbić wewnętrznie Platformę, i to - jak powiedział Gowin - "wrzucone przez samego premiera". W prostym tłumaczeniu tej kwestii, podobno minister sprawiedliwości miał dać do zrozumienia, że "odpowiedzialny za możliwy rozłam w PO jest właśnie Tusk", który odpowiada za "postawienie problemu związków" – podaje Gazeta Prawna.

Przebieg środowego spotkania był nerwowy, chwilami mocno napięty, a dyskusja bardzo denerwująca i budząca poważny niepokój o dalszy byt partii. To oczywiście tylko domysły. Nikt nie chce zdradzić szczegółów przebiegu spotkania ponad 100 członków klubu PO. Obecność wszystkich nie była obowiązkowa. Nie była więc obecna m.in. cicha grupa opozycyjna Grzegorza Schetyny.

W trakcie napiętej atmosfery w spotkaniu, premier Donald Tusk dał do zrozumienia, że ma dość konserwatystów w Platformie. "Sprawa musi być rozwiązana, bo dojdzie do przesilenia" – miał powiedzieć. Z nieoficjalnych informacji TVN24 wynika, że premier nie chce już dłużej tolerować "opozycji konserwatystów wewnątrz PO". Twierdzi, że problem musi być jednoznacznie rozwiązany. Podczas spotkania miał stwierdzić, że "woli klub mniejszy, ale zwarty".

Po tych czytelnych słowach – premier miał się wyjątkowo mocno zdenerwować. Stwierdził, iż w całej tej sprawie wcale nie chodzi o związki partnerskie, lecz o kwestię przywództwa w partii. Zdaniem premiera konserwatyści zapomnieli, kto rządzi w Platformie. Tu podobno przywołał wspomnienie o przypadku Jana Rokity, który pochodzi - podobnie jak Gowin - z Krakowa.

Szef partii Donald Tusk zaznaczył wyraźnie, że nawet jeśli z PO wyjdą dwa projekty o związkach partnerskich, to w głosowaniu klub parlamentarny "musi być jednomyślny". Gdyby konserwatyści ponownie zagłosowali wbrew woli partii, wówczas premier Tusk będzie z nimi rozmawiał, jak "z nowym politycznym bytem".

Premier powiedział w tonie stanowczym na konferencji prasowej: "Wykluczam w PO takie postawy, że skoro ja jestem hetero, to homo nie powinni mieć uprawnień" – czytamy w TVN24. Jak przyznał - ustalimy, że jest zgoda na dwa projekty: bardziej liberalny i bardziej konserwatywny. Oba będą dotyczyły ułatwień dla osób żyjących w nieformalnych związkach, ze szczególnym uwzględnieniem związków homoseksualnych.

Przygotowywane "zmiany prawne wydają mi się ważne, abyśmy wszyscy w Polsce zrozumieli, że ci ludzie mają prawo do własnego wyboru" - wyjaśniał premier. Jego zdaniem przepisy, które wejdą, powinny uwzględniać fakt, że "wśród nas żyją ludzie, którzy mają inne niż my preferencje seksualne".

Szef Platformy Obywatelskiej zapowiada, że będzie chciał skłonić posłów PO, aby "rozmawiali o tej trudnej sprawie, między sobą z dobrą wolą, a nie językiem, którego później trzeba się wstydzić, albo odszczekiwać". Wykluczam postawę, że "homo nie powinni mieć uprawnień" – podkreślił premier. Wyraźnie dał do zrozumienia, kto tu rządzi i gdzie miejsce dla niepokornych, czy działających na politycznych skrzydłach.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto