Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poczucie wstrętu

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Przestępstwo zawsze pozostaje przestępstwem, niezależnie od tego, kto je popełnił. Fakt, że sprawca jest znanym i uznanym w świecie artystą, nie może zwolnić go od odpowiedzialności, nawet jeżeli przez lata udawało mu się przed nią skutecznie uciekać.

Moja osobowość kształtowała się w dużej mierze na filmowych dziełach takich m.in. reżyserów, jak A. Wajda, K. Zanussi, czy K. Kieślowski, którzy w twórczości swojej pochylali się nad moralnością i odpowiedzialnością jednostki za swoje działania, uczciwością, zdolnością do litości i wybaczenia, w tym również zdolnością do pokory i gotowością do przyjęcia kary. Oglądane przeze mnie wówczas filmy, do dziś wzbudzają zachwyt krytyków, którzy reżyserom tych moralitetów od lat ślą głębokie pokłony za ukazanie tych bardzo przecież złożonych problemów związanych z najgłębszymi zakamarkami ludzkiej psychiki i etyki.

Na filmach tychże artystów wyrosło pokolenie, któremu nieobce było rozumienie egzystencjalnych meandrów sumienia bliźniego, poddanego wielu pokusom, ale też i zakazom wynikającym zarówno z prawa naturalnego, jak i ustalonego przez człowieka.

Dziś, kiedy słyszę cały chór złożony z przedstawicieli tzw. wielkiego świata artystyczno-dziennikarskiego, który tak jak w antycznej tragedii komentuje zaszłe wydarzenia
związane z francusko-polskim reżyserem filmowym pochodzenia żydowskiego, ogarnia mnie już nie tylko smutek i zdziwienie, ale przede wszystkim coś na kształt wstrętu. Zadaję sobie pytanie, co się stało z wszystkimi tymi, którzy w latach już minionych byli tak bardzo moralni, tak pryncypialnie i tak zapamiętliwie sprawiedliwi, że dziś jak jeden mąż stają w obronie człowieka, który dopuścił się czynu obrzydliwego, albowiem podstępem doprowadził do współżycia z 13 - letnią dziewczynką.

Nie jest ważne, że to dziecko, będące dziś dorosłą kobietą, wybaczyło mu dawny niemoralny czyn, albowiem wybaczenie nie zmienia faktu, że doszło do obrzydliwego przestępstwa, dokonanego przez zmanierowanego sukcesami dorosłego człowieka. Nie jest również ważne, że od tego czasu minęło już ponad 30 lat, bo w USA nie istnieje prawne pojęcie przedawnienia, pozwalające wielu cwaniakom na wykpienie się od odpowiedzialności karnej. Nie jest ważne, że człowiek ów uznawany jest za wielkiego artystę, ponieważ wielkość dokonań artystycznych, czy jakichkolwiek innych, absolutnie nie zwalnia od odpowiedzialności, ani też nie pozwala na więcej niż wolno "zwykłym" śmiertelnikom.

Od lat zauważam, zwłaszcza w naszym pięknym kraju, szczególny relatywizm moralny, który zapoczątkowany w kręgach tzw. śmietanki towarzyskiej, przenosi się powoli na bardzo szerokie kręgi społeczne, a co gorsza, trafił już do pałacu Temidy, której opaska na oczy służy dziś już tylko do tego, aby oczywistych dowodów winy nie widziała.

Znana sportsmenka zabija w wypadku drogowym (nadmierna szybkość) własnego brata, za co "zwykły" obywatel poszedłby na co najmniej kilka lat do więzienia. Ona nie poszła, bo jest zbyt znana. Mało tego, ludzie ją jeszcze bardziej pokochali i gremialnie wyrażali swe poparcie, bo to przecież ONA.

Polak dokonuje ohydnego gwałtu i zmasakrowania kobiety na terenie obcego państwa i cały prawie naród zawył z oburzenia, że ci wredni obcokrajowcy śmieli go nazwać bandytą i jeszcze na wieloletnie więzienie skazać. Przecież to NASZ, więc obcym wara od niego.

Znany kierowca rajdowy, za nic mający polskie przepisu ruchu drogowego, przekraczając czterokrotnie dopuszczalną w miastach szybkość jazdy, zabija swojego kolegę, rozbijając na słupie wóz w centrum wielkiego miasta. I co się dzieje? Pół dziennikarskiego światka rozgrzesza tego pirata-przestępcę, w wielkim chórze gawiedzi, która ze smutkiem pochyla się nad zmarnowaną karierą rajdowca.

Teraz "wielki" artysta, który winien od lat spotykać się z ostracyzmem otoczenia, znajduje obrońców nie tylko wśród świata artystycznego (tam takie stosunki z małoletnimi są chyba czymś normalnym?), ale, co gorsza, wśród polskiego dziennikarstwa, które głośno raptuje, że krzywda się wielkiemu człowiekowi dzieje. A przecież ten satyr do winy się przyznał i wykorzystując to, że go za kaucją zwolnili z aresztu, z Ameryki uciekł bojąc się ponieść odpowiedzialność za swój haniebny czyn. A tu słyszę, ze nawet nasi politycy do prezydenta Obamy chcą się odwoływać, aby satyra od odpowiedzialności uwolnił. Nasza ambasada już jakieś kroki w Szwajcarii podjęła. I tylko pytam się (na pewno retorycznie), dlaczego ci sami ludzie nie upomną się o Polaka, który na dziesięciolecia zamknięty został w amerykańskim więzieniu tylko za to, że wraz ze swoim synkiem kąpał się nago we własnym mieszkaniu, we własnej wannie, a żona im zdjęcie zrobiła. Ale kto w Polsce o tym wie?

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto